Choć uniwersum “Pieśni Lodu i Ognia” nie pieści się ze swoimi bohaterami ze względu na pewną dozę realistyczności, brutalności i bezkompromisowości, to jednak ma swoje granice. Te stanowią dobry smak oraz ogólny kontekst, który uzasadnia cały ten ocean seksu czy przemocy, jaki widzimy na ekranie.
Sam autor sagi, George R.R. Martin, miał wątpliwości i był zniesmaczony pewnymi zmianami scenariuszowymi, jakie wprowadzono do serialowej “Gry o tron”. Poszło między innymi o scenę gwałtu na jednej z bohaterek w pierwszym sezonie produkcji, która została przedstawiona bez wspomnianego kontekstu – według niego to była kompletnie niepotrzebna pogoń za przemocą i szokowaniem widza, a sama historia wiele straciła przez takie ukazanie wydarzeń.
Twórcy przygotowanego właśnie prequela sagi (do których m.in. należy Martin), “House of the Dragon”, wzięli sobie do serca uwagi autora, jak również wielu zdegustowanych widzów, albowiem ma w nim nie być scen, które przedstawiają nieuzasadnioną przemoc wobec kobiet. Przynajmniej tak twierdzi Olivia Cooke, wcielająca się w postać Alicent Hightower.
Nie czułabym się komfortowo, będąc częścią czegoś, co zawiera skandaliczną, obrazowo pokazaną przemoc wobec kobiet bez żadnego powodu, tylko dlatego, że oni chcą, żeby to kusiło i przyciągało widzów.
Miałam szczęście przeczytać wcześniej scenariusz i bardzo wiele się zmieniło od pierwszych sezonów “Gry tron”. Myślę, że musieliby nie być przy zdrowych zmysłach, gdyby chcieli to dalej pokazywać.
stwierdza otwarcie Cooke
Premiera “House of the Dragon” w 2022 roku na HBO.