Gry jednak nie jak wódka? - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
Całkiem niedawno, powołując się na weekendowe wydanie „Dziennika”, informowałem o rzekomej ogólnopolskiej akcji sieci handlowej EMPiK, która polegała na ograniczeniu sprzedaży niedozwolonych gier dzieciom, poprzez wylegitymowanie osób wyglądających na młodocianych lub pytanie pełnoletnich nabywców dla kogo kupują brutalną produkcje. Przedsięwzięcie o tyle ciekawe, co wzbudzające ogromne kontrowersje. Zahaczyłem również o temat nagonki i mało rzetelnego przedstawienia w mediach branży elektronicznej rozrywki. Jak się okazało, artykuł przedstawiony we wspominanej gazecie, do właśnie takich nieuczciwych materiałów należy. Po kolei jednak.
Głos (i swoiste dementi) do przedstawionych w piśmie faktów postanowiła zabrać Dominika Urbańska-Galanciak ze Stowarzyszenia Producentów i Dystrybutorów Oprogramowania Rozrywkowego. Jak się bowiem okazuje opisana przez „Dziennik” sytuacja, dotycząca weryfikacji wieku gracza, ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co polski polityk z uczciwością. Obędzie się bez legitymacji w EMPiKach, a sieć skupi wysiłki tylko na szkoleniu swoich pracowników w zagadnieniu klasyfikacji gier oraz na sygnalizowaniu dorosłym, jakie tytuły są nieodpowiednie dla ich pociech. Wszystko to zgodnie z duchem Kodeksu Dobrych Praktyk stworzonego przez stowarzyszenie.
"Wspomniany dokument nie zawiera sformułowań pozwalających twierdzić, że planowana jest reglamentacja dostępu do gier lub weryfikacja wieku nabywcy. Naszym celem priorytetowym jest prowadzenie akcji uświadamiającej, mówiącej o tym, że gry komputerowe – podobnie jak inne teksty kultury – przeznaczone są dla odbiorców w różnym wieku. Zależy nam na tym, by nabywca wiedział, gdzie znaleźć oznaczenia dotyczące treści zawartych w grze oraz minimalnego wieku gracza." – powiedziała Dominika Urbańska-Galanciak.
Co ciekawe za niedługo o akcji ma zrobić się jeszcze głośniej, gdyż już pod koniec lipca ma się pojawić specjalny spot reklamowy, który będzie puszczany w ogólnopolskich i ogólnodostępnych programach telewizyjnych.
Jak widać z dużej chmury, mały deszcz. Tylko dlaczego zostaliśmy zasypani całkowicie mylnymi informacjami? Cóż, według Pani Dominiki autorka odpowiedzialna za ową kaczkę dziennikarską, celowo nie wspomniała o wywiadzie z przedstawicielką SPIDOR-u, gdyż całkowicie nie współgrał on z opisanym przez autorkę i całkowicie kłamliwym twierdzeniu. Zasadniczo nie powinno to dziwić, gdyż sprzedaż gazety leci na łeb, na szyje i jakoś trzeba zachęcić czytelnika do jej nabycia, a zagranie na emocjach jest jedną z najłatwiejszych praktyk. Tak czy siak, młodsi gracze mogą odetchnąć z ulgą, bo to że będzie "po staremu", nie ulega wątpliwości.