...wciąż trudno mi w to uwierzyć.
W wieku 46 lat odszedł Philip Seymour Hoffman. Wybitny przedstawiciel śmietanki aktorskiej Hollywood, twórca aktywnie wspierający niezależne produkcje, laureat Oscara (najlepszy aktor pierwszoplanowy w 2006 roku za film "Capote"), ojciec trójki dzieci. Jak podaje opiniotwórczy dziennik "Wall Street Journal", artysta został znaleziony martwy w swoim apartamencie w Greenwich Village.
Obecnie służby porządkowe znajdują się na miejscu zdarzenia i starają się odkryć przyczynę zgonu. Nieoficjalne kanały mówią o przedawkowaniu narkotyków – Hoffman wiele lat walczył ze swoim uzależnieniem od lekarstw oraz heroiny. Rok temu przeszedł specjalną terapię, która pomogła mu w tych zmaganiach i zdawało się, że aktor wyszedł na prostą. Niestety, najprawdopodobniej przegrał walkę ze swoimi demonami.
Ostatnio fani fantastyki mogli go podziwiać w wysokobudżetowej kontynuacji serii "Igrzyska śmierci". "W pierścieniu ognia" wcielił się on w rolę Plutarcha Heavensbee – enigmatycznego abnegata, głównego organizatora i mistrza, jubileuszowej, 75 edycji Igrzysk Głodowych.
[Aktualizacja] Studio Lionsgate twierdzi, że śmierć aktora nie odbije się w żadnym stopniu na datach premiery obu części "Kosogłosa". Branżowe media, powołując się na informatorów z planu filmowego, podają, iż wszystkie sceny z Philipem Seymourem Hoffmanem zostały praktycznie ukończone, natomiast sam aktor miał przebywać na planie jeszcze przez siedem kolejnych dni, w celu ewentualnych "dokrętek". Wygląda na to, że rola Plutarcha Heavensbee będzie ostatnią w karierze tragicznie zmarłego artysty.