Pamiętacie jeszcze te czasy, kiedy polskie gry komputerowe były synonimem tandety i niedopracowania? To były stare i mroczne dni, gdy musieliśmy się najeść sporo wstydu za naszych developerów, którzy byli niemiłosiernie wyśmiewani przez zachodnich krytyków. Jeszcze kilka lat temu sytuacja z tym segmentem naszej kultury, była podobna do współczesnej kinematografii. Serce człowieka nakazywało, aby wspierać projekty znad Wisły, lecz rozum radził błyskawicznie od nich uciekać, piszcząc przy tym jak mała dziewczynka.
Natomiast teraz? Produkcja warszawskiego studia People Can Fly target="_blank">Produkcja warszawskiego studia People Can Fly zapowiada się na największy hit zimy i jest promowana przez Electronic Arts tak mocno, że czasem aż boję się otworzyć lodówkę. Świat rozpływa się w zachwytach nad zwiastunem „Dead Island” target="_blank">zwiastunem „Dead Island” wrocławskiego Techlandu. „Two Worlds II”, krakowskiego Reality Pump, podobno nawet w odległym Kraju Kwitnącej Wiśni sprzedaje się jak na pniu target="_blank" rel="nofollow noopener noreferrer">sprzedaje się jak na pniu.
Zaś „Wiedźmin 2”? Cóż, nie owijajmy w bawełnę, zapowiada się na jedną z najlepszych komputerowych gier fabularnych XXI wieku. Potwierdzają to chociażby trzydzieści dwa najnowsze screeny, które wręcz porażają swoim pięknem i wypełnione są miodem najwyższej jakości. Niby to tylko obrazki, ale na sam ich widok aż ślinka cieknie.
Czy dziś mamy prawo odczuwać dumę z klasy i osiągnięć naszych artystów? Zdecydowanie tak i jestem niezmiernie usatysfakcjonowany, że udało mi się dożyć do takich czasów.