Nikt nie przyjmował do wiadomości scenariusza, że w „Mass Effect 3” nie odwiedzimy Cytadeli. W końcu to centrum galaktycznej społeczności. Najprawdziwsze polityczne i kulturalne serce kosmosu, gdzie bije tętno wszystkich ras, które chcą coś znaczyć pośród gwiazd. Poza tym, każdy gracz wcielający się w skórę dziarskiego komandora, ustalił sobie za punkt honoru odwiedzenie wszechmocnej Rady i wykrzyczeniem jej w twarz słów – „…a nie mówiłem, ciołki. Ha ha!”.
Kolejna część wycieczki po „Mass Effect 3”, przygotowanej przez redakcje serwisu IGN, daje nam pewien podgląd na zmiany, jakie zaszły na tej legendarnej stacji. Oprócz zupełnie nowych poziomów i kosmetycznych zmian w znanych nam lokacjach, przynosi ona kilka świeżych smaczków. Przykładowo, dowiadujemy się, że BioWare znów zżyna tak mocno z „Battlestar Galactica”, iż powoli przekracza to umowne bariery inspiracji lub widzimy, że towarzysze, których nie wybierzemy do swojej ekipy wypadowej wcale nie są przywiązani do „Normandii” i będą teraz szlajać się po zakamarkach Cytadeli.
Cóż, obszar prezentuje się całkiem interesująco, a więcej lokacji może oznaczać zwiększenie puli zadań pobocznych, a to jest to, co gracze lubią najbardziej.
Choć swoją drogą, trochę mnie zastanawia fakt, że Shepard lata po stacji w zwykłych ciuszkach, zamiast w pełnej zbroi i z bronią w pogotowiu, tak jak było w poprzednich częściach. Czy to świadczy o tym, że nie postrzelamy sobie na Cytadeli? Dziwne i mam nadzieję, że będziemy mieli tutaj więcej rzeczy do roboty niż kilka patetycznych rozmów. Nie, żebym narzekał na brak konfrontacji siłowych, bo sam wolę rozwiązywać problemy za pomocą kilku słodkich słówek niż rozgrzanego ołowiu. Obszar wypełniony zadaniami skupiającymi się jedynie na intrygach i detektywistycznych zagrywkach byłby niebywale smaczny, ale nie wydaje mi się, żeby chłopcy z Edmonton wykorzystaliby taki koncept w tej serii. Stąd moje delikatne obawy, co z tego wyjdzie.