Fale rozbijały się o smukły dziób klipra "Tribhanga", tworząc bogate pióropusze piany, niemal przelewające się przez mocno przechylony pokład. Pod pełnymi żaglami Tribhanga rozwijała blisko 19 węzłów, jednak mocny wiatr boczny, towarzyszący wam od samego Przylądka Dobrej Nadziei niebezpiecznie przechylał całym okrętem. Po tygodniach podróży cieszyłeś się w duszy na obecność stałego lądu pod nogami. Kilku bardzo nudnych tygodniach.
Po raz setny czytałeś zestaw listów przekazany ci przez twoich mocodawców w Londynie - a im przez samego ministra spraw zagranicznych.
...mieszka mniej więcej dwustu kolonistów, z czego znaczna część to słudzy i parobkowie. Istotną obecnością rdzennej ludności jest plemię Mboni, od samego początku przyjazne i chętne tak do handlu jak i do współpracy. Już pierwsze wymiany prezentów owocowały zdobyciem zgody i błogosławieństwa lokalnego kacyka na osiedlenie się, w zamian za niewielki podarunek kilkunastu skrzyń perkalu i poślednich narzędzi żelaznych. Obecnie trwają starania przekonania plemienia o obopólnych korzyściach płynących z ich pracy w kopalni na górze Mbongo. Pierwsze raporty wskazywały na początkowy sukces i rozpoczęcie eksploracji i budowy chodników...
Niestety, listy skąpo opisywały kulturę i wierzenia plemienia, za to w szeroko dyskutowały potencjalne cenne minerały, w które miała obfitować góra Mbongo
...już powierzchowne badania geologiczne wskazują na to, by północne zbocza góry Mbongo traktować jako pierwszorzędny teren do eksploracji. W ciemnych, plutonicznych skałach góry bez wątpienia znajdują się źródła wartościowych minerałów, a szczeliny skalne i pęknięcia w które Mbongo obfituje stanowią podręcznikowy przykład litologii bogatej w złoża rzadkich metali. Zaznaczyć należy, że otoczenie góry stanowią głównie skały zielone, istnieje więc realne prawdopodobieństwo występowania u podnóża żył złota. Nie mniej istotnym jest fakt, że chociaż góra jest pochodzenia wulkanicznego, procesy wybuchowe ustały bardzo dawno temu i nie ma zagrożenia ze strony magmy, która w rejonie Mbongo jest zwyczajnie nieobecna...
Do prawie tuzina stron zapisanych ręką pionierów dołożyć musiałeś swój list żelazny - nadal opieczętowany - w którym widniały zapewnienia o legalności twojego autorytetu jak również definicja twej misji - dopilnować, aby kolonia osiągnęła samowystarczalność i finansową niezależność. W kraju nastroje nie były przychylne koloniom, które miały zbyt dużą swobodę, ale tu należało rozpatrzyć aspekt polityczny - niedaleko na południe kolonię, i to całkiem pokaźną, założyli Prusacy, chętni topić w niemieckich hutach afrykańską rudę. Do kolejnej hegemonii na rynku metali dojść nie mogło, a germańskie narody dość już się rozpanoszyły w kontynentalnej Europie.
Kontemplowałeś zawartość listów, gdy do twojej kajuty wszedł Osman, twój smagły towarzysz broni, były podkomendny, obecny podwładny, ale też przyjaciel, druh i obiekt obserwacji socjologicznych. Twarz, przeciętą paskudną blizną, miał wykrzywioną w grymasie niezadowolenia.
- Kapitan rozkazał zawijać do portu, Sir. Ale zanim przybijemy do brzegu, chciałby chyba pan spojrzeć przez lunetę. Widać już osady.
I w rzeczy samej, gdy pospieszyłeś na pokład, mogłeś podziwiać majestatyczną górę Mbongo, widoczną nawet z morza, pękate umocnienia nabrzeża i portu, ale też długą smugę czarnego dymu, unoszącą się znad miejsca, które według mapy i triangulacji powinno być wioską plemienia Mboni.
Po raz setny czytałeś zestaw listów przekazany ci przez twoich mocodawców w Londynie - a im przez samego ministra spraw zagranicznych.
...mieszka mniej więcej dwustu kolonistów, z czego znaczna część to słudzy i parobkowie. Istotną obecnością rdzennej ludności jest plemię Mboni, od samego początku przyjazne i chętne tak do handlu jak i do współpracy. Już pierwsze wymiany prezentów owocowały zdobyciem zgody i błogosławieństwa lokalnego kacyka na osiedlenie się, w zamian za niewielki podarunek kilkunastu skrzyń perkalu i poślednich narzędzi żelaznych. Obecnie trwają starania przekonania plemienia o obopólnych korzyściach płynących z ich pracy w kopalni na górze Mbongo. Pierwsze raporty wskazywały na początkowy sukces i rozpoczęcie eksploracji i budowy chodników...
Niestety, listy skąpo opisywały kulturę i wierzenia plemienia, za to w szeroko dyskutowały potencjalne cenne minerały, w które miała obfitować góra Mbongo
...już powierzchowne badania geologiczne wskazują na to, by północne zbocza góry Mbongo traktować jako pierwszorzędny teren do eksploracji. W ciemnych, plutonicznych skałach góry bez wątpienia znajdują się źródła wartościowych minerałów, a szczeliny skalne i pęknięcia w które Mbongo obfituje stanowią podręcznikowy przykład litologii bogatej w złoża rzadkich metali. Zaznaczyć należy, że otoczenie góry stanowią głównie skały zielone, istnieje więc realne prawdopodobieństwo występowania u podnóża żył złota. Nie mniej istotnym jest fakt, że chociaż góra jest pochodzenia wulkanicznego, procesy wybuchowe ustały bardzo dawno temu i nie ma zagrożenia ze strony magmy, która w rejonie Mbongo jest zwyczajnie nieobecna...
Do prawie tuzina stron zapisanych ręką pionierów dołożyć musiałeś swój list żelazny - nadal opieczętowany - w którym widniały zapewnienia o legalności twojego autorytetu jak również definicja twej misji - dopilnować, aby kolonia osiągnęła samowystarczalność i finansową niezależność. W kraju nastroje nie były przychylne koloniom, które miały zbyt dużą swobodę, ale tu należało rozpatrzyć aspekt polityczny - niedaleko na południe kolonię, i to całkiem pokaźną, założyli Prusacy, chętni topić w niemieckich hutach afrykańską rudę. Do kolejnej hegemonii na rynku metali dojść nie mogło, a germańskie narody dość już się rozpanoszyły w kontynentalnej Europie.
Kontemplowałeś zawartość listów, gdy do twojej kajuty wszedł Osman, twój smagły towarzysz broni, były podkomendny, obecny podwładny, ale też przyjaciel, druh i obiekt obserwacji socjologicznych. Twarz, przeciętą paskudną blizną, miał wykrzywioną w grymasie niezadowolenia.
- Kapitan rozkazał zawijać do portu, Sir. Ale zanim przybijemy do brzegu, chciałby chyba pan spojrzeć przez lunetę. Widać już osady.
I w rzeczy samej, gdy pospieszyłeś na pokład, mogłeś podziwiać majestatyczną górę Mbongo, widoczną nawet z morza, pękate umocnienia nabrzeża i portu, ale też długą smugę czarnego dymu, unoszącą się znad miejsca, które według mapy i triangulacji powinno być wioską plemienia Mboni.