class="lbox">
Ciszej nad tą trumną!
Chciałoby się wykrzyczeć, gdy ogląda się kolejny zwiastun najnowszej części "Terminatora". Przykro mi, ale ciężko byłoby mi kupić ten film, nawet gdybym był mocno wstawiony oraz miał kupę kasy na zbyciu. Niestety, jestem stanowczo za trzeźwy i zbyt biedny, aby łyknąć haczyk.
Jeszcze przełknąłbym fakt, że Arnie totalnie rozmienia się na drobne, bo facet ma ciężki okres w życiu, a na dodatek jest żywą legendą – lordowi kina akcji da się wybaczyć wiele. Jakoś przeszedłbym obojętnie obok kiepskiego castingu i wybraniu do roli charyzmatycznej Sary Connor wymuskanej nastolatki, jaką jest Emilia Clarke. Już nie wspominając o jej koszmarnym aktorstwie, które systematycznie obrzydza mi "Grę o Tron".
Jednak skala scenariuszowego chaosu, absolutnego rozpieprzenia kanonu i nieudolnych prób zainteresowania fanów serii bezmyślnym kopiowaniem motywów jest tak olbrzymia, że zastanawiam się, co jest odpowiedniejszą reakcją? Śmiech, a może łzy? Kiedy myślisz, że "Terminator: Ocalenie" był całkiem spoko filmem i w sumie niezgorszym hołdem dla dzieł Camerona, więc szkoda, że McG nie pociągnął dalej tematu, to wiedz, że coś się dzieje.
Ach... byłbym zapomniał, materiał pokazuje prawdopodobnie największy zwrot akcji w filmie, więc jeżeli masz jakiekolwiek nadzieje, że może "Terminator: Genisys" będzie dobrym kawałem kina – nie oglądaj.
[Opis dystrybutora] Niedaleka przyszłość. W roku 2029 John Connor stoi na czele podziemia, walcząc z zagrażającymi ludzkości cyborgami. W tej nierównej walce musi zmierzyć się z siłami przeszłości i … przyszłości. Aby zapewnić sobie życie, wysyła w przeszłość zaufanego porucznika Kyle'a Reese'a, który musi uratować matkę Connora przed śmiercią. Ale to, czego się dowiaduje, zmienia wszystko. Oprócz Ziemi A i Ziemi B istnieje jeszcze jedno uniwersum – C, które ma stać się miejscem dla ludzkości. Tymczasem SkyNet szykuje się do najpotężniejszej wojny w dziejach. Wojny, której celem jest zgładzenie gatunku ludzkiego.
Heeeeej... Przecież w tym filmie jest Jai Courtney! Zaginiony syn Geppetta i koleś, którego ambicją jest uczestnictwo w każdym możliwym projekcie profanującym znaną markę. Kolejny karb na jego toporze, jestem pod wrażeniem.
Ech... Dajcie spokój. Ktoś się naprawdę wybiera do kina 1 lipca?