Hehehehe. Ja intensywnie oglądałem serial jeszcze za czasów kanału Wizja 1 czy jak jej było
Muszę przyznać, że dawał on dużo radości. Nie pamiętam co prawda tych głębszych treści w tej serii, niemniej wspominam serial jako jedną wielką kupę radochy. Wszystkimi porami serii wycieka przyjemność z robienia zielonych kosmitek (dla kapitana Kirka , Volkańskich Chwytów Śmierci i wymyślania pokręconych kosmicznych przygód. Coś jak przygody jakie się wymyślało podczas zabawy zabawkami. Nie przeszkadzało człowiekowi, że ma do dyspozycji jednego transformera, gumowego triceratopsa, głowę Barbie znalezioną w trawie i zepsuty świecący helikopter. Jakoś się łączyło i było fajnie. Jasne, nie było tam wiele sensu, ale uciechy cała masa.
I pierwsza seria Star Treka była dla mnie właśnie taka. Serial miał kilka absolutnych absurdów (respektowanie Pierwszej Dyrektywy, he he he) ale czy komuś to przeszkadzało?
Powiem też, że dlatego podobał mi się tak bardzo ten remake Star Treka który wszedł do kin kilka miesięcy temu. Bo nie starał się nadać realiom pierwszej serii jakiejś nadmiernej powagi. Film podszedł z należnym szacunkiem do obciachowego, kiczowatego klimatu oryginału. I zrobił to nad wyraz zgrabnie i sympatycznie.
Skrzywdzony i oszalały zły charakter przejmuje olbrzymi czerwony balon, niszczy to i owo, Kirk nie może znieść Spocka, ale podczas ich pierwszej, pełnej niesamowitych i niebezpiecznych przygód, misji nawiązuje się nić pięknej przyjaźni która odmieni losy galaktyki i poprowadzi ich ku najdalszym zakątkom kosmosu!
I taka powinna być każda produkcja nawiązująca do pierwszej serii.
(Bo jak film nie szanuje swego prekursora to dostajemy coś w stylu filmu Terminator:Ocalenie, czyli filmowy odpowiednik nastolatka który ubiera skórzaną kurtkę, mówi rodzicom, żeby się p*******li i on sam wie najlepiej co powinien robić w swoim życiu. )
*- Serial oglądałem dawno, młodym nastolatkiem będąc, dopuszczam możliwość, że teraz pewne koncepty i "drugie dno" bym odnalazł i może nawet docenił. Byłoby fajnie, ale nawet bez tego zawsze będę miał słabość do serialu.
Muszę przyznać, że dawał on dużo radości. Nie pamiętam co prawda tych głębszych treści w tej serii, niemniej wspominam serial jako jedną wielką kupę radochy. Wszystkimi porami serii wycieka przyjemność z robienia zielonych kosmitek (dla kapitana Kirka , Volkańskich Chwytów Śmierci i wymyślania pokręconych kosmicznych przygód. Coś jak przygody jakie się wymyślało podczas zabawy zabawkami. Nie przeszkadzało człowiekowi, że ma do dyspozycji jednego transformera, gumowego triceratopsa, głowę Barbie znalezioną w trawie i zepsuty świecący helikopter. Jakoś się łączyło i było fajnie. Jasne, nie było tam wiele sensu, ale uciechy cała masa.
I pierwsza seria Star Treka była dla mnie właśnie taka. Serial miał kilka absolutnych absurdów (respektowanie Pierwszej Dyrektywy, he he he) ale czy komuś to przeszkadzało?
Powiem też, że dlatego podobał mi się tak bardzo ten remake Star Treka który wszedł do kin kilka miesięcy temu. Bo nie starał się nadać realiom pierwszej serii jakiejś nadmiernej powagi. Film podszedł z należnym szacunkiem do obciachowego, kiczowatego klimatu oryginału. I zrobił to nad wyraz zgrabnie i sympatycznie.
Skrzywdzony i oszalały zły charakter przejmuje olbrzymi czerwony balon, niszczy to i owo, Kirk nie może znieść Spocka, ale podczas ich pierwszej, pełnej niesamowitych i niebezpiecznych przygód, misji nawiązuje się nić pięknej przyjaźni która odmieni losy galaktyki i poprowadzi ich ku najdalszym zakątkom kosmosu!
I taka powinna być każda produkcja nawiązująca do pierwszej serii.
(Bo jak film nie szanuje swego prekursora to dostajemy coś w stylu filmu Terminator:Ocalenie, czyli filmowy odpowiednik nastolatka który ubiera skórzaną kurtkę, mówi rodzicom, żeby się p*******li i on sam wie najlepiej co powinien robić w swoim życiu. )
*- Serial oglądałem dawno, młodym nastolatkiem będąc, dopuszczam możliwość, że teraz pewne koncepty i "drugie dno" bym odnalazł i może nawet docenił. Byłoby fajnie, ale nawet bez tego zawsze będę miał słabość do serialu.