Jak poinformował Mike Morhaime, szef Blizzard Entertainment, łączna sprzedaż gry na wszystkich platformach wyniosła ponad 14 milionów egzemplarzy.
Blisko 12 milionów kopii zostało zakupionych na PC, natomiast pozostałe 2 miliony w wersji na Xbox360 i PlayStation 3. Zważywszy, że premiera na konsolach miała miejsce dopiero we wrześniu, studio jest usatysfakcjonowane z odbioru oraz popularności "Diablo III" na tych platformach.
Choć dla wielu graczy, w tym dla mojej skromnej osoby, "Diablo III" było i na długo pozostanie największym rozczarowaniem w historii branży elektronicznej rozrywki, nie przeszkodziło to w systematycznym biciu rekordów sprzedaży (przede wszystkim w segmencie komputerów osobistych). Trzeba otwarcie przyznać, że Pan Grozy zebrał obfite żniwa i jego skarbiec pęcznieje od różnorakich kosztowności, lecz ciężko mówić tutaj o daninie wiernych dusz, jaką udało mu się zgarnąć ponad trzynaście lat temu. W przeciwieństwie do drugiej części krwawych przygód w Sanktuarium, która znajdowała się na ustach i dyskach twardych graczy jeszcze długo po premierze, najnowsza odsłona serii nie wzbudza takiej ekscytacji.
Prawdziwym testem będzie przyszłoroczna premiera pierwszego oficjalnego dodatku do gry – "Reaper of Souls". Blizzard ma wiele do udowodnienia, studio czeka niełatwe zadanie. Marka po raz pierwszy będzie musiała zmierzyć się z wieloma negatywami i aurą rozczarowania, jaką wzbudziła podstawowa wersja – nie będzie mogła wykorzystać karty nieskazitelności, która praktycznie sama napędzała sprzedaż. Teraz trzeba będzie przekonać wielu, iż pewne zmiany były konieczne, a wszystko idzie w dobrą stronę.
Jeżeli sprzedaż utrzyma się na analogicznym poziomie, znaczy to tyle, że gracze przetrwali i zaakceptowali zmiany, a wszelakie utyskiwania były zwyczajnym szokiem, który dawno minął. W przeciwnym razie? Cóż, będzie ciekawie.