To może porównajmy sobie RNR i Trance.
Trans zazwyczaj ogranicza się do jednej, czasem dwóch osób, trzech, czterech, piętnastu, ale nie ważna jaka jest ilość, wszystko tak naprawdę za człowieka robi maszyna. Maszyna która jest w pewnych znaczeniu instrumentem, jednak ta, wyręcza człowieka. Przy tworzeniu rocka, nie ma czegoś takiego że wciskamy i 'leci', wciskamy drugie, leci drugie. Nie chodzi Buka też o to kto jak dobrze na czym gra, ale też o kwestie zgrania się na przykład, gdyż maszyna zgrywa się za człowieka, a w rocku każdy odpowiedzialny jest za inny instrument i każdy musi się swoim dopasować do innego tak by powstało coś. Oczywiście jeżeli ma się spore doświadczenie to nie robi większego problemu. Niby wie się co ma się grać, ma się ustalone swoje nuty i wszystko gra, ale w praktyce jest zupełnie inaczej, gdyż trzeba wiedzieć kiedy zacząć grać to czy tamto, kiedy to a tamto skończyć, tak szybko, tak wolno.
Niby tutaj i tutaj wykonuje się jakąś czynność, więc obie można nazwać ambitnymi, ale by stworzyć czysty trance, trzeba znać instrukcję obsługi maszyny, wiedzieć gdzie jaki kabelek podłączyć, oraz mieć jakieś poczucie rytmu - wszystko, czyli nic i trochę $.
Najbardziej chyba interesuję mnie elektronika żywa. Łączona z prawdziwymi instrumentami, z prawdziwymi artystami, których sam głos wprowadza w trans, a nie przestery i tandeta. Gdzie widać jak perkusista naprawdę się wypaca, ale również w tle wprowadzone są sekwencje np. ambientowe lub inne śmieszne sample. Czyli inaczej, to wszystko sprowadza się do rocka alternatywnego, dziś już częściej nazywanym indie (kiedyś ta nazwa była popularna tylko w GB), ale to już zależy jakie jest natężenie obu, jaki wydźwięk, który szufladkuje do właściwej nazwy rzecz jasna.
Tak Coma, to niestety kicz. Grają poprawnie to trzeba im przyznać, ale liryka denna, patetyczna i żałosna, co bardzo pojmowane jest właśnie przez głupie nieszczęśliwe ze swojego życia nastki. Wokalista, Rogucki, szkoda gadać. Kawał ciężkiego buraka. Nie podoba mi się głos, a o charakterze nie wspomnę bo inaczej niż wulgarnie opisać go nie można.
A co do przesłania tekstów. Najpierw jest muzyka, potem teksty, które są pod muzykę. Nie zawsze musi być tekst dobry, aby granie było dobre. To już zależy wyłącznie od tego kto pisze te teksty
Czasem tekst jest na tyle nie ważny, że pisze się byle co na poczekaniu, by po prostu na próbie wszystko trzymało się kupy.