...i kiepska sprzedaż generalnie nie ma z tym wiele wspólnego. Twórcy nadal cierpią przez dysonans poznawczy, jaki przyniósł "Pillars of Eternity II" i tak naprawdę nie wiedzą, gdzie leży przyczyna porażki.
Trudno jest podważać fakt, że "Deadfire" był bardzo daleki od komercyjnego sukcesu i sprzedał się grubo poniżej oczekiwań (według nieoficjalnych informacji trochę ponad 100 tysięcy kopii w pół roku, gdy twórcy oczekiwali pięć razy lepszego wyniku). Z drugiej jednak strony krytycy nie ukrywali swojego zadowolenia i nie szczędzili pochwał (88% na Metacritic), a gracze którzy zdecydowali się na zakup również okazywali się być z grubsza usatysfakcjonowani tym, co widzą na ekranie monitora.
class="lbox">No i lipa, bo sprzedaż daje czytelny sygnał, że trzeba zdefiniować na nowo cały format produkcji, ale niezbyt wiadomo co zawiodło i jak ten problem ugryźć, aby nie dostać kolejny raz po pysku. Ba, sam Josh Sawyer bez owijania w bawełnę stwierdził, że zdecydowanie bardziej wolałby, aby tytuł został całkowicie zmieszany z błotem i stał się pośmiewiskiem branży niż dostać coś w rodzaju growego czyśćca. Bo skoro gracze dostali znaczne rozwinięcie pomysłów oraz udoskonalenie lubianych mechanik z "Pillars of Eternity", który w końcu sprzedał się świetnie, to co się właściwie stało?
Rzecz jasna, główny projektant produkcji snuje domysły, gdzie może tkwić przyczyna porażki, ale daje się z nich wyczuć, że nie jest w pełni przekonany do tego, że akurat tam leży pies pogrzebany. Bo skoro "Pillars of Eternity" zaspokoił poczucie nostalgii i wyczerpał rynek, to dlaczego inne klasyczne cRPGi wciąż bazujące na tym paliwie sprzedają się nieźle? Jeżeli większości graczy odpuściła kontynuację, bo kupili pierwszą część i tak naprawdę ich ona odrzuciła, dlaczego statystyki oraz informacja zwrotna mówiła co innego?
class="lbox">Hej, to może system walki z aktywną pauzą ssie i trzeba było skupić się na turowym odpowiedniku? Możliwie, tylko dlaczego "Pathfinder: Kingmarker" bazujący na analogicznych systemach sprzedał się lepiej a nowy "Torment" wręcz przeciwnie? To może niski poziom trudności rozgrywki oraz mało angażujący wątek główny? Pewnie, Sawyer całkowicie się z tym zgadza i stwierdza nawet, że to uczciwa krytyka tylko... to wciąż za mało, aby spowodować aż tak diametralną różnicę w sprzedaży!
Koniec końców wiadomo tyle, że nic nie wiadomo, więc panie premierze, jak żyć?! Pewnie, Sawyer zdaje sobie sprawę, że teraz ruszy prawdziwa lawina opinii kompleksowo opisująca co zawiodło, ale on sam nie ma przekonania, że odnajdzie tam informacje, gdzie faktycznie tkwi problem. Poniekąd trudno się z nim nie zgodzić. Facet z całą pewnością głupi nie jest, siedzi w tej branży już spory kawał czasu i widział niejedno. Potrafi więc wysuwać wnioski i samodzielnie dojść do tego, co mogło zawieść. No, a skoro nie jest w stanie z czystym sumieniem odpowiedzieć na to zawaliście ważne pytanie, to trudno go winić za to, że nie ma szczególnej ochoty babrać się przy "Pillars of Eternity III". Tym bardziej w obliczu sukcesu "The Outer Worlds".