Pierwsze wrażenia z New Vegas i okolic - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

BLue_Berry,
New Vegas to bezsprzecznie jeden z najciekawszych cRPG'ów ostatnich lat. Być może w tak świetnym odbiorze kolejnej postapokaliptycznej historii pomogły mi obniżone wymagania - Obsidian jakoś nigdy nie potrafił podarować graczom wymuskanego cudeńka, ponadto Fallout 3 nie podniósł mi odpowiednio ciśnienia.
paben7,
świetna seria
Tokar,
@Garmin

Dlaczego? Jestem ciekawy Twojej opinii Generalnie przez fanów "Fallouta", również tych ultra-betonowych, "New Vegas" jest uznawany za nieformalną trzecią część serii. Trudno się z nimi nie zgodzić, patrząc na całą intrygę gry, mnogość wyborów i alternatyw, mocny oraz mroczny klimat Mojave, setki interesujących zadań pobocznych. No i koniec końców, logiczność oraz kanoniczność tej części, np. totalny upadek Bractwa Stali (któremu czkawką odbija się izolacjonizm i elitaryzm), galopująca korupcja w RNK czy ogólny rozwój postnuklearnego społeczeństwa.

Każdy tylko ciśnie na ten nieszczęsny silnik, ale tutaj Obsidian nie miał wielkiego wyboru. Tworzył, na czym kazali
Garmin,
Nie, nie i jeszcze raz nie. To nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
Chyba gdzieś zapodział się duch prawdziwego, oryginalnego Fallouta.
Tobiasz Piotrowski,
Settyng i działka jest gorsze niż w 3 częściach
Dawid Folia,
świetna seria
Jeździec Apokalipsy,
Myślę że jest to odpowiedni temat by podzielić się swoimi odczuciami z grania w F:NV. Jakoś nigdy nie kręcił mnie klimat postapokaliptyczny, ale po zagraniu w New Vegas chyba zagram jeszcze raz w 1 i 2. Ostatnio nie pamiętam która gra mnie tak wciągnęła. Znakomita Fabuła. Kilka stron konfliktów, wiele ciekawych NPCów , questów , przedmiotów itp Wypadło by ocenić też DLC więc:

Krwawa Forsa - na początku było bardzo nudno, jakieś maskonury mnie ganiają, trująca mgła, zawiało ostro Stalkerem. Dziwni Towarzysze Christina i Dean. Tylko Dog trzymał poziom. Quest też niezbyt były ciekawe. Ale czym dłużej grałem tym zaczęło się robić lepiej. Widzisz 2 hologramy , prześlizgujesz się a tu nagle obroża pika i zaraz możesz stracić głowę. Najbardziej podobała mi się końcówka. I wyszła tez moja pazerność . bo nabrałem złota i nie dałem rady wyjść z bunkra za pierwszym razem. Ocena 7/10


Szczere Serca - konflikt plemion? Bardzo mi się to podobało. Do gustu przypadła mi rękawica Yao Guai, chodź mogła być trochę lepsza. Questy w miarę ciekawe, chociaż nie rozumiem do końca czym się kierował Graham. Ale jest pewna rzecz która popsuła mi opinię o tym dodatku. Mianowicie w ostatniej misji musiałem z Grahamem iść z jednego końca mapy na 2, a w międzyczasie atakowali nas tubylcy. Jako że walczyłem wręcz i bronią białą było mi ciężko bo na skałach stało 4 strzelających tubylców a ja poi do nich dobiegałem ginąłem. Ocena 6/10


Smutki Starego Świata - chyba najlepszy dodatek. Pokręcony całkowicie. Szurnięci naukowcy , morderczy toster , szafa grająca która przeleciała światło. Jednym słowem parodia. Dużo ciekawych broni i pancerzy. No i walka z dużym robo-skorpionem tez niczego sobie. Nie podobało mi się tylko to że wśród implantów pojawił się np taki który usuwa RAD z pożywienia. Ja nie po to gram jako hardkor by mi ktoś aż tak ułatwiał grę. Chociaż implant na większe obrażenia dla Kazodorów się przydaje jak najbardziej. Ocena 8,5/10


Droga przez pustkowia - bardzo ciekawy dodatek. Tajemniczy Ullises, nie przyjazny teren. Jak w każdym dodatku wiele ciekawych broni i innych przedmiotów. Fabuła trochę linjowa ale nie czyni jej to złej. W tym DLC chyba było najtrudniej przeżyć. Napiętnowani w dużych grupach to istna masakra(albo to temu że walczę wręcz) Zawiodłem się najbardziej na Ulissesie. Myślałem że będę mógł mu wyperswadować jako plan zemsty a się nie udało. Ocena 8/10



A Fallout New Vegas + DLC? W moich oczach 10/10. Jeśli osoba nielubiąca postapokaliptycznych klimatów zatraca się na wiele wiele godzin i zapomina o premierze Risen 2 to coś tu jest nie tak.
VL,
Tokar, Ty diabelski fanatyku haha. F:NV to taki F: 3.5 jak dla mnie. Graficznie mamy praktycznie to samo co w 3-ce. Jedynie to żabkowanie mnie denerwuje, gdy F3 chodzi mi na wysokich detalach bez problemów...Jednakże wracając do samej gry - sam łamiąc kły na F1 i F2 czułem, że wróciłem do domu. Gra się przyjemnie, a tryb hardcore powoduje, że każda potyczka (i wygrana!) przyprawia o przypływ dumy. Jak F3 był bardzo dobry, tak F:NV jest miłym pozytywnym zaskoczeniem, że jest jeszcze lepiej!
Tokar,

Cytat

Coż, NV robili po części ludzie, którzy właściwie tworzyli F1 i F2


Tak jak pisałem, już na pierwszy rzut oka widać, że grę stworzyli ludzie, którzy znają oraz czują ten specyficzny klimat. Jest też mnóstwo odniesień dla weteranów serii i naprawdę człowiek cieszy się jak głupi, gdy np. spotyka kuzynkę Rose, która przyrządzała niecodzienne omlety w barze w Modoc lub komika z "Shark Club" z Nowego Reno (tego z żenującymi dowcipami), który musiał uciekać przed panem Bishopem, bo go okradł i przespał się z jego córką (hehe... skąd my to znamy? ).

Ta gra jest genialna.
Crushnik,
Coż, NV robili po części ludzie, którzy właściwie tworzyli F1 i F2, nawet tytułem sie odcieli od fallout 3. Bo przecież nie jest to Fallout 4: New Vegas, a po prostu fallout.

A recenzje są obiecujące wiec sam kupiłem. Tyko jest jeden mały problem, gra ma jakies problemy z grafika i traci plynnosc z jakiegos powodu. W jednym momencie 60 FPS za chwile 10. Poczekam na patcha, wtedy pogram
Mortton,

Przejdź do cytowanego postu Użytkownik Crushnik dnia niedziela, 24 października 2010, 11:34 napisał

Herezje. Na stos z nim!

To są groźby karalne. Moderatorze wyjdź do nas! A z oceny Tokara wynika, że lepiej zbierać kase na New Vegas, a nie na FallOuta 3.
Crushnik,

Przejdź do cytowanego postu Użytkownik Taramelion dnia niedziela, 24 października 2010, 10:56 napisał

Ta seria nigdy mi się nie podobała...

Herezje. Na stos z nim!
Taramelion,
Plus i minus to jedyne co widzę. Plus i minus to jedyne co słyszę. Plus i minus to jedyne czym żyje ...



Ta seria nigdy mi się nie podobała...
Tokar,
Oczywiście jak zwykle Tokar musi rozdziewiczyć forum najbardziej oczywistym tematem. Pierwszymi wrażeniami z gry.

Przyznam szczerze, że miałem pewne obawy związane z "New Vegas". Wiadomo, za ten tytuł wziął się Obsidian, którego ludzie znają się na tworzeniu smacznych cRPG, a nie Bethesda, która jedzie po najmniejszej linii oporu... ale właśnie! Potentaci z Rockville siłą rzeczy mieli ostatnie słowo przy tworzeniu tej gry, bo to w końcu do nich należy uniwersum i to one przynosi im złote jaja. Mimo ambitnych planów, istniało ryzyko pójścia na pewne ustępstwa - w końcu silnik ten sam, rozwiązania podobne, a Fallout 3 do najgrywalniejszych tytułów nie należał. Jak wyszło? Po 3 godzinach rozgrywki mogę napisać, że jest dobrze. Nawet bardzo dobrze.

Krótki spis co mi się póki co spodobało, a co nie:



+ Zadania - wolność niczym w "Alpha Protocol". Chcesz rozwiązać cały spór gadaniem i podchodami, nie używając ani razu broni? Proszę bardzo. Nie bawisz się w konwenanse i kochasz klasyczną dyplomację przy pomocy strzelby? Żaden problem. Do każdego zadania można podejść inaczej i nie ma tutaj prowizorycznego uczucia wyboru jak w "Fallout 3", gdzie do rozwiązania zadań de facto prowadziła jedna droga, okupowana przez Super Mutantów i inne ścierwo. Jeżeli posiadasz odpowiednie umiejętności otwierania zamków/naprawy/nauk ścisłych, to tałatajstwo nawet nie będzie miało pojęcia, że przechadzałeś się po ich siedzibie jak panisko. Kilka dróg dotarcia do celu i rozwiązania problemu - to lubię.
+ Perswazja - tutaj naprawdę wiele możesz ugrać gładką gadką i umiejętnościami interpersonalnymi. Dla mnie totalny raj.
+ Tryb "Jestem hardcorem" - to rozumiem. Amunicja waży swoje. Stimpacki i Rad-X nie poskładają Ci kości i leczą stopniowo, a nie automatycznie. Jedzenie, picie i sen są konieczne do przetrwania (taki sam ekranik jak w przypadku radiacji, czyli im dalej wskaźnik idzie w prawą stronę, tym większe konsekwencje). Nasi druhowie mogą umrzeć. Są momenty, gdy trzeba się sporo napocić, ale daje to w końcu jakąś satysfakcje. Co ciekawe tryb można w każdym momencie wyłączyć, więc jak komuś w niesmak takie zmiany, to nie ma żadnego problemu.
+ Sztuka przetrwania - Łiiiii... Moja ulubiona umiejętność powróciła. Prócz dodawania kilku przydatnych w przetrwaniu bonusów, dzięki niej można z różnych śmieci stworzyć prawdziwe survivalowe cudeńka - od proszków leczniczych po jakieś dragi. Alchemia w świecie postapokaliptycznym? Jestem za.
+ Frakcje - jak to z frakcjami. Jednemu się przypodobasz, a innemu nadepniesz na odcisk. Ba! Nawet chodzenie w odpowiednich ciuchach ma wpływ. Nawet na sojuszniczych terenach, chodząc w nieodpowiednim ubraniu, możesz dostać kulkę w łeb od jakiegoś krewkiego strażnika.
+ Radio - świetne kawałki, znakomity prezenter (Wayne Newton i jego zachrypnięty głos to prawdziwy synonim Las Vegas) - czego chcieć więcej. Generalnie głosy są znakomicie podłożone. Jak na dzień dobry zwykły doktorek gada głosem Michaela Hogana (Tigh z Battlestara), to trzeba przyznać, że obsada jest mocna.
+ Brak głupot - póki co nie spotkałem idiotów, którzy budują miasto wokół niewypału bomby atomowej i pierwszemu lepszemu lumpowi dają zadanie jej rozminowania.
+ Perki - bardziej ogarnięte i otrzymujemy je co kilka poziomów, czyli niejaki powrót do elitarności tej opcji.
+ Karawana - postapokaliptyczny Pazaak.
+ Mniej absurdalnych śmierci i latających kończyn - przynajmniej póki co odniosłem takie wrażenie.



- SI nadal głupie jak kilko gwoździ, szczególnie boli to w przypadku naszych kompanów, którzy w ciasnych korytarz zwyczajnie się gubią.
- Graficznie nie stoi to na najlepszym poziomie, a potrafi chrupnąć od czasu do czasu.
- Sporo pomniejszych bugów.

Jak tak dalej pójdzie to New Vegas chyba będzie w końcu Falloutem, o jakim od lat marzyłem. Zobaczymy jednak, bo im dalej w las...
Wczytywanie...