Oto druga część tego dziwnego projektu. Zachęcam do pozostawiania propozycji, bo bez tego będzie przynajmniej nudno!
Cytat
Napisano wczoraj, 21:09
Rano będzie za późno. Niech poszuka sobie jakiegoś źródła światła (zabawkowego miecza świetlnego zza łóżka?) i idzie szukać ufoków.
Zadziwiające, jakie śmieci człowiekowi zdarza się zbierać w ciągu dość krótkiego wszak życia. Ultranowoczesny, wyposażony w teleskopową technologię aktywacyjną, foniczną funkcję dźwiękową i własne źródło światła, miecz świetlny był kiedyś prawdziwym oczkiem w głowie Tomka. Zazdrościli mu go wszyscy na podwórku, a potem został porzucony w kącie, gdzie oczekiwał sądnego dnia. A tu proszę, zaistniałe okoliczności miały przynieść mu odpust.
Szybkie załadowanie nowych baterii do korpusu i przestrzeń dookoła chłopaka rozświetlił delikatny fiolet. Nie usłyszał zagrzewającego do boju głosu Obi-Wana, ale biorąc pod uwagę, że układ dźwiękowy musiał już zawierać jakąś elektronikę, ewentualnie mógł to przeboleć. W końcu mógł się sensownie rozejrzeć i zastanowić nad jakimś niezbędnym sprzętem. W końcu miał z UFOkami rachunki do wyrównania, a nie godzi się dokonywać zemsty w samych slipkach.
Korzystając z Góry Niekończących się Ubrań, leżącej na fotelu, odział się stosownie do temperatury panującej na okolicznych terenach, przy okazji dokonując dość ważnego odkrycia, które miało zaważyć na losach całej wyprawy. Wciąż miał na uszach słuchawki i to przez nie nic nie słyszał. Nigdy nie sądził, że aż tak dobrze radzą sobie z tłumieniem zewnętrznych dźwięków, nawet, gdy wewnątrz nie leci żadna muza.
Znów wyjrzał przez okno, musiał uaktualnić dane, skoro odblokował jeden z istotniejszych zmysłów. W okolicznych oknach pojawiły się pierwsze oznaki, że ktoś żyje. Jakieś drobne, rozedrgane światełka, zapewne pochodzenia świeczkowego. Gdzieś niedaleko ryczało jakieś dziecko, pewnie właśnie przepadała mu wieczorynka, a rodzice nie mieli mu do zaoferowania niczego w zamian. Kosmici uderzyli ledwie kilka minut temu, a już wprowadzili totalny chaos do życia prywatnego obywateli. Musiał to jak najszybciej skończyć.
Sięgnął po plecak i bezceremonialnie odwrócił go do góry dnem, wywalając książki, zeszyty i piórnik na podłogę. Edukacja musiała zaczekać, gdy do uratowania miał cały świat. Na chybił trafił wybierał przedmioty, jakie mogły mu się przydać i upychał je po przegrodach tornistra. Miał nadzieję, że w razie czego, znajdzie tam wszystko, czego będzie potrzebował w tej niebezpiecznej misji.
Pozostały już tylko pomniejsze przygotowania. Barwiczką do twarzy nałożył na siebie wojenne barwy, na czole wylądowała przepaska w stylu Rambo, a za pasek wetknął prawdziwą wierną, plastikową replikę nunchaku. Stanął przed lustrem ściennym, które kazał zamontować, by obserwować, jak rosną mu mięśnie i przyjął pozycję. Na dany znak, wyrwał broń zza paska i zaczął nią kręcić jak głupi, próbując powtórzyć sekwencję Brusa Lee. Zakończyło się to już przy pierwszej próbie przerzucenia z ręki, do ręki. Rozpędzona końcówka bezlitośnie palnęła go w palce, które i tak przecież już dość dzisiaj wycierpiały. Złapał się za obolałe palce i zmełł w zębach solidną wiązankę.
Ostrożnie, jakby miał do czynienia z jadowitym wężem, podniósł nunchaku z podłogi i umieścił je z powrotem za paskiem. Już przynajmniej wiedział, jak tego używać. Dać przeciwnikowi, a ten przy ataku połamie sobie palce. Sprytne, ale mogli to umieścić na opakowaniu.
Wziął głęboki wdech, zarzucił plecak na plecy i nacisnął klamkę drzwi od pokoju. Wyszedł na korytarz, prowadzący do drzwi wyjściowych z mieszkania, które znajdowały się bezpośrednio przed nim. Na lewo leżała ogólnie pojęta część dzienna. Czyli salon i kuchnia, po prawej z kolei były łazienka i sypialnia rodziców.