Co prawda studio Gearbox nie jest jakimś podlotkiem, natomiast seria "Borderlands" na stałe wpisała się złotymi zgłoskami w annałach gatunku i w pewnych kręgach jest popularniejsza od Jezusa, ale nie zmienia to faktu, że trzeba mieć ogromne "cojones", aby rzucać rękawicę tuzom branży elektronicznej rozrywki.
Najnowsza odsłona serii, ochrzczona przewrotnie przez twórców mianem "pre-sequela", trafi na półki sklepowe dokładnie 17 października. Konkurencję ma niemałą, bo mniej więcej w analogicznym okresie swoją premierę będzie miała "Dragon Age: Inkwizycja", "Śródziemie: Cień Mordoru" czy nowa odsłona wirtualnego "Obcego" – "Izolacja".
Warto jednak zaznaczyć, że to rywale powinni czuć respekt, a nie odwrotnie. Szalona marka, osadzona na postapokaliptycznej Pandorze, w ostatnich miesiącach sprzedawała się znakomicie, nawet kilkadziesiąt tygodni po premierze (w czym dobitnie pomogły świetnie zrealizowane i pozytywnie zakręcone dodatki), natomiast przeciwnicy to albo kompletne świeżaki, albo poobijani weterani, którzy muszą walczyć o powrót na szczyt. Stąd też, kto tutaj kogo powinien się bać?
Fabuła gry kręci się wokół wydarzeń, które miały miejsce pomiędzy pierwszą a drugą częścią serii. Akcja skupi się na młodych latach Przystojniaka Jacka, jego trudnej drodze na szczyt i po niekwestionowaną władzę.