Każdy miłośnik gier autorstwa Piranha Bytes, który jest gotów bronić do ostatniej kropli krwi czci i dobrego imienia niemieckiego studia, przyzna otwarcie, że w kwestii animacji postaci panowie byli zawsze beznadziejni. Nasi wirtualni rozmówcy przypominali bardziej szmaciane lalki wyprodukowane za paczkę ryżu w podrzędnej chińskiej prowincji i daleko było im do gracji, a ich twarze nie zdradzały praktycznie żadnych emocji, zachowując ten sam wyraz przez większą część dialogu. Twórcy obiecali poprawę i położenie większego nacisku na ten aspekt produkcji, dlatego też poświęcili długie godziny nad jego rozwojem (około 3 tys. nowych animacji względem „Risen”), a także postanowili wynająć studio motion capture, aby nadać swoim wirtualnym bohaterom pełnego realizmu.
Czy takie działania przyniosły efekt? Połowicznie. Z jednej strony nie da się ukryć, że „Risen 2: Dark Waters” jest najlepszym tytułem Piranha Bytes pod tym względem i gołym okiem widać trud włożony w poprawę tego wstydliwego elementu. Niestety, patrząc na to z szerszej perspektywy, najświeższe dziecko niemieckich developerów na tym polu nie zachwyca niczym wielkim. Ot, takie najzwyklejsze w świecie stany średnie – fani sagi będą raczej ukontentowani pracą ojców „Gothica”, a cała reszta wzruszy ramionami i ze słówkiem „meh” na ustach odjedzie w stronę zachodzącego słońca. W końcu „Risen 2” nie jest produkowany z myślą o nich.
„Risen 2” zadebiutuje na półkach sklepowych już 27 kwietnia. Rodzimym dystrybutorem gry jest Cenega Polska.