[SESJA ME] Ammon - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Ammon,
- Cholera, czy naprawdę musiałeś stracić przytomność w najprzyjemniejszym dla mnie momencie? Niech cię próżnia pochłonie! - powiedziałem z furią do nieprzytomnego turianina, który i tak nie był w stanie mnie teraz słuchać. Zacisnąłem pięść, by przywalić mu raz w twarz. Kto wie, może odzyska świadomość po tym.
eimyr,
Kiedy wysączyłeś swoje słowa do jego ucha, głowa turianina zwisła bezwładnie. Oddychał słabo, ale najwyraźniej przed chwilą zbytnio się wysilił i teraz odpłynął.
Ammon,
- To jak, powiesz mi coś ciekawego? Mamy tu dużo medi-żelu, więc zapomnij o szybkiej śmierci. - mówiłem do turianina powoli, by każde słowo trafiło do jego nie do końca sprawnej głowy. - Więc, ciężką nogę szefa już poznałeś. Chyba za dużo wtedy mówiłeś, nie? Wiedz sobie, że ja nie lubię ciszy. Dlatego teraz odpowiesz na moje wcześniejsze pytanie lub zapoznam cię z moją nogą. Czekam, i wiedz sobie, że nie pozwolę ci się wykrwawić.
eimyr,
Przez moment turianin śmiał się tylko, a przynajmniej próbował, z krwawymi bąblami tworzącymi się na pancerzu. Dopiero gdy podszedłeś, zrzedła mu mina.
Ammon,
- Już teraz mogę go trochę poturbować? Sądziłem, że najpierw ty będziesz chciał go przesłuchać, ale w sumie ta umowa bardziej mi pasuje. - powiedziałem do szefa. Powolnym krokiem zacząłem iść w stronę leżącego turianina ciesząc się każdą chwilą. Bo każdy musi czuć strach w najgorszych chwilach, a już na pewno, gdy jest się bezbronnym.

- Najpierw powiesz mi dla kogo pracowałeś. - szepnąłem do snajpera na tyle cicho, by tylko on to usłyszał. I tak pewnie zaraz powie mi coś krzycząc, ale niech sobie zda sprawę w jak beznadziejnej sytuacji jest.
eimyr,
- Po co ci to było idioto? Teraz was pozabijam. - zaśmiał się ranny snajper, gdy mediżel zadziałał. Nie czekając wcale na kolejne komentarze, człowiek przykopał mu kilkukrotnie, najwyraźniej niwecząc przeciwbólowe działanie leku.
- Fikasz? Znalazł się, jaszczur nieskrobany! - człowiek znaki przestankowe kontrapunktował kopniakami w poraniony bok - Znalazł się, kogucik! Zobaczymy, jak zaraz będziesz śpiewał!

Szef spojrzał na ciebie krótko - Jak pół dupska zza krzoka. Dla mnie wszyscy jesteście paskudnymi skurczybykami, z tym tam co ci odpadło czy nie. - człowiek splunął brunatną od tytoniu śliną - Zabaw się z nim. Przy okazji możesz się dowiedzieć dla kogo pracuje. Jak rozładujemy to wrócę tu do was.
Ammon,
Gdy szef zaczął coś do mnie gadać, to natychmiast poczułem zapach tytoniu z jego ust. Gość chyba nie ograniczał się do kilku cygar, bo cały czas musiał mieć to świństwo w ustach. Nie martwiłem się jednak o jego zdrowie, po prostu ten zapach działał na mnie drażliwie.

- Oddacie mi tego turianina, gdy już nie będzie wam potrzebny. - odpowiedziałem na szybko do szefa. - Muszę mu zrobić z twarzą to samo, co mnie zrobił. Strasznie to wygląda?
eimyr,
Dotarliście z wysiłkiem na dół, gdzie trwała akcja liczenia strat i mnożenia zysków. Wyładunek prawie dobiegł końca, zobaczyłeś, że wśród was paru zginęło - kilku było rannych. Batarianin, najwyraźniej przeszkolony jako medyk zajął się ramieniem twojego towarzysza, zaś do ciebie podszedł spowity chmurą tytoniowego dymu szef.

- Nieźle cię urządził, asymetrycznie. Ale ty jego lepiej. - rzucił, podając turianinowi pół dawki mediżelu - to wystarczyło, żeby utrzymać go świadomego i żywego, ale zbyt mało, by doprowadzić go do stanu używalności. - Jakieś życzenia? Wisimy wam, jakby nie wasza grupka byłoby krucho. - wskazał na leżących obok napastników - nie byłeś w stanie stwierdzić, czy żyją z tej odległości.
Ammon,
- Jeden z odwodu dosyć mocno oberwał w ramię, ale będzie żył. Gorzej jest z turianinem, który nas ostrzeliwał z dachu. Musiał najpierw dosyć mocno oberwać, by przestać myśleć o wyeliminowaniu nas z gry. Szykujcie tam medyka, bo niedługo się wykrwawi. Mnie zresztą też przyda się drobna pomoc medyka. - powiedziałem szefowi przez komunikator. Schodzenie tymi schodami z dodatkowym obciążeniem było problematyczne. To samo zresztą chyba myślał człowiek idący za mną.
eimyr,
[Głos rozsądku, bo coś Ci umknęło: twój kolega został postrzelony z PM Grom. Gdyby dostał z tej odległości ze snajperki to niewiele by z niego zostało. Poza tym, żaden snajper nie strzela pociskami półpłaszczowymi - taką amunicję stosuje się tylko w broni krótkiej.]

Podnosząc turianina usłyszałeś jakiś fragment bełkotu. Błękitna... banda... pajaców, mniej więcej tak.

Z kolei twój ciężko ranny towarzysz, któremu szok i mediżel pozwolił na jako-takie funkcjonowanie, podniósł jedną ręką, chociaż nie bez trudu, prawie dziesięciokilową armatę snajpera. Jęcząc z bólu pokuśtykał za tobą.
Ammon,
- Na śmierć zapomniałem o tobie. - powiedziałem spokojnym tonem do człowieka - Będziesz żyć, ale ta snajperka wywierciła ci ładną dziurę w ramieniu. Szef - szybko zmieniłem temat rozmowy - wydawał się być zadowolony, że ten palant żyje. W takim stanie nie pomożesz mi go nieść, więc weź tylko jego broń. Wydaje się to być niezły sprzęt, więc szkoda, by tu został.

- Tylko nie skonaj mi w drodze na dół, bo od ciebie zależy moja premia. - kiepsko zażartowałem do ledwie żyjącego turianina, którego właśnie podnosiłem.
eimyr,
- Wzieliście go żywego? Czeka was, kurwa, premia! Nie dajcie mu zdechnąć i dawajcie go na dół, mamy tu jego koleżankę, weźmiemy ich na spytki. - usłyszałeś odpowiedź w komunikatorze - U nas czysto, możecie iść spokojnie. Macie jakichś rannych po naszej stronie?

Spojrzałeś na człowieka - zrzucił połowę pancerza i zobaczył, że trafienie w ramię nie było jednym z tych "herosowskich" postrzałów, jak w vidach na extranecie, gdzie turiański heros zawsze obrywał w ramię, a kulka wybijała czyściutką dziurkę przez mięso. Człowiek oberwał hollowpointem, który trafił częściowo w kość - jej trzon był roztrzaskany, a z tyłu ziała co najmniej pięciocentymetrowa dziura. Bez implantu się nie obędzie.
Ammon,
Zignorowałem zachowanie turianina. Wyprostowałem się zabierając Kata i zgłosiłem się do szefa po dalsze informacje w sprawie tego pyskatego snajpera, który zdołał zdjąć kilku naszych chłopców. - Jeden z turianinów ostrzeliwujących nas wcześniej leży sobie tutaj półżywy. Co mam z nim zrobić? - zapytałem przez komunikator.
eimyr,
- Wal się! - wycedził nienawistnie, acz ledwo zrozumiale, po czym najwyraźniej spróbował cię opluć. Obryzgał sobie w ten sposób pancerz tam, gdzie był jeszcze czysty i pobrudził ci kolano - bo w takim stanie plunąć ci krwią w twarz nie dał rady - I co teraz mi zrobicie złamasy? - wykrzywił twarz w bolesnym uśmiechu.
Ammon,
- No, to teraz pogadamy sobie chwilę, bo za te wszystkie wyrządzone mi krzywdy nie zamierzam ci ulżyć w cierpieniach. - powiedziałem pochylając się nad półprzytomnym turianinem tak, by zobaczył uszkodzoną twarz. Jednocześnie odsunąłem ręką snajperkę, na wszelki wypadek. Po usłyszeniu komunikatu szefa zacząłem nawijać dalej swoim prowokującym tonem. - Oho, właśnie mi przekazano, że was roznieśliśmy. Wiesz co to oznacza? Że dałeś ciała. Powiesz mi coś ciekawego przed śmiercią? Wiesz, jakaś sensowna informacja mogłaby się nam bardzo przydać.
eimyr,
Widziałeś, że cierpi, ma półotwarte oczy i wysiłkiem jest dla niego pozostanie przytomnym.

- Brawo chłopaki! Mamy ich wszystkich. Możemy rozładować w spokoju, na dziś to chyba już koniec. - zawołał szef grupy Słońc przez komunikator.

Poczułeś jak krew wsiąka ci w kołnierzyk koszulki noszonej pod pancerzem.
Ammon,
Ból, a następnie chwilowa ślepota. Właśnie to poczułem, gdy już miałem pociągnąć za spust karabinu. Ten drugi turianin był na tyle wyćwiczony, że nie celując ze swojej snajperki i tak częściowo mnie trafił. Gdyby pocisk został wypuszczony pod mniejszym kątem, to pewnie leżałbym teraz martwy.

Dopiero po chwili odzyskałem wzrok. Zobaczyłem ciemnoniebieskawą kałużę krwi tworzącą się pode mną. Dopiero gdy zobaczyłem leżący wyrostek, zrozumiałem, że zostałem trafiony.

- Ja pier... - powiedziałem znowu sam do siebie. Nie zamierzałem jednak odpuścić, bo turianin-snajper dalej dawał jakieś oznaki życia. Po tym wszystkim trzeba to jakoś zakończyć. Więc pewnie chwyciłem karabin i chwiejnym już krokiem ruszyłem w miejsce, gdzie leżał snajper.
eimyr,
Byliście tak samo szybcy, ale jemu było trudniej celować na leżąco. Pocisk trafił cię w tej samej chwili, gdy dusiłeś już cyngiel karabinu. Potężny, półpłaszczowy nabój trafił cię w szczękę, urywając ci kawałek tylnego wyrostka. Bół oślepił cię na moment, przez co seria, mająca wryć się w serce turianina pociągnęła po połowie jego ciała. Pociski wbiły mu się w pancerz, spod którego wytrysnęła ciemnoniebieska krew. Poranione udo, brzuch, połowa piersi i ramię z barkiem splamiły dach. Leżący turianin charknął coś niezrozumiale i półprzytomnie wypuścił z dłoni pistolet.
Ammon,
Ile k***a zbierzesz jeszcze tych pocisków zanim padniesz martwy!? - krzyknąłem do "trupa" ponownie chcąc mu władować serię pocisków z karabinu szturmowego.
eimyr,
- I co mi teraz zrobicie s***wysyny? A pocałujcie mnie w d*pe! - wrzasnął snajper, po czym błyskawicznie sięgnął po diałko ręczne Kat.
Wczytywanie...