Podgląd ostatnich postów
Minusy - minimalizm w stosunku do rozwoju postaci i ekwipunku, za łatwa, słaby wątek główny, mało głębokie relacje z towarzyszami, ja nie poczułem żadnego klimatu, niezbyt ładne i bardzo ograniczone lokacje - w sensie, że zamknięte.
Plusy - liczebność towarzyszy i ich misje lojalnościowe, ciekawe zadania poboczne, polski dubbing. długość rozgrywki. system walki, czasami zdarzają się nieoczekiwane zwroty akcji, grywalność, brak pojazdu Mako, świetne dialogi, misje na lądzie (jest ich mało, ale w ME1 byliśmy ograniczeni do pojazdy Mako), dużo wyborów.
Ocena - 8/10
ME1 był lepszy mimo swoich słabych zadań pobocznych, krótkiej długości gry, mało zróżnicowanych lokacji i pojazdu Mako. Plusy ME1 - fabuła, klimat, satysfakcjonująca liczba uzbrojenia, grywalność, lokacje są w miarę dobre, choć bardzo ograniczone, towarzysze, polski dubbing, dialogi, wybory, system walki, filmowy charakter. Ocena ME1 - 9/10
Teraz wystarczy połączyć pozytywne cechy pierwszej i drugiej części, co nieco ulepszyć i ME3 będzie świetne.
Sorry, ale wstawianie Mass Effect do kategorii RPG to jest czysty skandal. Nie chcę nikogo obrazić, więc nie skomentuje tego, inaczej się nie da. Argument że RPG to nie tylko statystyki jest za przeproszeniem z d**y wzięty. Pewnie że nie tylko, choć według mnie kluczowy, tylko że jaki inny element z RPG tu występuje? Przecież tu nie ma żadnych wyborów, wybór między jedną lasią a drugą? To może nowy Starcraft też jest RPG? Tam też wybieramy pomiędzy lasią, i tym razem, kolesiem. Cała gra to czysta strzelanka, zerowy element wyboru czegokolwiek, chyba że wybór kolejności odwiedzania planet to ten element RPG.
Jako strzelanka może i zasługuje na wysokie oceny, jednak znam wiele strzelanek o niebo lepszych, choćby Doom 3, który klimatem i akcją bije na głowę ME2.
Ocena użytkowników 9,28 dla ME2 jako RPG to policzek, żaden prawdziwy RPG nie zbliżył się tu nawet do takiej oceny.
Śmiech i płacz naprzemiennie, co się dziwić streamowym stronom typu gamespot za takie kategoryzowanie gier, jak portal nomen omen traktujący o RPG, takie co zalicza do gatunku RPG i jeszcze takie oceny wystawia.
Dziękuję za uwagę.
Cytat
Aha, i RPG dlatego, bo może nie ma tu stosów tabel i rubryk na statystyki, ale rozwijanie postaci jest a skrót "RPG" oznacza w końcu "Role Playing Game" a decyzje, wybory moralne zostały tu zrealizowane bardzo dobrze.
Amen.
Przeszedłem ME2 na poziomie weterana i będę przechodził dalej na wyższych stopnich trudności. Gra moim zdaniem bardzo dobra, wręcz świetna. Świetnie prowadzona fabuła, dialogi i bohaterowie, zadania oraz walka. Jedynę co mnie w grze raziło to CIASNĘ I NIEWIELKIE, choć pozornie duże obszary (np. Cytadela) oraz to, że mamy tu do czynienia z dużą liniościa poruszania się podczas misji i kilka drobnych błedów (np. wchodzenie na jakieś barierki, ludzi, przedmioty i zacinające sie od czasu do czasu ruchy postaci podczas dialogów) i dziwne problemy z połączeniem sie z siecią Cerberusa. Jako, że w ME1 nie grałem to jakieś decyzja z 1 musiały mi zostać narzucone. Tylko, że przez cały czas miałem wrażenie, że gra traktuje mnie jakbym w ME1 dokonywał samych wyborów renegata (mimo, że wybrałem reputację "bohaterski" przy tworzeniu postaci). Mimo nielicznych i niedużych wad gra jest świetna i niezwykle grywalna. Polecam ją każdemu fanowi FPS i RPG. Aha, i RPG dlatego, bo może nie ma tu stosów tabel i rubryk na statystyki, ale rozwijanie postaci jest a skrót "RPG" oznacza w końcu "Role Playing Game" a decyzje, wybory moralne zostały tu zrealizowane bardzo dobrze. Teraz tylko czekać na ME3 i mieć nadzieję, że powiedzonko "Co się polepszy, to się spieprzy" nie zostanie zrealizowane w natępnej odsłonie serii.
Ocena: 9/10 (żałuje tylko, że nie tak wspaniała jak Baldur's Gate 2:()
Dziś ukończyłem. Wstyd się przyznać, ale na najniższym poziomie trudności. Jakoś mi strzelanie nie idzie, choć muszę przyznać, że w tej grze było to nawet ciekawe. W jedynkę nie grałem, więc wszystko wydawało mi się nowe. Nie przepadam za strzelankami - tutaj miało być ich sporo, ale na szczęście je uproszczono. Z drugiej strony dostaliśmy elementy RPG, choć było ich dosyć mało, jak na mój gust. Świat raził pustką. Zamknięte mapy z początku drażniły, ale w sumie upraszczały misje. Może z raz się zgubiłem, ale to wina tego, że w niektórych lokacjach dziwnie rozmieszczono sprzęty. Łatwo było po nich poznać, gdzie rozpocznie się walka - kto normalny zostawia tyle skrzyń na środku? Ułatwienie, ale jednak mocno nierzeczywiste.
Wydobywanie surowców i ulepszenia to dobry pomysł, choć ustawianie elementów stroju (jak i w ogóle poruszanie się po tego typu menusach) było dość uciążliwe. Tak samo w rozmowach - za dużo powtarzających się kwestii, brak oznaczenia tych, które już wyczerpaliśmy. Jednak same teksty niezłe, no i oczywiście romanse, co dla mnie jest dużym plusem. Sam skład zróżnicowany, choć muszę przyznać, że niektórzy zdawali się być lekko bezużyteczni. Pewnie dlatego, że sami pakowali się prosto w ogień, nie korzystając z osłon tak często, jak powinni. Szkoda też, że czasem wpadałem w jakąś teksturę i nijak szło zejść. Pewnie to naprawiają jednak łatki.
Normandia okazała się być fajnym i przyjaznym statkiem, choć szkoda, że tak trudnym do zwiedzania. EDI nie pomagał, zaś wiele pokładów nie było do zwiedzania. Podobnie planety - po co ich tyle, skoro rzadko schodziliśmy na ląd? A gdy już walczyliśmy to przyznaję, że misje na czas czy ta z Jokerem były miłą odmianą. BioWare nie kombinowało i nie udziwniało, dzięki czemu dało się w to grać bez bólu.
Ocena? 8/10. Do RPG to jeszcze trochę brakuje, ale jednak w ME3 chętnie zagram.
Według mnie była to najlepsza gra, w jaką kiedykolwiek grałem.
Walnąłem się jeszcze w ilości członków drużyny, bo jest ich 12, a nie 11. Możliwości jednak z tego powodu tylko przybywa.
Popełniłem błąd w obliczeniach, 1536 możliwych składów jest w przypadku założenia, że jedna konkretna dwójka przeżyje i w tej dwójce nie będzie Samary/Morinth. Należy więc zliczyć ilość możliwych dwójek (a jeśli w dwójce jest Samara/Morinth, to tę ilość przemnożyć przez dwa), a dodatkowo w obliczaniu ilości możliwych końcowych składów dla każdej dwójki zważać na to, by żadna kombinacja się nie powtórzyła (jeśli dodatkowo przy założonej dwójce przeżyje ktoś trzeci, to jest to ten sam przypadek, jak gdyby ten ktoś trzeci był w dwójce, a jeden z dwójki był tym trzecim).
Tak czy inaczej zakładając, że każda kombinacja w obrębie danej ilości przeżywających członków ekipy jest możliwa, to możliwych końcowych składów jest grubo ponad 1536.
Chyba niektórzy nie pojmują, że RPG to nie tabelki i statystyki (Football Manager erpegiem?). RPG to złożona postać w złożonym świecie ze złożonymi wydarzeniami (których nazwanie fabułą jest niedopowiedzeniem ze względu na liniowość fabuły). A Mass Effect - jako seria - jest erpegiem tak rasowym, jak chyba żadna gra do tej pory. Dzięki opcji importowania save'ów z poprzednich części każdy gracz może przeżyć epicką, trzyczęściową przygodę w kosmosie wyłącznie swoim bohaterem na wyłącznie swój sposób. Składów, z jakimi można zakończyć drugą część, jest według moich obliczeń 1536 - zakładając, że w samobójczej misji możliwa jest śmierć dowolnej ilości postaci od 0 do 9 (gdyż dwie na pewno przeżyją) w dowolnych kombinacjach (choć możliwe, że nie wszystkie kombinacje są możliwe, co by zmniejszyło odpowiednio ilość składów, ale te możliwości są i tak nie do ogarnięcia), a dokładając do tego jeszcze jedną ciekawą opcję mamy tych możliwości 1537. Wybory moralne, śmierć bohaterów, nawet romanse - konsekwencje tych wydarzeń, w pewnych wypadkach mające miejsce nawet na przestrzeni wszystkich trzech części, sprawiają, że rozgrywka odbywa się na poziomie, którego do tej pory nie było w żadnej grze. Poziomie, nomen omen, kosmicznym. Dla mnie Mass Effect to Gwiezdne Wojny gier komputerowych, rewolucja, choć na zgoła innym poziomie - nie technologicznym i marketingowym, lecz właśnie fabularnym. I traktuję tu ME jako całość, jeszcze nie zakończoną, bo odnosząc się do pojedynczych części, nie jesteśmy w stanie ocenić obiektywnie tego, czym Mass Effect jest. Gdy przeszedłem pierwszą część, byłem zniesmaczony tym, jak oczywiste były wybory moralne, jak niewielki był ich wpływ na ostateczny kształt fabuły. Teraz wiem, że taka ocena była błędem, bo prawdziwe konsekwencje i skutki tych działań są obecne w kolejnej części. I będą w trzeciej, ostatniej. Dlatego właśnie Mass Effect jest dla mnie nie tylko grą fabularną (czyli RPG), ale jednocześnie uważam ME za najlepszą grę tego gatunku w historii. Zmienić to może tylko jakoś koncertowo spieprzona część trzecia.
Gra naprawde wciaga i ma klimat szczegolnie stacja omega ale wkurza liniowosc tzn.ograniczony swiat gdzie sciezke utorowali programisci.
Malo pomieszczen do zwiedzania na stacjach jak na jej wielkosc , patrz cytadela itp.
Final dosyc krotki i malo zaskakujacy i zgadzam sie ze z RPG to ma nieduzo wspolnego bo zrobila sie strzelanina i masakra zombie.
Mam nadzieje ze w 3 bedzie wiecej swobody i samego rpg.
Gre ocenilbym na 8/10
pozdr
Miło. Dzięki za kulturalny i rzeczowy komentarz =] Pomijam już, że wysnuwasz mylne wnioski
Bardziej chodziło w tym zdaniu o to, że niektórzy pieprzą te wszystkie tabelki, skomplikowany ekwipunek czy ekran rozwoju postaci - bo to nie jest dla nich najważniejsze i wystarczy im tylko pobieżne zarysowanie mechaniki znanej z cRPG (bo ta jest konieczna, aby uznać w ogóle, że jakaś produkcja należy do gatunku komputerowych gier fabularnych). Dla nich priorytetem (wspomniana
esencja - najistotniejsza treść, najważniejszy składnik) jest wcielenie się w role jakiejś fikcyjnej postaci, rozbudowane dialogi i skomplikowane dylematy moralne, swobodne przemierzanie nowych światów oraz rozwiązywanie w nich ciekawych i dających kopa w postaci adrenaliny zadań - pokaż mi jakąś odmóżdżoną strzelaninę, która posiada takie aspekty. No i w takim kierunku właśnie poszły gry takie jak Fallout 3 czy Mass Effect.
"akcja oraz świetna fabuła i dialogi przywodzące nam na myśl kasowe hollywoodzkie filmy" to niby mają być cechy RPG? Ten kto to pisał chyba nie widział żadnej gry tego typu na oczy. Teraz to pewnie każda odmóżdżona strzelanka z dialogami zostanie cRPG.
Poziom głupoty osiągnął tu chyba masę krytyczną ale ważne, że wciąga. O to przecież w tym całym RPG chodzi, o wciąganie. :-D
Trzeba przyznać, że bardzo ładnie panowie z Review Teritory pojechali po całości temu tytułowi.
Zapraszamy do zapoznania się z recenzją gry "Mass Effect 2"!
Niespełna trzy lata temu na konsole Xbox 360 zadebiutowało dzieło kanadyjskiej firmy BioWare, które sporo namieszało w gatunku wirtualnych gier fabularnych. Legendarni twórcy tytułów takich jak "Baldur's Gate" czy "Neverwinter Nights", które były kamieniami milowymi dla cRPGów i wytaczały ścieżkę, jaką miały kroczyć, stworzyli produkcję tak różniącą się od dawno wypracowanego konceptu. Przecież jak do tego zacnego gatunku zaliczyć grę, w której rozwój postaci jest absolutnie szczątkowy, ekwipunek praktycznie nie istnieje, system walki jest żywcem wyciągnięty z topowych strzelanin, a większość elementów została maksymalnie uproszczona? Oczywiście tytuł posiada trzymającą w napięciu fabułę i nowatorski system dialogowy, który wręcz wgniata w fotel, tworząc złudzenie interaktywnego filmu, ale czy graczowi wychowanemu na wędrówkach po Wybrzeżu Mieczy to wystarczyło?... Czytaj dalej!
Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!