Miniaturyzacja niczym chciwość – jest dobra. Niemniej, gigantyczna sensacja, albowiem aktor zawsze szerokim łukiem omijał nasz ukochany gatunek. No, ale skoro żaden pieniądz nie śpi, to tym bardziej nie śmierdzi.
Nikt teraz nie powie, że Disney nie potrafi zaskakiwać i z prawdziwą gracją wstrząsnąć społecznością fanów fantastyki. Kto by pomyślał, że dzisiejszy laureat Złotego Globu oraz dwukrotny zdobywca Oscara, wcieli się w skórę doktora Henry'ego "Hanka" Pyma – kluczowej postaci w historii zespołu "Avengers". Trudno też było znaleźć lepszy moment na ogłoszenie tej nominacji, więc chylę czoła przed geniuszem marketingowym.
Paul Rudd, czyli persona, jaka przewinęła się już jakiś czas temu na giełdzie marvelowskich nazwisk, będzie nadal stanowił główny trzon obsady filmu "Ant-Man". Zagra on jednak Scotta Langa – uzdolnionego elektryka, którego ponura przeszłość zmusi do kradzieży technologii tytułowego bohatera.
Wszystko wskazuje na to, że akcja filmu zostanie zainspirowana wydarzeniami, jakie miały miejsce w jednym z epizodów animowanego serialu "Avengers: Potęga i Moc" – "Ukraść Ant-Mana". We wspomnianym odcinku Lang wykorzystuje sprzęt Pyma do kradzieży oraz rozboju, mając jednak ku temu szlachetniejszy cel. Więcej zdradzać nie zamierzam, tym bardziej, że warto rzucić okiem na samą animację (poziomem dorównuje marvelowskim serialom znanym z "Fox Kids", więc jak ktoś poczuje uderzenie nostalgii i szuka czegoś świeżego – jak znalazł), jeżeli nie zamierzacie przedzierać się przez komiksy wydane pod koniec lat 70'.
Swoją drogą, takie założenie trzyma się kupy, tym bardziej, iż miało ono miejsce niedługo po drace z Ultronem. Tak, zdecydowanie podoba mi się wizja, jaką kreślą scenarzyści odpowiedzialni za rozwój tej marki na dużym ekranie. Trzecia faza już zapowiada się słodko.