Koniec świata 21.12? Koniec świata to ja mam teraz... w mojej główce! Uprzedzam, redakcyjne imprezy to nie przelewki i tylko kolejne nalewki.
Wkraczając chwiejnym, acz tanecznym krokiem w ten świetlisty 2013 rok, zapraszam do lektury kolejnego tomu "Malazańskiej Księgi Poległych" – "Wspomnienia Lodu", autorstwa Stevena Eriksona.
Oj, tak! Lodu to teraz potrzeba, by uciszyć szumy w głowie.
Utarło się już takie prawidło, że pierwsze tomy są najlepsze, najciekawsze i rozpalają w czytelniku chęć na więcej. Natomiast każda kolejna część obniża poziom, gasząc rozbudzony zapał. Nie tyczy się to jednak dzieł Stevena Eriksona. Kanadyjski autor niszczy moją dotychczasową teorię z każdym kolejnym wydaniem "Malazańskiej Księgi Poległych" , a mnie w to graj. Któż sądziłby, że z dobrych, acz nie wybitnych, "Ogrodów Księżyca" i znacznie lepszych "Bram Domu Umarłych" można dojść do poziomu tak wspaniałego, że aż strach pomyśleć o kolejnych tomach, a jest ich przecież jeszcze aż siedem! To amoralne i zakazane, by torturować znakomitym wydaniem high fantasy w pełnym tego słowa znaczeniu.