Choć "Doktor Strange" dopiero wyruszył na podbój światowych kin, to ten fakt zupełnie nie przeszkadza jego twórcom rozmyślać nad planami związanymi z ewentualnym sequelem dzieła. Tym bardziej, że włodarze Marvela nigdy nie ukrywali, że bohaterski neurochirurg będzie jedną z wiodących postaci w kolejnych fazach filmowego uniwersum. Na dodatek otwarte zakończenie przygód mistyka pozwala na spokojne snucie teorii oraz potencjalnych planów na przyszłość.
class="lbox">Scott Derrickson, reżyser "Doktora Strange", jest boleśnie świadom tego, iż dzieła Marvela borykają się z problemem bezbarwnych antagonistów i jego film nie należy do wyjątków potwierdzających regułę. Stąd też, jeżeli dostanie zielone światło od studia na stworzenie kolejnej części solowych przygód magika, planuje położyć zdecydowany nacisk na motywacjach złoczyńcy, który prowadziłby godną partię szachów z herosem zamiast "być złym, bo tak już jest i nie wnikaj w to".
Jednym z takich przeciwników z pewnością byłby Nightmare. Antagonista stworzony przez Stana Lee oraz Stevena Ditko to demon, którego jedyną pożywką jest strach i potrzebuje go do przetrwania.
class="lbox">"Strasznie podoba mi się ta postać, a także koncepcja jego świata-wymiaru. Domyślam się, że pojawił się gdzieś na początku historii Stephena Strange'a i pokochałem to. Niestety, zdecydowaliśmy wspólnie, że nie znajdziemy dla niego miejsca w tym filmie, a to dlatego, że poziom skomplikowania byłby ogromny, aby satysfakcjonująco przedstawić cały koncept wymiarów wraz z Nightmarem. Liczę jednak, że w przyszłości będę mógł zagłębić się w ten pomysł, bo wydaję mi się on naprawdę godny" – zdradził reżyser.