Miło, że nie tylko mnie na refleksje tutaj nachodzi .
To co napisałeś jest oczywiście jak najbardziej sluszne. Ilez to razy się wkurzałem na Kotora w którym to niby latamy po CAŁYCh planetach, oglądamy jakieś wypaśne miasta, a tak naprawdę to mapki są śmiesznie małe i ograniczone. Ten sam ból występował dla mnie np. w NWN. Ogólnie system lokacji jest zawsze kulawy w porównaniu z systemami otwartymi. Pamiętam jak byłem zdziwony gdy okazało się, ze w BG2 nie ma takich lokacji jak były w jedynce tzn. np lasów gdzie nie było, żadnych 'głównych' lokacji. Po prostu kawałek lasu po którym można było się poszwendać. Na szczeście Baldura II ratowało duże nasycenie lokacji rożnymi fabularnymi bajerami i to, ze często się do lokacji wracało.
Jednak spójrzmy w drugą stronę. Taki Morrowind. Niby wolna ręka, olbrzymia mapa, żadnych 'konkretnych' lokacji. Ale wieje nuuuuudą. Ileż można latać po wyspie gdzie wszystko jest do siebie podobne i dosyć puste. Otwarte lokacje sprawiaja tak naprawdę, ze to my sami zaczynamy sobie wymyślać questy: "a pójde za tą góre i zobacze co tam jest", "zajrze do jaskini może znajde coś fajnego". W takim przypadku gra zaczyna żyć w naszej głowie własnym życiem. Pod warunkiem, ze twórcy pozwolą na to i skutecznie zaszczepią chęć eksploracji tworząc lokacje nieszablonowe i oryginalne. Jeśli pokryją mapę równomiernie grobowcami, a w każdej będzie ten sam szkielet-mag ze skrzynią złota to to nie będzie fajne. Ale jeśli w 3 umieszczą różne potwory, 2 będą zawalone, 1 będzie miała tajne przejście do skarbca, a w 2 spotkasz ogrzy rock-band i do tego rozpuścisz plote, ze jest jeszcze 5 jaskiń to gracze będą klękać przed tobą na kolana i dawać ci pieniądze byś sie wziął za robienie drugiej części gry .
Wniosek nasuwa sie sam. Podstawą dobrej rozgrywki jest wypchanie po same brzegi gry dobrą fabułą i licznymi smaczkami. Nie ma wtedy większego znaczenia czy będziemy mieli do czynienia z wielkimi, otwartymi lokacjami czy z małymi i dosyć sterylnymi. Niestety cała ta fabuła musi byc zrobiona z głową, a to już się nie zawsze udaje.
To co napisałeś jest oczywiście jak najbardziej sluszne. Ilez to razy się wkurzałem na Kotora w którym to niby latamy po CAŁYCh planetach, oglądamy jakieś wypaśne miasta, a tak naprawdę to mapki są śmiesznie małe i ograniczone. Ten sam ból występował dla mnie np. w NWN. Ogólnie system lokacji jest zawsze kulawy w porównaniu z systemami otwartymi. Pamiętam jak byłem zdziwony gdy okazało się, ze w BG2 nie ma takich lokacji jak były w jedynce tzn. np lasów gdzie nie było, żadnych 'głównych' lokacji. Po prostu kawałek lasu po którym można było się poszwendać. Na szczeście Baldura II ratowało duże nasycenie lokacji rożnymi fabularnymi bajerami i to, ze często się do lokacji wracało.
Jednak spójrzmy w drugą stronę. Taki Morrowind. Niby wolna ręka, olbrzymia mapa, żadnych 'konkretnych' lokacji. Ale wieje nuuuuudą. Ileż można latać po wyspie gdzie wszystko jest do siebie podobne i dosyć puste. Otwarte lokacje sprawiaja tak naprawdę, ze to my sami zaczynamy sobie wymyślać questy: "a pójde za tą góre i zobacze co tam jest", "zajrze do jaskini może znajde coś fajnego". W takim przypadku gra zaczyna żyć w naszej głowie własnym życiem. Pod warunkiem, ze twórcy pozwolą na to i skutecznie zaszczepią chęć eksploracji tworząc lokacje nieszablonowe i oryginalne. Jeśli pokryją mapę równomiernie grobowcami, a w każdej będzie ten sam szkielet-mag ze skrzynią złota to to nie będzie fajne. Ale jeśli w 3 umieszczą różne potwory, 2 będą zawalone, 1 będzie miała tajne przejście do skarbca, a w 2 spotkasz ogrzy rock-band i do tego rozpuścisz plote, ze jest jeszcze 5 jaskiń to gracze będą klękać przed tobą na kolana i dawać ci pieniądze byś sie wziął za robienie drugiej części gry .
Wniosek nasuwa sie sam. Podstawą dobrej rozgrywki jest wypchanie po same brzegi gry dobrą fabułą i licznymi smaczkami. Nie ma wtedy większego znaczenia czy będziemy mieli do czynienia z wielkimi, otwartymi lokacjami czy z małymi i dosyć sterylnymi. Niestety cała ta fabuła musi byc zrobiona z głową, a to już się nie zawsze udaje.