Sesja Kęsika - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Wiktul,
- W jak najbliższym. - potwierdził Łowca Nagród, skinąwszy lekko głową i uścisnąwszy twoją dłoń. - Tymczasem niech panowie odpoczną od mego kłopotliwego towarzystwa, miłego dnia. - uśmiechnął się łobuzersko, co przy jego ciemnym zaroście nadało mu wygląd jeszcze większego zakapiora i ruszył w stronę najbliższej alejki.
- Mówię ci, że będziemy tego żałować, wspomnisz moje słowa. - zagderał Mad odprowadzając go wzrokiem i memłając w ustach peta.
Kęsik,
Pozostawiłem Śnieżną Strzałę na autopilocie, który sprawnie prowadził statek po wyznaczonych tunelach powietrznych w niezliczonym gąszczu najróżniejszych jednostek latających. Wyłączyłem go dopiero, kiedy podprowadził nas pod samo lądowisko i przejąłem stery, żeby podejść do lądowania. Posadziłem maszynę na płycie, wygasiłem silniki, żeby przestygły chwilę po dłuższej podróży i pstryknąłem przełącznik otwierający rampę. Podszedłem pożegnać się z pasażerem i wyciągając rękę powiedziałem:
- Dziękujemy za korzystanie z linii lotniczych blablabla i tak dalej. To co? Rozumiem, że mamy umowę i pozostajemy w kontakcie?
Wiktul,
[ Ilustracja ]

Sen, dość spokojny i przyjemny, jeden z niewielu, na które mogłeś pozwolić sobie podczas podróży i którego zawsze tak ci brakowało, zakończył się tuż przed tym, jak statek szarpnął wychodząc z nadprzestrzeni. Niespiesznie wstałeś, pozbierałeś się do kupy i wróciłeś za ster, po drodze mijając siedzącego przy stole Hiksa, który pogwizdując rozkładał swój karabin.
- Witamy w największym burdelu Republiki, gdzie najgrubsze dziwki decydują o losach swych mimowolnych klientów. - powitał cię ze swojego fotela Madison. Coruscant prezentowało się imponująco, w całej krasie zgiełku, bezkresnych rozmiarów, dziesiątek poziomów ruchu i wszystkiego, co stanowiło o świetności i wyjątkowości republikańskiej stolicy.

Kęsik,
Po wyjściu z nadprzestrzeni ustawiłem ścieżkę schodzenia w orbitę Courscant wedle współrzędnych miejsca w którym chciał lądować Hiks. Włączyłem autopilota, który pokieruje statek przez wytyczone korytarze orbitalne wokół stolicy Republiki. Skinąłem głową chłopakom i odwiesiwszy kapitańską czapkę na swoje miejsce, udałem się na krótki spoczynek.
Wiktul,
Mandalorianin uśmiechnął się szerzej.
- Jasne i przejrzyste jak koreliańska whisky. - uniósł szklankę w twoją stronę, potem w stronę Madisona, a następnie wychylił zawartość. Mad, po sekundzie wahania, uczynił to samo.
Kęsik,
- Myślę, że mamy uczciwy układ. Nie będziemy ustalać stawki z góry. Będzie ona zależała od kilku czynników. Oczywiście od rodzaju zlecenia i kosztów jakie w związku z tym mielibyśmy ponieść. Druga rzecz to ryzyko. Następnie będziemy brać pod uwagę wyprzedzenie z jakim zostaniemy poinformowani o nadchodzącej misji. Nagłe i alarmowe wezwania będą się wiązały z dodatkową opłatą. Jako stałego klienta będą Cię oczywiście obowiązywały preferencyjne stawki, ale z drugiej strony wymagamy pełnej przejrzystości w zamian. Żadnego zatajania takiego drobiazgu jak pakowanie się w środek inwazji. Jeszcze jedna taka akcja jak dzisiaj i żegnamy się na stałe przy ekstra kosztach dla Ciebie. Wyciągnąłem napełnioną ponownie szklaneczkę w stronę Hiksa, aby przybić umowę.
Wiktul,
- I bardzo mi miło, że to robisz. - odezwał się Madison wychodząc z korytarzyka. - Naprawdę, jestem wzruszony. No, panie zabijaka, - wyrwał ci z dłoni szklankę, którą zamierzałeś napełnić - co pan odpowie na pytania, które zadał panu mój upośledzony kolega?
"Starfucker" uśmiechnął się bardzo łobuzersko.
- Dyspozycyjność obejmowałaby gotowość do bycia we wskazanym miejscu i czasie podczas moich zleceń, przy jednoczesnej gotowości do natychmiastowej zmiany miejsca i czasu pobytu w wypadku rozmaitych trudności, które mogą nastąpić. Oczywiście nie zamierzam wiązać panów ze sobą na stałe, wszak to nikt się nikomu nie oświadczał, będę zatem starał się informować was możliwie z największym wyprzedzeniem o zleceniach, w których potrzebowałbym waszej pomocy, choć może zdarzyć się też, że sytuacja będzie bardziej niespodziewana.
Wstał również i nalał sobie trunku do drugiej szklanki.
- Rzecz jasna miałem swój własny środek transportu, ale w tej branży często trzeba je zmieniać, a i nie do każdej okazji się nadają. Stąd też taka jednostka jak ta byłaby mi szczególnie dużym ułatwieniem. Kwestia druga, wyłączność - tylko w zakresie umówionego zlecenia. Co do kwestii finansów, to czekam na propozycje panów. - podał szklankę tobie.
Kęsik,
Podniosłem się bez słowa z fotela. Podszedłem do jednego ze schowków z którego wyciągnąłem butelkę koreliańskiej whisky i dwie szklanki. - Cóż... Chyba mamy umowę więc warto to oblać, prawda? Musimy jeszcze tylko dopiąć szczegóły. Jaka dyspozycyjność z naszej strony wchodziła by w grę? Czy mówimy tu o wyłączności na statek? No i zależnie od tego jak ma wyglądać nasza współpraca, ustalimy również kwestie finansowe. No i jeszcze jeden drobiazg. Ja jestem kapitanem, ale formalnym właścicielem jednostki jest kolega Madison, więc muszę go spytać o zdanie.
Wiktul,
Hiks zmrużył oczy wraz z kolejnym buchem, wypuścił dym szybko nosem i splunął "na sucho".
- Nie bardzo rozumiem jak mam rozumieć stwierdzenie "nie pasuje", panie Kesh'ik. Zbyt długo siedzę i żyję w tej branży by móc mówić, że bardziej wolę strzelać do jednych niż do innych, choć czasem i tak się zdarza. - Mandalorianin mówił innym niż dotychczas, ostrym tonem. - Nie jestem kibicem Republiki, która zgłasza się do takich jak ja dżentelmenów po pomoc w sprawach, które sami potrafią jedynie spartaczyć, a potem ściga ich w imię żenującej prawomyślności. Tak samo, jeśli nie bardziej, am w głębokim poważaniu Duperium ze wszystkimi miernotami i ich sadystycznym hobby. Ale skoro już bawimy się w przesłuchania, to powiem panu tak, jak kiedyś powiedział mi pewien bardzo zasadniczy pilot "Nie obchodzi mnie ani trochę kim jest mój klient, jeśli nie zobaczę go nigdy więcej po tym jak ureguluje należność". - najemnik odgasił peta na swojej rękawicy. - Jestem w tej branży także na tyle długo, by móc otwarcie powiedzieć kiedy i komu mi się podoba, że pewnych zleceń nie wykonuję niezależnie od stawki, a być może pan nie wie, panie Kesh'ik, że to dość rzadki przywilej w moim fachu. Co zaś się tyczy różnych służb, to ścigają mnie dość intensywnie, ale już moja w tym głowa, by nie znaleźli mnie wcale, a już na pewno nie na pańskim statku. - skończył i wciąż patrząc na ciebie odchylił się trochę w fotelu, unosząc lekko głowę.
Kęsik,
Odpaliłem papierosa, zaciągnąłem się i przetrzymałem dym w płucach, żeby dobrze się zastanowić nad odpowiedzią.

- Podoba mi się pozycja wolnego strzelca. I musiałbym otrzymać naprawdę bardzo intratną propozycję, żeby zmieniać swoją sytuację. Poza tym... Jak intensywnie ścigają Cię wszelkie służby? Bo okazjonalne podwiezienie ściganego przestępcy zawsze mogę wykpić, że nie wiedziałem. Stała współpraca mogłaby i mi przysporzyć kilka paragrafów. Na koniec zbliżamy się do kwestii czysto ideologicznych. Nie obchodzi mnie ani trochę kim jest mój klient, jeśli nie zobaczę go nigdy więcej po tym jak ureguluje należność. Ale nie chcę współpracować na dłuższą metę z kimś, kto najzwyczajniej mi "nie pasuje". Także słucham, co masz mi do powiedzenia.
Wiktul,
- W samej stolicy. - "Starfucker" przeciągnął się i wypuścił dym ustami. - Nie sposób nie trafić. - zażartował i ciągnąc kolejnego bucha spojrzał na ciebie przeciągle, jakby oceniając. - Muszę przyznać, że ładnie sobie poradziliście z tym instant-spierdolem. Nie myśleliście o jakimś stałym przebranżowieniu? Na przykład dłuższej, bardzo opłacalnej i ekscytującej współpracy z wytrawnym Łowcą Nagród o nieposzlakowanej opinii? - zakończył kolejnym żartem, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, kogo miał na myśli.
Kęsik,
- Ciężko powiedzieć. Lecimy prawie wszędzie gdzie jest kasa. Raz wieziemy 50 ton uszczelek do systemów oczyszczania wody, a innym razem pakujemy się w taką zabawę jak dzisiaj. Pasażerów woziliśmy najróżniejszych tak samo jak ładunki. Ważne żeby się ideologicznie nie angażować. Póki ktoś płaci - jest klientem, a klient nasz pan. Gdzie chcesz się wysadzić na Courscant?
Wiktul,
Głowa twego partnera nie doznała poważniejszego uszczerbku i szczęśliwie nie uwolniła kryjącej się w niej próżni. Opędzając się jak od muchy i gderając tak, że aż uszy więdły Med uciekł i wyburczał, że musi sprawdzić poziom czegośtam w czymśtam, po czym zniknął chyba w maszynowni.
- Rany, on zawsze taki opryskliwy? - płatny zabójca obejrzał się za odlatującym Madisonem. - Czy tak mu zostało po jakiejś akcji? Często miewacie takich pasażerów i ładunki jak w tych okolicznościach? - obrócił fotel, przysiadł w nim i zaczął mocować się z zapięciami swojej fioletowej zbroi.
Kęsik,
Czas podróży z prędkością nadświetlną wykorzystałem, żeby w pierwszej kolejności obejrzeć głowę Madisona. Zwalczając jego niechęć zapewnieniami, że dupskiem nie będę się interesował, wspomagając się przekleństwami, zdołałem dokonać pobieżnych oględzin.
Wiktul,
Błysnęło, pierdnęło, szarpnęło i żołądki momentalnie wcisnęły się w kręgosłupy. Obraz zamazał się, rozjaśnił i zmienił w bezkresną, nieograniczoną formą autostradę. Statek wraz ze wszystkim w środku zatrząsł się, najpierw mocno, potem słabiej, przechodząc ostatecznie w lekkie turbulencje.
Kęsik,
- No to lecim do domu!

Większość kontrolek rozjarzyło się na zielono. Część na żółto, ale kto by się przejmował, zwłaszcza kiedy jest to zupełnie normalny widok. Pstryknąłem przełącznikiem czekając aż gwiazdy przerodzą się w długie, świetliste wstęgi.
Wiktul,
- Jaja sobie robisz? - rzucił opryskliwie twój partner - Możesz sobie pomarzyć, że zostawię swoją panienkę w twoich łapskach. Prędzej Mandalorianie będą protestować na rzecz pokoju do spółki z Ithorianami.
- Oooo co to, to nie, wprzódy wszechświat w miejscu stanie! - zaoponował ochoczo Hiks, a komputer wyświetlił ci obliczone koordynaty skoku.
Kęsik,
- Mad, żyjesz?! Może idź się połóż, sam sobie poradzę dalej.

Rozpocząłem procedurę przejścia na hipernapęd. Rzuciłem okiem na wszystkie kontrolki, odpaliłem program diagnostyczny. Nie chciałbym żeby coś się rozsypało, kiedy będziemy lecieć szybciej od światła. Teraz tylko czekać aż komputer skończy obliczać kurs i jesteśmy w domu. Pozwoliwszy sobie na chwilę odprężenia odpaliłem papierosa mając nadzieję, że tym razem będę mógł go dokończyć.

- Panowie co tam u was? - obejrzawszy się jeszcze przez ramię spytałem pasażerów.
Wiktul,
Z gracją i lekkością huttyjskiej baletnicy wykonywałeś obroty, korekty ciągu i nachylenia, unikając tym samym ostrzału, co do którego ciężko było stwierdzić w kogo dokładnie jest celowany. W pewnej chwili zauważyłeś nagle spadający zza chmury strącony myśliwiec. Wykonując błyskawiczny (na miarę możliwości) zwrot przepuściłeś go bokiem na spotkanie z glebą, jednocześnie kierując się niestety na jeden z pocisków.
- Łiii!!! - Haaa!!! - krzyczał Hiks wpadając na ścianę, wy zaś podskoczyliście na swoich fotelach. Ty zdołałeś się utrzymać, o mało nie wyrywając wolantu. Mad miał mniej szczęścia, bo przypieprzył łbem w kontrolki nad sobą i opadając kantem dupy na poręcz fotela zaklął siarczyście.
Osłony jednak wytrzymały. A wy wznosiliście się już bardzo wysoko, zostawiając za sobą zdecydowanie zbyt gorącą imprezę.
Kęsik,
Przerwałem na chwilę rytmiczne kiwanie głową w rytm muzyki, żeby nachylić się ze swoim papierosem pod ogień zapalniczki Hiksa. Stopniowo pchając przepustnicę zwiększałem ciąg silników głównych jednocześnie redukując moc repulsorów. Opuszczając hangar najpierw zobaczyłem gęste rozbłyski imperialnych pocisków AA o których wspominał sierżant i kontroler lotów, a potem wrota hangaru odsłoniły wschodzący jeden z księżyców Balmorry. Pchnąłem przepustnicę do oporu, ująłem mocno stery i nacisnąłem mocniej na głowę kapitańską czapkę. ilustracja muzyczna

- Trzymać się mocno! MadpełnamocnaosłonypoproszętrybmanewrówbojowychnagłównyekranizacznijprogramowaćkomputernawigacyjnynakursdoCourscant! Dokładnie w tej kolejności. Wystrzeliłem niczym karabin maszynowy serię poleceń. Ciężkie pociski przeciwokrętowe nie są zbyt szybkie i nie powinienem mieć wielkiego problemu z wymanewrowaniem ostrzału. Ale zawsze coś się może zdarzyć i trzeba się skupić, więc wyplułem papierosa z kącika ust chociaż zostało jeszcze prawie połowa.
Wczytywanie...