Nie sądzę, żeby to Wam więcej wyjaśniło.
No ale cierpliwości.
Cytat
W gruncie rzeczy cała sytuacja wydała by mu się śmieszna, gdyby tylko nie znalazł się w samym jej centrum. Po raz pierwszy w swoim długim życiu Demon ucieszył się na widok patrolu. Ba, prawie roześmiał się, gdy usłyszał głośne westchnięcie Johannesa, z którym ten przyjął na siebie paraliżującą siatkę. Ta oplotła go niczym wąż swą ofiarę, a potem powaliła na ziemię. Nikt, absolutnie nikt nie miał szans z technologią Elders Lab. Chwilę potem identyczna siatka utwierdziła go w tym przekonaniu. Choć bolało jak diabli był wdzięczny losowi, że po prostu ich nie sprzątnęli.
Dowódca patrolu wyskoczył zgrabnie z pancernego vana i lustrując obydwu chłodnym wzrokiem, skierował się w ich stronę. Na czarnym mundurze widniała naszywka kapitana Straży Pałacowej. Nie jakiś ćwoków z Prewencji czy Służb Bezpieczeństwa. Najlepsi z najlepszych - elita. Choć było gorzej niż myślał na początku, wciąż miał nadzieję, że jakoś uda mu się uratować swój tyłek.
- Wy gnidy. Zera. Zawszone szuje.
Wraz z jego chłodnym, pozbawionym uczuć i wręcz stworzonym do takich słów głosem, obelgi te brzmiały niczym poezja.
- Myślicie, że możecie bezkarnie zakłócać noc walk z Bezimiennym?
Oficer wodził wzrokiem od jednego, do drugiego. Jedyną pozytywną stroną całej sytuacji było to, że w jego oczach nie można było dostrzec nic więcej poza ślepym nakazem wykonywania rozkazów. Żadnych wątpliwości, żadnych wspomnień. Doskonała indoktrynacja.
Leżący na ziemi doskonale wiedzieli kiedy spadną pierwsze ciosy, choć nie wskazywały na to żadne znaki. Jedynie latom praktyk i wrodzonym predyspozycjom mogli zawdzięczać to, że nie zostali zakatowani na śmierć. Każdy kolejny cios nogą, kolbą broni, pałką teleskopową uświadamiał im, że gdyby tylko zostali rozpoznani - katusze były by o wiele gorsze.
Któryś ze sprawnie zadanych ciosów trafił w skroń Demona. Mrok znów objął go swymi ramionami.
------
Półprzytomnie stwierdził, że wciąż jest okładany. Zdziwił się, bo jaki był w tym sens? I tak już ledwie żył. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że ból pulsujący z kości policzkowej spowodowany jest tym, że jego głowa obija się o podłogę w pancernym vanie, podczas gdy ten zmierza nieubłaganie w stronę ich przeznaczenia. Gambit spróbował odwrócić się tak, by móc ocenić całą sytuację. Zdołał dostrzec siedzących po obu stronach żołnierzy oraz jakiś wielki, napięty do granic możliwości kształt leżący obok niego. Prawie skręcając sobie kark obrócił głowę w jego stronę i napotkał dwa punkciki tak skondensowanej nienawiści, że aż trudno było w nie patrzeć.
- Pozabijam ich. A potem Ciebie.
Wbrew woli na zakrwawione usta Demona wypełzł lekki uśmiech. W końcu kolejność nie była taka zła. Już chciał odpowiedzieć mu w jakiś średnio przyjemny sposób, gdy po raz kolejny tego dnia głowa eksplodowała mu tysiącem gwiazd. Van aż zatrząsł się od mocy pobliskiego wybuchu.
- Kurwa, moja głowa...
Wyrwało mu się z ust. Cóż więcej mógł powiedzieć?
Wjechali na teren Getta - Dzielnicy Bezprawia.
------
W pewnym momencie wszystko zaczęło się dziać szybko. Bardzo szybko. Najpierw zmodyfikowana mina przeciwpancerna na którą najechali wybuchła, urywając cały przód vana i przy okazji zabijając kierowcę oraz oficera, potem zaś dookoła zaroiło się od różnych postaci, dla których określenie `obrzydliwy, niedomyty skurwiel` było jeszcze nazbyt łagodne. Co gorsza od początku stało się jasne, że jeżeli zależy im na przeżyciu kogokolwiek z zebranych w vanie, to może to być jedynie Johannes oraz ewentualnie Demon. Leżąc na ziemi uśmiechał się. Tak, że po plecach Gambita przechodziły ciarki. Był to uśmiech obiecujący tyle bólu i cierpienia wszystkim dookoła, że jedynie tak szalona istota jak Johan mogła się na niego zdobyć.
Żołnierze bronili się naprawdę dzielnie. Nawet strata dowódcy nie podłamała ich morale. A może była to świadomość, że i tak nie mają szans na przeżycie? Z dwojga złego woleli umrzeć w czasie walki niż potem, w czasie makabrycznych egzekucji na którymś z placów Getta. Ich życzenie spełniło się dość szybko, po paru minutach cała podłoga vana zasłana była ciałami, flakami i krwią.
A pod ciałami wciąż spoczywały dwie postacie. W uszach Gambita wibrował nieprzyjemny, gardłowy śmiech jego towarzysza.
C.D.N. ;p
Miv - opłaca się takie krótkie?