Tylko noooby korzystają z mocy kamienia ;D. Trzeba biec na pohybel! I patrzeć, czy trup ściele się gęsto... aż do skutku.
Megakozioł - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
E, przesadzacie panowie Oczywiście, w otwartej walce wszystkim na raz nie stawi czoła żadna postać, ale gdzie mięśnie nie mogą, tam mózgiem cza ruszyć. Przy każdej takiej walce, bez względu na klasę, trzeba przygotować się na serię kilkusekundowych starć i ucieczek za pośrednictwem kamienia teleportacyjnego, poprzedzonego zastosowaniem "Niewidzialności" w formie czaru lub napoju. Niewidzialni uciekamy w kraniec grobowca, wyciągamy do walki najbliższy miecz lub dwa (uprzednio odpowiednio sterując najemnikiem i towarzyszami, by czekali grzecznie w pułapce, którą zastawimy) i tam, systematycznie, jeden po drugim, wykańczamy miecze.
Pokonałem je jak grałem łotrzykiem i jako towarzysz ten mnich krasnolud. Sam nie wiem jak to zrobiłem bo jak kiedyś grałem Mnichem a jeszcze wcześniej Paladynem to mi się to nie udawało. Ba, dostawałem taki oklep że nawet mi smutno było
Użytkownik Kaladan dnia niedziela, 19 sierpnia 2012, 15:30 napisał
Też latające miecze w 1 rozdziale.
Nie wiem czemu one takie potężne : D
Nie wiem czemu one takie potężne : D
No cóż KP 20, Potężny Atak, Rozpłatanie, Specjalizacje, Ulepszone TK, dodatkowe obrażenia 1k6 i inne koksy. Nie ma rady, chyba ani razu nie udało mi się ich wszystkich pokonać, niezależnie od wybranej klasy postaci. Jedyna rada to chybcikiem się zakraść, brać co potrzeba i zmykać.
Też latające miecze w 1 rozdziale.
Nie wiem czemu one takie potężne : D
Nie wiem czemu one takie potężne : D
Dla mnie zdecydowanie te miecze w piwnicy w Czarnystawie, strzegace relikwi. Jedyna walka w ktorej musialem kilka razy uciekac i odpoczywac. Wiadomo, postac nie jest wtedy jeszcze zbyt silna, ale nawet Klautha w koncu pokonalem za jednym podejsciem, a tu sie nie dalo.
A ten polork w drugim akcie tez mi dal popalic...
A ten polork w drugim akcie tez mi dal popalic...
O matko... O ile pamiętam, to miał płytówkę(nie pamiętam +ile, w każdym razie była najlepsza, jaką znalazłem ), Buty Szybkości, Amulet Naturalnego Pancerza(bodajże +5), Płaszcz Skrytowieży, Pierścień Elfów(taki zakupiony u handlarza w Neverwinter, zwiększał odporność na magię), reszty nie pamiętam, w każdym razie chodził bez Hełmu Postać była ogólnie Elfem, więc te wszystkie bonusy się ładnie sumowały - Niewrażliwość na Strach, Widzenie w Ciemnościach itp.
Żeby nie było spamu - nieważne jaką postacią bym nie grał, nawet taką, jak wyżej wymieniona, zawsze miałem problemy z tym półorkiem nasłanym przez Bractwo w drugim akcie. Jak skurczybykowi poszedł krytyk na mojego krasnala, to mi się płakać zachciało
Żeby nie było spamu - nieważne jaką postacią bym nie grał, nawet taką, jak wyżej wymieniona, zawsze miałem problemy z tym półorkiem nasłanym przez Bractwo w drugim akcie. Jak skurczybykowi poszedł krytyk na mojego krasnala, to mi się płakać zachciało
Użytkownik Kiyuku dnia wtorek, 1 lutego 2011, 18:26 napisał
Hah, po twojej wypowiedzi Wiciu, top przypomniała mi się moja najpotężniejsza postać, jaką kiedykolwiek grałem - połączenie Palka, Czarownika i jakiegoś Epika(Mistrza Broni bodajże) importowana do podstawki z HotU. Bajer polega na tym, że leciał na dwa półtoraki(ulepszone na full, z błyskawicami ), i większość mobów ściągał na hita. Przy Destherze zaszalałem w trybie Potężnego Ataku i wszedł krytyk... myślałem, że się z nim pobawię, a tu padł po jednym ciosie
heh i nici z zabawy były Ale postać bardzo ciekawa, oprócz półtoraków to jakie miała sprzęty w sensie zbroję itd ?
Hah, po twojej wypowiedzi Wiciu, top przypomniała mi się moja najpotężniejsza postać, jaką kiedykolwiek grałem - połączenie Palka, Czarownika i jakiegoś Epika(Mistrza Broni bodajże) importowana do podstawki z HotU. Bajer polega na tym, że leciał na dwa półtoraki(ulepszone na full, z błyskawicami ), i większość mobów ściągał na hita. Przy Destherze zaszalałem w trybie Potężnego Ataku i wszedł krytyk... myślałem, że się z nim pobawię, a tu padł po jednym ciosie
Ach przypadkowe zabijanie NPC to mój główny problem. Kiedyś zabiłem, prawdopodobnie, jakiegoś mieszczanina i cały Czarnystaw się na mnie uwziął - a ja tak chciałem być Neutralny .
Ten pan nazywał się Brat Thoras i fajnie się go glanowało czarownikiem Zawsze uwielbiałem stać sobie i robić counterspell. Z mieczami w Czarnystawie zawsze była gimnastyka. Zwykle robiłem tak, że rzucałem czym prędzej niewidzialność, uciekałem gdzie pieprz rośnie i wyciągałem je pojedynczo za schody, teleportując się co chwila gdy ginął mi najemnik. Co zaś się tyczy Desthera, to kiedyś go zabiłem (po tym, jak się poddał) i było ciężko, ale dało się, choć nie było to warte wysiłku.
O Matko... Lio, weź mi nie przypominaj tego kolesia(członka Tajemnego Bractwa)... tylko wtedy mój Woj dał ciała Miał tą głupią aurę strachu, z którą mój Krasnoludzki Woj nie dawał sobie rady Gdyby nie ona, nie miałbym najmniejszych problemów - na tym samym poziomie ściągnąłem na jedno uderzenie Trolla...
Z innych warto by wymienić walkę w grobowcu Nevera w Czarnystawie... dla mnie była niemożliwa do przejścia, szczerze to Linu zajęła te miecze, a ja zajumałem tą zbroję bez walki Z Destherem nie miałem najmniejszych problemów - krytyk z Dwuręcznego Topora, to nie jest coś, co chciałbym dostać
Z innych warto by wymienić walkę w grobowcu Nevera w Czarnystawie... dla mnie była niemożliwa do przejścia, szczerze to Linu zajęła te miecze, a ja zajumałem tą zbroję bez walki Z Destherem nie miałem najmniejszych problemów - krytyk z Dwuręcznego Topora, to nie jest coś, co chciałbym dostać
W pierwszym rozdziale miałem problemy w pokonaniu Rogatych Żuków w Dokach. Strasznie dużo zadawały obrażeń insekty jedne. W kolejnych to zdecydowanie ten martwy członek Tajemniczego Bractwa z Luskanu oraz obie Ręce Moragi.
To są właśnie "uroki" grania wojami. Natomiast frustracja żałosną ilością expa po jakimś superupierdliwym starciu zdarzała się nie raz.
Dla mnie najtrudniejszy był bitewny pożeracz - dziad miał taki gruby pancerz, że tylko krytyki wchodziły. Gdy po 30 minutach padł prawie oszalałem patrząc jak mało expa dał. A co do taktyki to mój gość też miał duży pancerz i ataki pożeracza nawet krytyczne nie przechodziły. Zostawiłem grę na 30 minut wróciłem to pożeracz był martwy.
A ja się lubiłem posilić na pancerze. Najpierw przechodziłem przez drzwi, stawałem tuż za nimi, więc mogły mnie atakować maksymalnie dwa na raz, a gdy już się człowiek napocił i pokonał je wszystkie, zbierając przy tym sporo doświadczenia, to dopiero wtedy kładłem kamień na postumencie i dostawało się kolejne 100 PD czy coś koło tego.
Użytkownik ^ZORG dnia wtorek, 16 września 2008, 14:56 napisał
Hmm... był taki moment w 1roz, że przenosiło nas do twierdzy Helma - tam były takie pancerze(chyba pancerne horrory czy jakoś tak) - dość trudne jak na tamten okres gry.
Też nie mogłam ze z nimi za nic w świecie poradzić. Zwłaszcza, że ma się wtedy poziom dobry do walki z gobaskami p
dla mnie też desther (dobrze że go nie trzeba było do końca dobijać)
No cóż, takiej trudności dużej to mi żaden nie sprawił. Ale najbardziej jakby wkurzający był chyba Desther (czy jak mu tam).
Najtrudniej mi się walczyło z tymi dwoma smokami przed moragą.
A co do Moragi. Wojem wbiegasz i nawet nie trzeba komentować co się robi a magiem to...Zatrzymanie czasu, plugawy uwiąd i większe związanie sfer. Takie zestawienie gwarantuje wesołą walkę XD
A co do Moragi. Wojem wbiegasz i nawet nie trzeba komentować co się robi a magiem to...Zatrzymanie czasu, plugawy uwiąd i większe związanie sfer. Takie zestawienie gwarantuje wesołą walkę XD