Pierwsze MGowanie - również rozpisane starannie, choć nawet wówczas jedynie hasłowo i jedynie odnośnie kilku punktów fabuły. Najważniejsze, że "tajemniczy nekromanta", który pod koniec zniknął w obłoku magii, napuszczając na drużynę grupę marnych szkieletów, po latach urósł do rangi symbolu, o którym zwykła wzmianka powoduje w bohaterach wyraźne wzdryganie się i niechęć.
Choć nie mogę się nadziwić, że COŚ TAKIEGO http://gexe.pl/121,fi...tarcie-tytanow Jedna rzecz, którą dodałbym od siebie, jest skala wydarzeń, misji, krajobrazów, którą powinniśmy się bawić, by rzucić graczy na odwyk od najwyższego poziomu rozmachu i heroizmu wypełnianych misji i starć. Przydaje się, by nasi sławni w świecie wymiatacze -dziesiątych leveli musieli zmierzyć się z czymś przyziemnym, banalnym, pozornie nie licującym z godnością i rangą wszechpotężnych zabójców smoków/demonów/magusów. Nie chodzi o "jesienną gawędę" i podobne dziwadła, ale chociażby o problem wioskowej plagi zniknięć i śmierci, wytłumaczony obecnością specyficznej hydry w pobliskim jeziorku, służącym mieszkańcom za szambo. Walka wysokopoziomowego barbariana, który jednym ciosem potrafi przeciąć wojownika w płycie na pół ze zmutowanym przez (dosłownie) magiczne gówno hydro-szambonurem? Bezcenne
Wszyscy potrzebują niekiedy chwili wytchnienia. Sesji pozornie nudnej, z perspektywy powalającej, dopiero co zakończonej kampanii na najwyższym poziomie emocjonalnego wzwodu. Pamiętam, pod jak wielce pozytywnym wrażeniem byłem, gdy mój absolutnie boski, omnipotętny mag z Morrowinda, żywa legenda itd., został poproszony o znalezienie spodni faceta, który kąpał się w rzece. Hej, Supermanie! Zapiłem wczoraj trochę, możesz znaleźć moje kluczyki od auta? Coś pięknego.
Choć nie mogę się nadziwić, że COŚ TAKIEGO http://gexe.pl/121,fi...tarcie-tytanow Jedna rzecz, którą dodałbym od siebie, jest skala wydarzeń, misji, krajobrazów, którą powinniśmy się bawić, by rzucić graczy na odwyk od najwyższego poziomu rozmachu i heroizmu wypełnianych misji i starć. Przydaje się, by nasi sławni w świecie wymiatacze -dziesiątych leveli musieli zmierzyć się z czymś przyziemnym, banalnym, pozornie nie licującym z godnością i rangą wszechpotężnych zabójców smoków/demonów/magusów. Nie chodzi o "jesienną gawędę" i podobne dziwadła, ale chociażby o problem wioskowej plagi zniknięć i śmierci, wytłumaczony obecnością specyficznej hydry w pobliskim jeziorku, służącym mieszkańcom za szambo. Walka wysokopoziomowego barbariana, który jednym ciosem potrafi przeciąć wojownika w płycie na pół ze zmutowanym przez (dosłownie) magiczne gówno hydro-szambonurem? Bezcenne
Wszyscy potrzebują niekiedy chwili wytchnienia. Sesji pozornie nudnej, z perspektywy powalającej, dopiero co zakończonej kampanii na najwyższym poziomie emocjonalnego wzwodu. Pamiętam, pod jak wielce pozytywnym wrażeniem byłem, gdy mój absolutnie boski, omnipotętny mag z Morrowinda, żywa legenda itd., został poproszony o znalezienie spodni faceta, który kąpał się w rzece. Hej, Supermanie! Zapiłem wczoraj trochę, możesz znaleźć moje kluczyki od auta? Coś pięknego.