Rozdział II "Wygrana jest, rytuał też, lecz skąd ci orkowie ?"
Finhles wysłał dwóch zwiadowców, żeby poszli po te rzeczy do magazynu. Igoriat zastanawiał się jak długo potrwa nim obrona w mieście zostanie przełamana. Niestety niespełna pół godziny później przyszedł tylko jeden zwiadowca i na dodatek mocno ranny. Zwiadowca zdał raport i powiedział, że kompletnie nic nie ma takiego w magazynie. Finhles załamał się, Igoriat począł rozmyślać, natomiast zwiadowca stracił przytomność z wycieńczenia. Paladyn kazał pobliskiemu alchemikowi wyleczyć zwiadowcę. Igoriat natomiast sięgnął po swe zapiski do kieszeni i szybkim pędem pognał na dziedziniec ratusza miejskiego. Wypowiedział słowa WIERDEATH IRKANTAR i w trybie natychmiastowym znalazł się w wieży. Szybko pobiegł na najwyższe piętro z zaklętym kręgiem. Miał tam drewnianą laskę z metalowym czubkiem. Nagle przypomniał sobie coś istotnego oraz bardzo ważnego i pognał w te pędy do piwnicy, ponieważ zgubił runę teleportacyjną do piwnicy. Szukał, szukał i szukał, poprzewracał wręcz wszytko do góry nogami. Wreszcie znalazł dość średniej wielkości, ale za to bardzo ciężki duży i zakurzony drewniany kufer. Za pomocą zaklęcia przeniósł ten kufer oraz samego siebie na sam szczyt tejże wieży. Otrząsnąwszy się z tych niecodziennych ćwiczeń maga wyjął ze skrzyni kilkadziesiąt brył rudy i ułożył je estetycznie na samym środku kręgu. Wtem mag wziął laskę podniósł dwie ręce do góry mówił zaklęcia i zaraz po tym utworzyła się bardzo jasna łuna światła, która mogłaby oślepić zwykłego śmiertelnika. Jak już czarodziej wiedział, że to już ten czas, powiedział słowa, które ukończą rytuał. Mag zakończył rytuał i w tym samym czasie odskoczył na kilkanaście metrów, rozpoczęło się lekkie trzęsienie ziemi. W tej chwili mag poczuł, że w tych okolicznościach wolałby być teraz na dole, lecz trzęsienie się skończyło, łuna światła będąca sercem całego zaklęcia także znikła. Czarodziej teleportował się na dziedziniec ratusza, patrząc się na tłumy zabitych paladynów jak i też orków.
-Nikt się nie ostał oprócz jednego-Pomyślał głośno Igoriat-bardzo dobrze, idę szukać Finhlesa.
Okazało się, że mag po kryjomu w nocy rzucił potężne zaklęcie ochronne na Finhlesa, co skutkiem tego było, że ten czar zniszczenia nie dosięgnął go. Igoriat szukał paladyna i znalazł wreszcie go niedaleko ratusza, koło bramy wyjściowej. Finhles utracił na chwile przytomność, kiedy potężna fala energii rozeszła się po całym mieście i jego okolicach mag, bowiem bardzo dobrze o tym wiedział podszedł do niego więc i powiedział.
-Wstawaj Finhles już jest po wszystkim-Rzekł głośno Igoriat
-Na Innosa jak głowa mnie boli!!!-Jęknął paladyn
-Dlaczego ty uciekłeś, kiedy się zaczęło... i zwiałeś jak tchórzliwy pies!?-Mówił w szoku paladyn
-Po pierwsze to ja ci uratowałem życie tak więc powinieneś mi podziękować, a druga sprawa nie nazywaj mnie tchórzliwym psem bo możesz gorzko tego pożałować, a po trzecie musimy czym prędzej stąd uciekać!-Powiedział jednostajnie i spokojnie ów Mag
Okazało się, że na ten najazd orków nie będzie jednorazowy. Czarodziej miał wizje, w której Adanos ostrzegał go, żeby uciekali do króla powiedzieć im, że niedługo zacznie się koszmar z orkami, z którymi bardzo prawdopodobnie nie poradzi sobie ów Kraj. Finhlesa zaciekawiła jedna rzecz, że nigdy nie nawiedzali orkowie owych krain. Maga nie zaskoczyło to jednak wcale, bo wiedział, że prędzej czy później zacznie się piekło, ponieważ mroźna zima z północy zmusi orków, żeby przyszli do cieplejszych krajów. Igoriat wiernie wykonywał owe polecenia, bo Adanos powiedział mu, że nagrodą będzie potężny,pradawny miecz Xerion Aldach.
Mam nadzieje że troszkę lepsze