Nasz wielki Turniej trwał i trwał, a jego uczestnicy borykali się z przeciwnościami natury innej, niźli tylko wojenna. Mimo wszystko udało się wyłonić finałową czwórkę, która, po jeszcze większych trudnościach i zaciętych bojach, pozwoliła narodzić się zwycięzcy Turnieju.
Wiktul, Tamc., Zurikata i Ati starli się na morzach i lądach Erathii, na przekór złośliwości bogów, przeciwnościom losu i zezowatemu szczęściu. Jaki był przebieg finałowego starcia? I, co najważniejsze, kto zwyciężył?
Chyba przegapiliśmy zapowiedź astrologicznego tygodnia złośliwego, zmutowanego zombie-oszusta, gdyż dawno już nie natrafiłem na takie nagromadzenie niefortunnych przypadków i oczywistego pecha. Zaczęło się niewinnie, od meczu trójki finalistów, rozwijającego się ładnie i sprawnie. Gorące Inferno, drogą losowania oddane ponownie swemu zagorzałemu obrońcy, już gotowało dla oponentów diabelne niespodzianki, gdy zjawił się spóźniony Zurikata. Niewiele myśląc, pozostała trójka zarzuciła rozgrywkę, chcąc zwiększyć atrakcyjność i trudność finałowego starcia. Nowa rozgrywka przyniosła jednym dowodzenie Fortecą, innym bagniste pola Cytadeli, kolejni pogrążyli się w ciemnościach Lochu lub demonicznym pięknie Inferno. Można rzec – dla każdego coś miłego, jednak bogowie nie pozwolili nam w pełni rozwinąć skrzydeł i... Ukradli nam herosów.
Wydawałoby się, że wersja "complete" wolna jest do starych błędów, a jednak. Nasi bohaterowie zaczęli po prostu znikać z listy herosów, pozostając fizycznie na mapie. Obawiając się kolejnych niespodzianek, które jeszcze bardziej pogmatwają nasze plany, ponownie zmieniliśmy rozgrywkę.
Tym razem serce zabiło mi mocniej. Wrota Żywiołów to jeden z bliższych mi zamków, nadszedł więc czas szybkiej i okrutnej rozprawy z oponentami! Przyszedł... i nie poszedł daleko, gdyż dokładnie pod zamkiem usadowiła się grupa 50 meduz. Tyle było mojego grania, rzekłem i zebrałem się do odlecenia z gry na skrzydłach moich 18 rusałek, gdy pozostała trójka wykazała się zaskakującym zmysłem fair-play i pozwoliła rozpocząć grę ponownie. Jak się okazało, ku swej zgubie.
Finałowa, nareszcie pozbawiona błędów, podziemi i, niestety, większej ilości surowców, mapa, oferowała wyspiarską bitwę na niewielką odległość. Po raz kolejny los przydzielił mi Conflux, Tamc.owi oddając potęgę Inferno, zaś pozostałej dwójce tytularnie najmocniejszą Przystań. Od początku Ati, Zurikata i Tamc. radzili sobie lepiej, niż zamknięty na jałowej, małej wysepce redaktor naczelny, zagrożony dodatkowo portalem pod samym wejściem do zamku. Już w drugim tygodniu gry wieści o potędze armii Ati obiegły karczmy w całej krainie. Zurikata, dzięki odrobinie szczęścia i jego umiejętnemu wykorzystaniu, dorobił się kilku Tytanów i Aniołów, zaś Tamc. po czterech tygodniach mógł chwalić się Diabłami i całkowicie ulepszoną armią, pomimo gry bez startowych surowców oraz zasobów do eksploracji. Mnie nie pomagały ani cztery ściany pustej wyspy, niewątpliwe sąsiedztwo mocniejszego Tamc.a, ani plaga, która w międzyczasie nawiedziła nas wszystkich, łojąc najmocniej najsłabszych.
Tamc. bez przeszkód hulał już po moich włościach, a Zurikata zdążył spuścić łomot Ati, gdy nadszedł czas ostatecznej, pokerowej zagrywki. Szybki wypad przez niesprawdzone z drugiej strony wrota portalu, w połączeniu z użyciem "Wrót Wymiarów" pozwoliły zająć niemal pusty zamek mocarnego Zurikaty, który polował daleko, w mroźnych ostępach, na kolejne ofiary swego demonicznego księdza. Wiedząc, że nawet jeśli wygra morderczy wyścig z czasem, polegnie na własnych murach, bronionych przez znacznie większą armię Żywiołów, wysiedzianą przez cały czas złośliwego lekceważenia, mocodawca Inghama poddał się i wybrał życie pustelnika gdzieś pośrodku niczego. Tamc., wykorzystując sytuację, przeskoczył za miedzę, by w ten sam sposób ukraść pusty Conflux. Nie zdążył, a oblężenie, choć zacięte, nie potoczyło się po jego myśli. Jako ostatnia, chcąc zginąć z honorem, wyzwanie rzuciła Ati, przeprowadzając desant na znów niepilnowany zamek. W honorowej walce jej armia zdołała zabrać ze sobą jednego Ognistego Ptaka, a nowy – stary mistrz oddał należne honory pokonanym przeciwnikom.
Niniejszy turniej nauczył nas kilku rzeczy, o których będziemy pamiętać w przyszłość. Są to choćby bardziej restrykcyjne egzekwowanie terminów starć, system pucharowy jako najwygodniejszy model rozgrywki, czy kilka założeń odnośnie map generowanych losowo. Kolejna edycja, która na pewno będzie miała miejsce, z pewnością uwolni się od błędów poprzedniej i tym razem, kto wie?
Może Wasz tartak nie będzie za górami?