Ściąganie - nasz sport narodowy - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Bhaal998,
Ogólnie jest jeden dobry sposób, aby nauczyciele zwracali uwagę na inne osoby, a nie na was. Trzeba udawać grzecznego i słuchającego nauczycieli. Wtedy nauczyciele myślą: "Nie będę tracić na niego czasu, on i tak nie ściąga, skoncentruje się na innych". O ile w podstawówce raczej nie było problemów z nauką, o tyle w gimnazjum (czyli teraz) ściągi robie średnio co 3 sprawdzian.
tomasz95,
Dam wam radę.

Pomyślcie o tym że jak nauczycie się na 5 to potem wszystko jest dobrze a jak ściągacie to ten od kogo ściągacie musi być nauczony na sprawdzian a nauczyciel może was przyłapać.


Więc sami zdecydujcie co lepsze.
krzyslewy,
Ja w podstawówce nigdy nie ściągałem. Pamiętam, jak raz się wkur.. gdy mnie oskarżono o ściąganie, kiedy dostałem 5. Nauczycielka powiedziała mi, że dostaję 1 razem z moim kolegom, bo podejrzanie nie zrobiliśmy żadnego błędu, a siedzieliśmy w tej samej ławce (czy to powód do dostania 1?!). Zaraz opieprzyłem kolegę, on się zarzekał, że nie ściągał, koledzy po mojej stronie byli, bo nie wiem czemu, ale każdy uważa, że drzemię w sobie duże pokłady mądrości No ale nauczycielka się uparła. Naskarżyłem mamie, poszła do niej i okazało się, że żartowała Z nią to w ogóle jaja były, potrafiła się na nas drzeć, a raz nawet na przerwie nagrywała mnie z kolegami, gdy się wygłupialiśmy trochę. Tylko ja to zauważyłem początkowo, ogarnąłem ich dosyć szybko, choć wpierw mi nie wierzyli. Zdecydowało to, że kamera komórki była skierowana zawsze na nas, gdzie byśmy się nie poruszyli, to nauczycielka zmienia pozycją i komórką prosto w nas. Zrobiliśmy jej raban na lekcji, a ona, że nie słusznie ją oskarżamy, że jesteśmy kłamcami i dostaliśmy opieprz. Potem się rozchorowałem i nie było nikogo, kto by podburzał "lud", więc sprawa przycichła.

Za to teraz gimnazjum ściągam nagminnie, ale tylko prace domowe. Powinno się ich zakazać. Najczęściej prace są zadawane z matmy, a ja już się w niej dawno zgubiłem. Zmiana nauczycielki na gorszą, tematy robiła za szybko, ja jeszcze chorowałem przy Pitagorasie i tak jakoś się źle dla mnie ułożyło (1 klasa - 5, 2 klasa - 3). Trzeba też wspomnieć, że 1 klasie prace domowe z matmy odrabiałem - na lekcji. Gnałem do przodu i ścigałem się z kolegą w zadaniach. I tylko pytałem się: "które zadanie następne?".
Raven Captain,
Moje ściąganie zazwyczaj wygląda tak:

Nauczyciel siedzi sobie za biureczkiem, ewentualnie chodzi po klasie i pilnuje żeby nie ściągali. Jego spojrzenie pada na mnie, zauważa że spoglądam na zegarek, myśli sobie ,,pewnie sprawdza ile mu zostało czasu zanim będzie musiał oddać sprawdzian'', a tymczasem do zegarka jest sprytnie przyczepiona ściąga z której mogę całkowicie bezpiecznie korzystać (jeszcze nigdy mnie tak nie wykryli, choćby nie wiem jak czujny był nauczyciel).

Inna sprawa, że taka ,,ściąga zegarkowa'' choć genialna i potężna to jednak nie mieści się na niej zbyt wiele. Dlatego zazwyczaj mam pochowane w rękawach kilka innych ściąg których używam kiedy nauczyciel nie patrzy

Czasami zdarzają się lepsze okazje do ściągania np. kiedyś jedna nauczycielka na sprawdzianie była pochłonięta robieniem czegoś przy swoim biurku i nie poświęcała zbyt wiele uwagi klasie co pozwoliło mi na ściąganie z otwartej książki dokładnie tych informacji które były potrzebne (książka znajdowała się w otwartym plecaku, który ustawiliśmy z kolegą pomiędzy krzesłami. Była idealnie otwarta na właściwej stronie ).

U nauczycieli którzy mniej czepiają się ściągania zdarza mi się ściągać prost z książki, jest to bardzo trudne, ale możliwe - trzeba wiedzieć gdzie i jak trzymać książkę i idealnie wykorzystywać każdy moment kiedy uwaga nauczyciela skupia się gdzie indziej.
Nawet jak każą mi zostawić wszystkie rzeczy i iść do pierwszej ławki (coby nauczyciel miał mnie na oku - tyle, że to się nie sprawdza, bo jak chodzi po klasie, to przez część czasu i tak jest daleko ode mnie), to wynoszę tam książkę chowając ją za plecami (wcześniej wyjmuje długopis z piórnika czy coś tak długo aż nauczyciel zostanie przez kogoś zagadany i będzie patrzył gdzie indziej, kiedy będę szedł do pierwszej ławki)

O ściągach ukrytych w kieszeniach, okularach czy przyczepionych do krzesła albo do podłogi już nie będę pisał
Obserwator,
Ha odświeżę stary temacik na gexe
W życiu nie ściągałem na żadnej kartkówce czy sprawdzianie.Nie miałem po prostu takiej potrzeby.Zawsze udawało mi się nauczyć na jakiś przedmiot i nie widziałem potrzeby aby to robić.
Raphagorn,
Temat się zestarzał, to się go odmłodzi.

W podstawówce ściąganie mi się nie zdarzało, pisanie lekcji w szkole na kolanie to był rzadki widok. W gimnazjum wszystko zmieniło się diametralnie: niewiele osób tu odrabia lekcje w domu - wszystko leci 'na kolanie' albo po prostu wcale (szczególnie jak nie ma od kogo spisać, bo akurat w ogóle nikt nie odrobił). Ja... hmm, właściwie nie ściągam... w przeciwieństwie do wielu innych osób uczę się zwykle jakoś... Dostaję dobry stopień... Naprawdę, dobry stopień dostaję... A po sprawdzianie nie pamiętam totalnie nic. Co też oczywiście zależy od przedmiotu. Inni natomiast (nie wszyscy oczywiście) zrzynają ile wlezie. Ja jakoś daję radę samodzielnie... Kurde, niezły jestem Noooo, a najśmieszniej jest, odkąd ktoś rozpuścił po klasie adres strony, na której są testy z geografii... Z ostatniego sprawdzianu było 100% piątek... Taaak, robię mały wyjątek dla geografii...

Ale to dopiero gimnazjum, dalej zobaczymy...
Lenwe,
U mnie na geografii jest śmiesznie, na ścianach wiszą mapy wszelakie, nauczycielowi nie che się ich zdejmować dla jednej raptem klasy, a ja siedzę tuż obok nich:D Co ciekawe w mapce i tak błędy mam najczęściej(idiota? może...xD), ale ogólnie to nie trzeba ściągać jak się uważa na lekcji(taaa jasne ;p),ale czasem się nie da usiedzieć, jest tyle ciekawszych rzeczy, jak chociażby ruch samochodowy na ulicy...;p
A tak poza mapką z geo to nie ściągam, bo jestem zbyt leniwy żeby przygotować ściągę, a co dopiero żeby zakuwać. Z maty najlepiej się człowiekowi uczyć rozwiązywać zadania na klasówce, ta adrenalina... i fizę też najlepiej w taki sposób, ale to już nie na temat...
Tokar,
Też problem... Samodzielnie działaj, przy okazji może się coś wbić do łba :'d
Diego de Gallin,
U mnie w klasie wyniknął problem że nie ma nikogo na tyle mądrego by można było od niego ściągać.
kuchikisan,
Ściągam tylko jak czegoś naprawdę nie wiem, nie idę na sprawdzian z założeniem zżynania. W miara możliwości uczę się, ale sami wiecie jak to jest ;]
Melzar Mizzrym,
Też miałem całe systemy ściągania jak w przypadku Favara, ściągał prawie każdy jak mógl i kiedy tylko mógł. Powiem, że nie lubię ściągać nie przeszkadza mi to czy ktoś odemnie ściąga, czy jak od kogoś, bo ściąga każdy bez wyjatku, ale wolę po prostu się owej rzeczy nauczyć. Zawsze robię ściągi choć prawie nigdy z nich nie korzystam. Jest to trochę formą uczenia się i jest skuteczna. Szczegółnie jeżeli ma się problemy z pamięcią krótkotrwałą. Można przed egzaminem szybko sobie parę rzeczy przypomnieć. Czasem nawet umawiałem się z daną osobą, z którą wiem że będę siedział w ławce podczas pracy klasowej. Ja uczyłem się 50% a kumpel 50% i niezależnie jakie grupy podostawalismy zawsze wychodziło się z dobrymi ocenami. Dobrą formą ściągania jest też na szybko gdy przy biurku nauczyciela zbiera sie tłum ludzi chcących oddać swoje prace. Z długopisem i jakimś zeszytem w ręku staje się na końcu kolejki tak by nauczyciel nie widział i szybko spisuje się co się da, czego się nie ma etc etc. Zresztą co ja będę tak wymieniał jest tysiące sposobów i lepszych, a mnie palce bolą i nie chce mi się dale pisać.
Finrod,
Pierwszego dnia w liceum, pomyliłem się w podziale godzin i przyszedłem na drugą lekcję. A że moja skromna klasa liczyła sobie raptem 36 osób, to jedyna wolna ławka, to była, oczywiście, ta pierwsza. Ludzie się jakoś, przez ta godzinę, niezwykle przywiązali do swych miejsc i nikt się nie chciał ze mną zamienic. I tak już zostało.

Piszę o tym dla tego, że przez całe trzy lata dziękowałem opatrzności, iż tak się stało.

Czujni nauczyciele kierowali zazwyczaj (praktycznie zawsze) swe spojrzenie ku podejrzanym tyłom klasy. Ów 'tyły' na sprawdzianach miały więc naprawdę ciężko. Tymczasem ja, przez całe liceum, na prawie każdym teście, siedząc w pierwszej ławce, na różne sposoby ze swym kolegą wymieniałem wiedzę. Zgodnie z zasadą: "najciemniej jest zawsze pod latarnią".I nie zostałem nigdy przyłapany.
Z tego samego względu, przez całe trzy lata, tylko parokrotnie zostałem zapytany o coś na lekcji (nie dla tego, że byłem jakoś nadprzeciętnie głupi) - nie chodzi mi o odpowiedź ustną, bo to zupełnie co innego i każdy przepytany byc musi.
Nauczyciele patrzali zazwyczaj wgłąb licznej klasy i nie zwracali uwagi na tych z przodu. Często było tak, że siedziałem za plecami profesora, który chciał 'wyjśc do ludzi' (i to zarówno podczas lekcji jak i na sprawdzianach) albo siadał na brzegu ławki.
Dodatkowym minusem siedzenia z tyłu jest złudna pewnośc siebie, której siedzący z przodu nie mają.

Tak więc, jak to opisałem, moje usadowienie dośc znacząco ułatwiło mi czasu przetrwanie szkoły średniej.
^ZORG,
Tak tak! Czasami nauczyciele nie maja nic do roboty i szwendają się po klasie (biologiczka zawsze na spr podlewa kwiaty) albo są zbyt zajęci by się nam przyglądać (matematyczka zawsze buszuje w biurku).
Tamc.,
Wiesz... zawsze znajdą się nauczyciele, u których dużo łatwiej ściąga się właśnie w pierwszej ławce niż gdzieś tam z tyłu. ;>

Pamiętam, kiedyś na PP przed sprawdzianem przesadziła mnie do pierwszej ławki. Zdenerwowałem się, że ho, ho, gdyż w planie tego nie było, a ściągać miałem w ławce przedostatniej. Nie dość, że ławka w pierwszym rzędzie, to na wprost biurka - połączona z nim. Na co wpadłem?

Ha! Oparłem sobie ściągę o jej torebkę. ~~
^ZORG,
hmm... to może ja powiem jak u mnie ze ściąganiem: Jest źle, bardzo źle. Kiedy w dawnych klasach siedziałem w ostatniej ławce to i owszem czasem się zdarzało, ale teraz gimnie jest niedobrze - jako, że jestem wielki byku (duży po prostu) posadzili mnie z kumplem w pierwszej ławce przed nauczycielką a tam ściągać jest baaardzo ciężko...ale się nadal czasem zdarza. Tak dla wyjaśnienia: niby jestem duży i w ogóle ale jestem zupełnie spokojny i niegroźny
Dany,
Jeśli chodzi o takie typowe ściąganie na klasówkach, to było z tym u mnie różnie na przestrzeni lat i szkół. W podstawówce właściwie nie pamiętam, pewnie coś ściągałem. w gimnazjum ściągałem od kolegi, który był ode mnie lepszy z matmy. Tak to raczej nie miałem od kogo ściągać W liceum właściwie miałem niewiele przypadków ściągania, choć pamiętam ściąganie deklinacji z niemieckiego i kilka rzeczy na mapówce z geografii.
Najciekawiej jest na studiach. Ponieważ przypadek zajrzenia do czyjejś pracy lub spojrzenia na karteczkę miałem chyba 2 razy w ciągu dwóch lat. Doszedłem do wniosku, że nie opłaca się ściągać. Jeżeli zostaniesz przyłapany oblewasz, poza tym najczęściej to ja byłem najlepiej nauczony i ściąganie tylko by pogorszyło wynik. Nie widzę sensu w przychodzeniu na kolokwium lub egzamin i zajrzeniu do zeszytu na kilka godzin wcześniej. Albo się chce studiować albo nie. A tak przychodzisz, oglądasz pytania i wychodzisz po pięciu minutach zamykając za sobą drzwi. Chyba większość osób to widziała, gdy po przeczytaniu pytań połowa sali wychodzi.
Natomiast na naszym wydziale studenci stworzyli serwis internetowy, na którym jest forum oraz pliki. Są to informacje dot. przedmiotów, notatki, z zeszłych lat, zdjęcia wyników, notatki innych, zdjęcia slajdów z wykładów lub nawet projekty w CADzie. Niestety nauczyłem się, że ślepe korzystanie z tych materiałów też może pogrążyć, bo często notatki ze starszych lat mają takie błędy, że ręce opadają
Odnośnie projektów, to są one na tyle dobre, że zawsze ludzie sobie mogą konsultować między sobą swoje prace i szukać błędów. Poza tym muszę przyznać, że mam kolegę, który jest zapaleńcem w projektowaniu mechanizmów i miał normy i materiały do większości części. Warto było się popytać go przed oddaniem pracy.
A ze śmiesznej akcji na kolokwium, to zapamiętałem zwłaszcza jedną. Kolokwium zaliczeniowe z elektroniki, kolega raczej niewiele potrafił. No to by nie oddać pustej kartki, narysował "krowę tranzystorową", czyli krowę z symboli tranzystorów. Inni doktorzy z instytutu zazdrościli jej naszemu wykładowcy
Ekhtelion,
A racja. Też to miałem. Prowadziła to kobietka co chyba uczyła przy okazji Chemii, Biologii i Informatyki jeszcze. Przebojowa była.

Fajny przedmiot. Choć bardziej by się można na nim skupiać na takich rzeczach jak podatki, kwestia emerytur i to wszystko co potrzbene do życia w dzisiejszym biurokratycznym świecie.
Tamc.,
Podstawy Przedsiębiorczości.

[Dodano po 41 sekundach]

Ha, Nazinek mnie uprzedził. ~~
Nazin,
Podstawy Przedsiębiorczości

Co do tematu to w sumie u mnie bardzo podobnie jak u Tamc.a
Tyle że priorytety są trochę inne... Matematyka, angielski, polski i przedmioty zawodowe. Reszta jakoś nie specjalnie przydatna... więc się ściąga jak się da ;p czasem się pouczy w sumie też zależy od ogólnego nastroju i od tematu, nauka nie przychodzi mi z jakąś trudnością ogromną, a dodatkowo jak nauczyciel ciekawie prowadzi lekcję to ogromna ilość informacji w głowie zostaje
Co do zadań domowych to zasadniczo staram się wszystkie odrabiać, u nas jest ten plus że zadania praktycznie tylko z matematyki, więc jak się raz na czas z czegoś innego trafi to zrobię ;p Zadania ogólnie są dobrą metodą na utrwalenie wiedzy
Ekhtelion,
Co to jest PP?
Wczytywanie...