*Cichy podrapał się po brodzie, dając tym samym pozór zamyślenia. Wrócił do wozu, pogrzebał w czymś na przedzie, zamknął drzwi z trzaskiem, wyciągnął fajka z ust, odszedł na dalszy bok i odlał się na pustkowiu patrząc w dal* Romantycznie... *burknął pod nosem, zapiął rozporek, splunął i wrócił do "obozu". Spojrzał po znajomkach, ukucnął i zaczął "myć" ręce gorącym piaskiem w milczeniu"
Sesja Nr 1 - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
*Indianin na żart zareagował zimnym spojrzeniem. Nawet na jego zwykle niezmiennej facjacie zagościła złość. Odwrucił się i zaczął iść spokojnie by się trochę od wszystkich oddalić. Tu było za dużo ludzi, a to niby pustkowie.* Goblin. *Gdy pies podszedł wyciągną jedną z puszek z fasolą i po otwarciu podał przyjacielowi. Usiadł na ziemi i obserwował otoczenie. Gdy Goblin obałamucił połowę sam zjadł resztę.*
[Nie dam tej sesji umrzeć, ot co ]
*Irvine po pewnym czasie milczenia (a milczenia nie lubił) uniósł łeb ku słońcu i spojrzał na psa Jima, po czym wyciągnął do niego łapkę sugerując żeby ten podszedł i dał się pogłaskać* Tej, Francis, głodny? psa na kolację znalazłem. *Zażartował głupio. Inaczej nie potrafił. Czasami było to poczciwe, czasami wkurzające*
*Irvine po pewnym czasie milczenia (a milczenia nie lubił) uniósł łeb ku słońcu i spojrzał na psa Jima, po czym wyciągnął do niego łapkę sugerując żeby ten podszedł i dał się pogłaskać* Tej, Francis, głodny? psa na kolację znalazłem. *Zażartował głupio. Inaczej nie potrafił. Czasami było to poczciwe, czasami wkurzające*
*Szpak przypalił fajkę i skrzywił się* Musimy się tego gówna jak najszybciej pozbyć. W miejsce, w które zdążamy, Tornado nie jest tolerowane *Wytłumaczył, wypuszczając duży obłok dymu* Dlatego rozdajemy *Mruknął jeszcze i oddalił się w stronę Bucka*
[Dobra, teraz możecie sobie porobić swoimi postaciami co chcecie (oczywiście - z rozsądkiem ). Doskonała okazja, żeby lepiej zacieśnić stosunki w drużynie albo uwalić się Tornado. Jak nie pójdzie - to przejdę dalej.]
[Dobra, teraz możecie sobie porobić swoimi postaciami co chcecie (oczywiście - z rozsądkiem ). Doskonała okazja, żeby lepiej zacieśnić stosunki w drużynie albo uwalić się Tornado. Jak nie pójdzie - to przejdę dalej.]
*Irvine westchnął i postukał palcami po kolbie swego karabinu tak jak znudzeni ludzie stukają o blat stołu* A ja może naiwny jestem, ale od tego trzymałbym się z daleka. Nie przepadam za tornadem.
*Zawiesił dłużej wzrok na rozmówcy. Nie inwazyjnie, raczej jakby gapił się szarymi oczami posągu. W końcu burknął coś i sięgnął do kieszeni płaszcza, po czym wyciągnął przed siebie zapaloną benzynówkę* Spraż sobie. *Spojrzał w kierunku horyzontu i skrzywił się* tornado to dobry kawał gambla. Lepiej nie obstawiać komu popadnie...
[Ruszymy, ruszymy ]
Świetnie *Skrzywił się Szpak* W nocy pewnie będzie gorąco, ale co tam... najwyżej zginiemy *Tu wyszczerzył zęby, nie wiadomo, czy z powodu "żartu", czy może odnalezienia w kieszeni jakiegoś podejrzanego skręta* Dobra, właściwie do wieczora możecie się zająć sobą... Jak by wam się wyjątkowo nudziło - któryś z bliźniaków ma trochę Tornado, którym się z chęcią podzieli... Ma ktoś ogień? *Rzucił jeszcze w przestrzeń*
Świetnie *Skrzywił się Szpak* W nocy pewnie będzie gorąco, ale co tam... najwyżej zginiemy *Tu wyszczerzył zęby, nie wiadomo, czy z powodu "żartu", czy może odnalezienia w kieszeni jakiegoś podejrzanego skręta* Dobra, właściwie do wieczora możecie się zająć sobą... Jak by wam się wyjątkowo nudziło - któryś z bliźniaków ma trochę Tornado, którym się z chęcią podzieli... Ma ktoś ogień? *Rzucił jeszcze w przestrzeń*
[ok, załóżmy, że zachowałem się jak prymus, który na pytanie "kto nie może zostać na dodatkowych zajęciach" odpowiada "ja mogę!" xD
Ruszamy coś? ]
Ruszamy coś? ]
[Pytanie brzmiało kto NIE może stróżować, Ell. ;> Chyba, że ja coś źle zrozumiałam w Twoim poście.]
*Blondynka tylko wzruszyła ramionami i wypuściła malowniczy kłąb dymu.* - I tak nie jestem dobrym strzelcem. Przynajmniej będziecie mieli przytomnego i wypoczętego kierowcę i mechanika. *Podsumowała i uśmiechnęła się, jednym z tych rozbrajających niewinnością kobiecych uśmiechów. Ale banda twardzieli i tak chyba na two nie zwróciła uwagi.*
*Blondynka tylko wzruszyła ramionami i wypuściła malowniczy kłąb dymu.* - I tak nie jestem dobrym strzelcem. Przynajmniej będziecie mieli przytomnego i wypoczętego kierowcę i mechanika. *Podsumowała i uśmiechnęła się, jednym z tych rozbrajających niewinnością kobiecych uśmiechów. Ale banda twardzieli i tak chyba na two nie zwróciła uwagi.*
Ja *Mruknął lakonicznie Cichy gasząc papierosa na otwartej dłoni. Skrzywił się i spojrzał w niebo. Płaszcz i bluza z kapturem dawno leżały w samochodzie. Miał na sobie czarną koszulkę i bojówki. Podrapał się po brodzie* Ale za frajer strunować nie będę. Co z sufitem? Stryni coś z niego?
No to w razie ataku masz przesrane - skwitował Irvina Szpak, który przed chwilą wygramolił się z wozu z maczetą przy pasie i Springfieldem zawieszonym na ramieniu - Dobra, słuchajcie - najlepiej, żebyście podzielili czas między siebie. Im więcej ludzi, tym krótszy czas warty - Tłumaczył, z jego głosu zniknęło wcześniejsze rozleniwienie i luz, zastąpione wojskową nutą - Wolimy, byście działali krócej, a za to intensywniej - Zamilkł na chwilę, szukając czegoś w kieszeni - Jak już wcześniej słyszeliśmy Irvine nie będzie brał udziału w warcie. Tak samo ty -Wskazał palcem na Iskrę - Kobiety nie mogą czuwać, chyba, że Starsi się zgodzą. Tradycja taka... etat starszego pełni aktualnie Buck - Mruknął - Ktoś jeszcze nie może czuwać?
Ma psa*Skinął głową na Jima,koniec komunikatu.*
Warta? Coś się dzieje? Jakby co to ja nie mogę. mam słaby wzrok *łgał. Miał świetny wzrok. On spał za dnia, on pośpi i w nocy, darmozjad jeden. No chyba że ktoś go pacnie w tył głowy i zmusi*
Buck, brzydko mówiąc, olał wszystkich dookoła i nadal wpatrywał się w jakiś punkt wysoko na horyzontem. Zaraz jednak ocknął się, podbiegł do Szpaka i szepnął mu coś na ucho. Tamte tylko skrzywił się i jęknął: "No nie, znowu...?". Po czym wszedł do wnętrza minivana. Buck tym czasem odwrócił się do Was i zakomenderował:
-Dziś wystawiamy podwójną wartę - powiedział krótko - Jeden z nas i jedno z Was - Kiedy skończył spojrzał raz jeszcze na niebo w oddali. Splunął, zaklął pod nosem i ruszył wolnym krokiem na szczyt najbliższej (i najwyższej w pobliżu) wydmy.
-Dziś wystawiamy podwójną wartę - powiedział krótko - Jeden z nas i jedno z Was - Kiedy skończył spojrzał raz jeszcze na niebo w oddali. Splunął, zaklął pod nosem i ruszył wolnym krokiem na szczyt najbliższej (i najwyższej w pobliżu) wydmy.
*Ona tylko stała nerwowo poruszając nogą, kolanem konkretnie. Ramiona nadał miała splecione na piersi, a w kąciku ust tlił się nadal pet. Decydując się na opuszczenie swojego bezpiecznego źródła zarobku liczyła na zabawę, szybką jazdę i dużo dużo brakującej jej adrenaliny. A trafiła między jakieś ciepłe kluchy wylegujące się na środku nigdzie zwanego również wszędzie-dookoła-piach, czy zadupie.*
Wybacz, ale po kiego ci informacje od tego snajpera? *Spytał krótko, nie bez pewnej podejrzliwości*
Myślę, wieści od zwiadowcy, za darmo - dobry wybór. *pokiwał głową twierdząco* Można? *zapytał w pustkę i po chwili spojrzał na brodatego*
Dziękuje. *Zawrócił do reszty pod parasolem. Zbliżył się i popatrzył po zgromadzonych. Nie wiedział czy w ogóle będą chcieli mu pomóc. Była to dziwna zbieranina charakterów. Cokolwiek zadecydują Jim czuł, że duchy go prowadzą we właściwą stronę. Już niedługo trafi na coś. Jednak nadal było coś niepokojącego, nieuchwytnego. Przekręcił w palcach mały talizman modląc się o pomoc.* Chcę byśmy tu zostali do jutra, muszę porozmawiać z tym snajperem.
Ech... - Buck lekko się skrzywił - to nie zostaniecie na herbatkę, taaa? - Wstał po czym zbliżył się do Jima - Słuchaj, bracie. Mam dla Ciebie dwie złe wiadomości i jedną dobrą. Po pierwsze - Ganger wyliczał na palcach - PP wróci dopiero jutro. Po drugie: wczoraj na tereny przez które mogli przejeżdżać twoi... emmm... "znajomi"... przeszła małą burza piaskowa. Więc szukanie tropów w takim przypadku można włożyć między bajki. Ale łam się, przyjacielu - Buck poklepał Jima po ramieniu - pomożemy Ci - uśmiechnął się, po czym wrócił na swoje wcześniejsze miejsce.
*Pustynny wilk schował skórę znów do kieszeni.* Jeśli to nie problem chcę porozmawiać z panem PP jak wróci. Bardzo mi na tym zależy* Zaczął iść w stronę samochodów. Zatrzymał się na chwilę i wrócił. Stanął zwrócony do towarzyszy drogi i milczał czas jakiś. Miał widoczne problemy z tym co chce powiedzieć.* Przygotuje nas do drogi, chcę sprawdzić ten trop po tym jak dowiemy się szczegółów, to dobry kierunek jak każdy inny. *Po tych słowach stał jeszcze chwilę i obrócił się w stronę wozów.*