Blackguards – recenzja


Moje pierwsze spotkanie z komputerową adaptacją popularnego u naszych zachodnich sąsiadów systemu "The Dark Eye" miało miejsce, gdy w moje ręce wpadła płyta z "Drakensangiem". Gra mimo wielu zalet miała też sporo wad, wśród których palmę pierwszeństwa dzierżyła przesadna wręcz cukierkowość tytułu. Wszyscy byli dla siebie mili, nie można było grać skończonym dupkiem, nasz bohater wybaczał innym najgorsze przewinienia i był strasznym frajerem. Tęczowość ta w końcu mnie odrzuciła i gra została porzucona w czwartym rozdziale. Kiedy kilka lat później dowiedziałem się o nowym cRPG w tym uniwersum, nie byłem do niego za bardzo przekonany.

blackguards
Odpowiedz
← Nowości

Blackguards – recenzja - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...