Asimov jest jednym z ojców gatunku. Nie można mu odmówić wkładu w rozwój science-fiction. Czy to znaczy, że nie podlega krytyce? Bo parę uwag do "Narodzin Fundacji" mam.
Stosunkowo dobrze oceniałem jego książki z lat 50. Były nieźle napisane, odegrały swoją rolę w dziejach gatunku, a zarazem po latach wciąż mogły zainteresować nie tylko historyków literatury science-fiction.
Argument historyczny nijak nie broni jednak "Narodzin Fundacji", powieści wydanej wszakże pośmiertnie w 1993 roku. Bardzo techniczny tytuł zdradza główny motyw tej książki: właśnie tytułowe narodziny idei przyświecającej powstaniu Fundacji. Dzięki tej książce poznajemy życie Hariego Seldona, a wraz z nim okoliczności w których powstała myśl o założeniu obu Fundacji na odległych planetach. Taka wizja sięgnięcia do korzeni pociąga wielu czytelników. Czy jest to jednak zawsze dobry pomysł?