Trudno powiedzieć, czy to wina tego, że Ameryka nie przebaczyła Japonii za Pearl Harbor, czy też Kraj Kwitnącej Wiśni rzucił na Hollywood jakąś szpetną starożytną klątwę za ataki atomowe, ale jak Jankesi biorą na tapet temat "ekranizacja mangi", to w zdecydowanej większości przypadków mamy gotowy przepis na tragedię. Z kasową porażką i gwałtem na uznanej marce w tle. Netflix nie jest tutaj wyjątkiem, gdyż jedną taką spektakularną klęskę już poniósł, a mowa tu o kultowym “Death Note”. Brrrrr….
Jednak włodarze amerykańskiej platformy nie zrazili się fatalnymi recenzjami i życzeniami śmierci stale wypełniającymi ich skrzynkę pocztową. Tym razem postanowili wziąć na tapet kolejny legendarny tytuł – “Cowboya Bebopa” – i stworzyć z niego 10-odcinkowy serial z żywymi aktorami. Jak wyszło? Przedsmak produkcji przedstawia oficjalny teaser.
Okey, tragedii nie ma, ale też ciężko skakać z zachwytu. Ma to swój klimacik, casting też wygląda, jakby brali się za niego ludzie, którzy wiedzą co w trawie piszczy. Biorąc pod uwagę, że adaptacja (tym bardziej szczelnie opatulona nostalgicznym kultem) nigdy nie będzie w 100% wierna oryginałowi – jest w tym jakiś potencjał. Osobiście, dam temu szansę, ale bez wielkich nadziei i oczekiwań.
Premiera za miesiąc – 19 listopada – na platformie Netflix.