class="lbox">
"Krótki, szczęśliwy żywot brązowego oksforda" nie do końca przypadł mi do gustu. Część opowiadań była kompletnie nieporywająca i nielogiczna, a więc po prostu zbędna. Nie znalazłem też żadnego utworu wybitnego, choć muszę przyznać, że po ponad roku od recenzji pierwszego z pięciu tomów opowiadań Philipa K. Dicka w głowie utkwił mi utwór "Gdzie kryje się wub". Niemniej jednak pośród wszystkich opowieści próżno było szukać czegoś więcej niż iskierki wspaniałego talentu, który dopiero miał zostać wykorzystany do stworzenia kilku epokowych dzieł. Także biorąc do ręki "Wariant drugi", sporą cegłę zawierającą dwadzieścia siedem opowiadań, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony obawiałem się o poziom utworów, z drugiej jednak wierzyłem, iż autor pisząc więcej, miał okazję rozwinąć swoje umiejętności. Jak więc wyglądają krótkie formy Dicka z lat 1952-1953?
Niestety pierwsze dwa opowiadania – "Ciasteczka pani Drew" oraz "Za drzwiami" powinny znaleźć się w "Krótkim, szczęśliwym żywocie brązowego oksforda", bo doskonale wpasowałyby się tam poziomem. Przede wszystkim należy nadmienić, że utrzymane są w konwencji lekkiego horroru czy dreszczowca, co zdecydowanie odbiega od reszty twórczości Amerykanina.