Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Wiktul,
Bez większych problemów odnalazłeś drogę powrotną na najniższy poziom i do targowej alei. Tam, podobnie jak poprzednio, stoisko pokracznego demona przeżywało oblężenie chętnych, widocznie stałych lub zwiedzionych nowościami klientów. Twa nowa towarzyszka również znajdowała się nieopodal Fhjulla, z bezbrzeżnie obrażoną miną darząc pogardą wszystko dookoła.
- Przeżyłeś? - powitał cię serdecznie demon, przyjmując zapłatę w dziwnych, kolorowych kamieniach od jakiegoś groteskowego, pokurczonego tubylca. - No to dobre wieści.
Ven'Diego,
- Z miłą chęcią przekaże mu najnowsze wieści - Odpowiadam bez zbędnych emocji po czym robię pożegnalny gest ręka. Odwracam się na pięcie by ruszyć z wieściami.
Wiktul,
- Choćby zaraz! - entuzjastycznie klasnęła w dłonie. - Wystarczająco długo męczyły mnie tutejsze śnieżyce, intrygi i żałosne umizgi miejscowych magnatów. Dziewczęta... - zwróciła się do pary ponętnych, czarnoskrzydłych brunetek stojących u jej tronu. - Zechciejcie zaprosić mego starego przyjaciela Fhjulla w moje skromne progi. Chyba, że nasz nowy przyjaciel... - zwróciła się ku tobie z roztargnionym westchnięciem, jakby zapomniała o czymś oczywistym - woli osobiście przekazać zaproszenie swemu towarzyszowi.
Ven'Diego,
Hahah oczywiście. Jakże by inaczej. Kto by się spodziewał by demon zrobił coś bezinteresownie.
- Jestem gotów omówić dalszy plan działania. Kiedy dowiemy się co na to "nasz wspólny przyjaciel"? - Odpowiadam z lekkim uśmiechem.
Wiktul,
Demonica słuchała uważnie, nie przerywając twojej relacji. Następujące po niej milczenie również świadczyło o przedłużającym się zamyśleniu piekielnej matrony. Rzucając ukradkowe spojrzenia po komnacie, widziałeś takie same zerknięcia kierowane ku tobie. Sukkuby, zajęte swoim lenistwem lub erotycznymi zabawami, były wyraźnie zainteresowane twoją osobą i tym, jak rozwinie się ta wizyta.
- A więc spotkałeś Mefasma... - odezwała się Setara swym zmysłowym głosem. - Ciekawe. Podobnie jak to, jak zasłużyłeś sobie na śmierć bezpośrednio z jego ręki. Ale dobrze, zobaczmy, czy nasz wspólny przyjaciel wstawi się za tobą. Wtedy, być może, będę mogła ci pomóc. Być może... prosząc o coś w zamian.
Ven'Diego,
[lazy mode on ]
Wracam myślami do tamtego feralnego dania, w podziemiach Lorda. Wracam do postaci która pojawiła się na krótko przed władcą.
- Mężczyzna o krótkich włosach i nieludzko bladej cerze, noszący czarną, prostą, choć w jakiś sposób niebywale kunsztowną togę z szerokimi, długimi rękawami, sięgającą samej ziemi. Jego oblicze nie miało wieku, choć i tak było starsze od wszystkiego, co kiedykolwiek widziałem. Przypominał mi wampira z popularnych przedstawień dla dzieci i prostaczków, lecz w nim samym nie było nic z ordynarnego straszydła, jedynie nieludzko zimny spokój. I oczy. Oczy na które nie dało się patrzeć...
Robię chwilową pauzę, staram się zebrać myśli.
- Deiforma jest materializacją energii - psychicznej, emocjonalnej lub jakiejkolwiek - wielkiej zbiorowości. Może być to Deiforma mieszkańców wielkiego miasta, która odzwierciedla dobroć lub zepsucie jego mieszkańców, stając się czymś w rodzaju lokalnego bóstwa lub demona. Może być to także większa, bardziej zgeneralizowana moc, która powstała ze wspólnej dla wszystkich istot skłonności do chciwości i zdrady. Taka istota, jeśli posiada własną świadomość, może przewyższać potęgą bogów, czerpiąc swą siłę bezpośrednio z umysłów "wyznawców" i jednocześnie wzmacnia te umysły swoją obecnością. - Przywołuje słowa Leuzorila, teraz tak odległe.
Wiktul,
- Zdecydowanie... - zgodziła się, rozsiadając na tronie i bezwiednie wysuwając przed siebie rękę, w której od razu któryś sukkub umieścił kielich z winem. Setara pociągnęła z niego długi łyk, przyglądając ci się płomiennie.
- Mówisz, że nie jesteś w stanie podać imienia tego demona. Czy możesz go więc opisać? Opowiedzieć coś o nim, jego zachowaniu, mocy, jego związku z owym człowiekiem, o którym wspomniałeś? Wymienić jakąś charakterystyczną cechę, która mogłaby mi pomóc? I przede wszystkim, co mają do tego deiformy i co ci o nich wiadomo. - zakończyła litanię pytań, zakładając jedną nogę na drugą.
Ven'Diego,
- Dziękuję ale obejdzie się - Odpowiadam uśmiechając się lekko - Myślę że będziemy w stanie dojść do porozumienia, w końcu każdy może wyciągnąć z tego korzyści.
Wiktul,
W jednym momencie oczy zmysłowej demonicy rozbłysły blaskiem ognistej ciekawości. Nie zdołała ukryć przed tobą zaskoczenia i pasji, jaką wywołałeś swoją wzmianką na ostatni temat.
- Widzę, że możemy mieć do omówienia znacznie więcej, niż mogłabym przypuszczać... - powiedziała zalotnie, wracając na swój tron.
- Zechciej usiąść. Powiedz mi więcej. Chcesz może strawy? Napitku? Kobiety? - wskazywała leniwym ruchem kolejne z "atrakcji", z których ostatnia odnosiła się najwyraźniej do wszystkich zgromadzonych w sali demonów seksu.
Ven'Diego,
- Nie znam personali owego biesa. Wiem ze współpracował z Władyką Velenu, Lordem Greystör. Widać współpraca opłacała się obydwóm, bo demon bronił go niczym pies. Pragnę nadmienić ze słowem kluczowym, argumentem jest tutaj słowo "Deiforma".
Muszę zdobyć zainteresowanie tej zdziry, tylko wtedy potraktuje mnie poważnie i pomoże mi wydostać się stąd.
Wiktul,
Na wzmiankę o biesie Setara wyprostowała się i złożyła ręce na piersiach.
- Mówisz o pakcie z kimś miejscowym? A cóż to za pakt i cóż to za miejscowy, że wdał się w układ z jakimś śmiertelnikiem? Powiedz mi coś więcej, skoro byłeś "bezpośrednio zaangażowany".
Ven'Diego,
- Być może, ale może okazać się że będę przydatny w przyszłości. Zawarliśmy razem z Fhjullem dżentelmeńską umowę. Ja pomogę mu, a on, że tak powiem pomoże mi. Zostałem wmieszany w sprawy ludzko-demoniczne. Skutkiem tych spraw zostałem wysłany tutaj. I tak jak podoba mi się to... majestatyczne miejsce, moje miejsce jest gdzieś indziej. Miałem nadzieję, że demonica taka jak Ty będzie dysponować mocą wystarczającą bym mógł odpłacić się pięknym za nadobne. - Robię chwilową pauzę po czym dodaję - Władca Velenu zdołał związać pakt z biesem. Jako że moja znajomość z z tmże władcą nie ułożyła się najlepiej, muszę teraz szukać pomocy tam gdzie się tego na początku nie spodziewałem.
Wiktul,
Setara przypatrywała ci się drapieżnie, lekko przygryzając wargi.
- Dobrze. Skoro Fhjullowi aż tak zależy na spotkaniu, byłoby bezsensownym okrucieństwem odmawiać mu go. Widzę, że wciąż jest cwanym, małym diabłem, skoro nie przyszedł tu sam. Pewnie obawiał się jak przyjmę jego i jego podarek. - uśmiechnęła się szeroko. - Ale kim jesteś ty? Jego własnością? Najmitą? Towarzyszem? - zbliżyła się do ciebie jeszcze bardziej. Tak blisko, że aż czułeś bijący od niej żar. - Najwyraźniej uznał, że jeśli każę cię wypatroszyć, nie będzie to dla niego wielka strata.
Ven'Diego,
- Khem khem - odchrząknąłem mimowolnie starając się zebrać myśli. - Chciałem zaaranżować spotkanie z naszym wspólnym... znajomym. Takowe spotkanie po latach, pojednanie. Nic szczególnego. Nie będę ukrywał że sam widzę profity w takowym spotkaniu. Myślę ze każdy na tym skorzysta.
Mam szczera nadzieję że wie o kogo mi chodzi. Jeśli tych dwoje mają jakieś niezakopane topory, może być źle. Muszę w końcu ruszyć z miejsca do jasnej ciasnej.
Wiktul,
[ Ilustracja ]

Pierwsza z brzegu panienka przyjęła od ciebie artefakt dłonią w skórzanej, ćwiekowanej rękawiczce i wywijając na wszystkie strony wszechświata niemożliwie sprężystymi pośladkami. Setara przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, dokładnie oglądając ze wszystkich stron, a jej szkarłatne, początkowo sceptycznie zmrużone oczy, rozbłysły jeszcze mocniejszym, podnieconym blaskiem.
- Z niemałym zaskoczeniem, muszę jednak przyznać... - rozległ się w półmroku jej niski, aksamitny, dojmująco głęboki głos - ... że mój "dawny przyjaciel" wie, jak należycie przeprosić urażoną damę. Jestem pod wrażeniem. Z przyjemnością przyjmę ten podarunek.
Leniwym gestem wsparła się na swym tronie i wstała, by założyć naszyjnik. Gdy to zrobiła, usłyszałeś głośny, głęboki wdech, towarzyszący nagłemu szokowi, uniesieniu czy cokolwiek towarzyszyło doznaniu mocy artefaktu, wywołując wyraźne falowanie odsłoniętych piersi.
- ... A zatem... Skoro już się spotkaliśmy... - kontynuowała po chwili, podchodząc do ciebie bliżej. - Co też mogę zrobić dla mojego starego przyjaciela... lub jego przyjaciół?
Mogłeś wreszcie zobaczyć ją w pełniejszym świetle. Szkarłatne, powłóczyste, przejrzyste szaty, teoretycznie tylko skrywające wdzięki tak demoniczne, że musiałeś wysilić całą wolę, by co rusz nie opuszczać na nie swego wzroku i szczęki. Stwierdzenie, że jeszcze nigdy nie widziałeś takiej kobiety, zważywszy jej pochodzenie oraz miejsce, w którym się znalazłeś, mogłoby wydawać się idiotyczne i śmieszne, jednak teraz...
... Fhjull, ty garbaty diable...
Ven'Diego,
heheh

- Pani... Przynoszę podarek od twojego... starego przyjaciela. - Wyciągam zdobyty naszyjnik - Ten oto magiczny naszyjnik przekazuje CI jako oznakę swojej... przyjaźni. Z pewnością trafi w twoje gusta.
Staram się wyglądać zimnie, obojętnie. Wzrok tylu piekielnych istot skupionych na mnie nie ułatwia mi zadania. Gdzie się podział ten dawny Koell? A no tak, tamten Koell nie był zamknięty w wypizgowie górnym i nie został zdezintegrowany przez demona.
Wiktul,
Widząc twą niesłabnącą determinację, demonica westchnęła z irytacją i zrezygnowaniem.
- Dobrze, skoro sam chcesz. Jeśli to jakieś bzdury, będziesz miał do siebie bardzo duże pretensje. - odwróciła się bez słowa, nawet nie mówiąc, byś szedł za nią.
Przedzieranie się przez makabryczny tłum za plecami sukkuba okazało się nieporównywalnie prostsze. Tłum zazwyczaj rozstępował się lub zamierał, w pożądliwym zauroczeniu. Widać było, że dziewczynki Setary cieszą się specjalnymi względami, bo nawet najbardziej obleśni i potencjalnie agresywni z mieszkańców tej części Piekieł nie odważyli się na nic bardziej bezpośredniego, niż kilka chrapliwych zaczepek.

Sukkub niespiesznie prowadził cię na wyższe kondygnacje, po szerokich, niekończących się schodach. Wejść na kolejne poziomy, zwykle prezentujące sobą podobne jak niższy korytarze, bronili już jednak strażnicy, wyraźnie nie pozwalający byle komu przedostawać się tutaj. Raz i drugi sukkub zamienił dwa słowa z pancernym horrorem, wskazując na ciebie, dzięki czemu udało ci się przejść nie niepokojonym. Dość szybko jednak zboczyliście z głównej drogi, kierując się wąskimi, krętymi alejkami, gdzie niekiedy ledwie mieściłeś się sam jeden. Sukkubów robiło się więcej, część bardzo podobnych, część zupełnie różna od twej przewodniczki, z którą witały się, rozmawiały przelotnie, rzucając na ciebie rozbawione lub zaciekawione spojrzenia.
W końcu dotarliście do wysokich, wąskich, rzeźbionych w czarnym, połyskliwym kamieniu drzwi, strzeżonych przez dwóch glaabrezu, zwalających z nóg samym wyglądem. Sukkub przeszedł obok nich, nakazując ci czekać. Czekałeś więc. Dziesięć minut, piętnaście. Okazywanie zniecierpliwienia byłoby zapewne głupim pomysłem. Nareszcie nakazano ci wejść.

Wnętrze sprawiało wrażenie opuszczonej sali tronowej lub innego pałacowego pomieszczenia. Wszędzie widziałeś rozłożone dywany i płótna, na nich zaś rozłożone liczne demonice. Kadzidła, świece, dźwięki czegoś na kształt muzyki. Na końcu sali zaś, w jej centralnej części, na tronowym podwyższeniu, siedziała postać skryta w półmroku, nie pozostawiająca wątpliwości co do swojej osoby i pozycji. Czułeś wyraźnie atmosferę wyczekiwania, skupioną na twojej osobie.

Ven'Diego,




- Chyba się nie zrozumieliśmy - odpowiadam, lekko ale stanowczo strącając dłoń z barku. - Tu nie chodzi o mnie. Myślę że dało by się zorganizować spotkanie, jestem tego pewien.
Wiktul,
[Minę pod tytułem "page not found"? ]

Panienka ponownie zmierzyła cię wzrokiem.
- Osobisty podarek, hę? Nie jeden chciałby spotkać się z Setarą bardziej OSOBIŚCIE. Ale nie potrzebujesz wysilać się aż tak bardzo, by zaznać nieco osobistych podarunków, zapewniam cię. - zamruczała zalotnie, dotykając twego lewego barku dłonią, a prawego piersią.
Ven'Diego,
- Nie - Odpowiadam stanowczo robiąc niewzruszoną, pełną nienawiści i zimna minę.
- Jestem tylko posłańcem. - Odpowiadam zaraz potem - Przynoszę wiadomość. Znajomy waszej pani Setary pragnie przekazać jej wielce osobisty podarek.
Wczytywanie...