Zarówno w Gothic 1, jak i Gothic 2, byli NPC, których pobicie jest po prostu absolutnie oczyszczające. W Gothic 1 był to Haran, facet, który atakuje cię za niepłacenie strażnikowi. Pokonał mnie, kiedy byłem zaledwie władcą zarośli na poziomie 0, i było absolutnie niesamowicie wrócić dwa poziomy później i pokonać go w uczciwej walce. W Gothic 2 jest to Moe. Zaatakował mnie, bo nie chciałem mu zapłacić, a potem mnie powalił, ukradł mój miecz i zabrał moje złoto. Zaatakowałem ponownie wilczym nożem i znowu przegrałem. Przy trzeciej próbie po prostu powiedziałem pieprzyć to i podpaliłem go zaklęciem ognistej kuli. Więc, jakie są twoje ulubione momenty, kiedy pokonałeś tego jednego skurwiela?