Sesja Losta

[ Ilustracja ]

Szybkim ruchem sięgnąłeś do schowka, wyjąłeś z niego broń i mocnym uderzeniem dobiłeś magazynek.
- Jest chujowo! - poinformował cię siedzący za kierownicą swojego Challengera Micke, wasz "czanogwiezdny" mechanik. Nie ma co, zajebiście przydatna informacja, zważywszy na trzy ścigające was Ramy, których załogi pruły do was przez okna i z pak.
Jeden ostry zakręt, drugi, zdążyłeś wymierzyć i strącić jednego z najbliższego auta, który za bardzo wychylił się nad dach. Widziałeś, jak spada z krzykiem z paki i niknie gdzieś w nieskończonej stercie złomu, stanowiącego pobocza niemal całego Detroit.
W odpowiedzi na to grad pestek posypał się w twoją stronę. Jedna seria strąciła lusterko w miejscu, w którym przed sekundą była twoja głowa, druga przeorała maskę, dzięki Bogu bez konsekwencji.
- Jest zajebiście chujowo!!! - oświecił cię bez skrupułów Micke, gdy wjeżdżaliście na pozostałości dawnej 75tęj, prowadzącej z Detroit do Pontiac. Chłopaki Schultza zdawali się być wciąż lekko wkurwieni po radosnej gonitwie za tobą po uliczkach i rozpieprzonych budynkach, czemu dawali wyraźny upust kolejnymi seriami. Póki co byliście szybsi, ale, jak to ponoć powiedział niegdyś Fidel Castro, a po nim chętnie powtarzali różni oszołomi z pukawkami: "Prawda, wy macie rację. Ale my mamy karabiny."

W obecnej (jak przytomnie zauważył Mike - bardzo chujowej) sytuacji, jedynym rozsądnym wyjściem zdawało się odsadzenie cyngli Schultza na prostej i zgubienie ich na obrzeżach lub na pustkowiu, zanim któryś z tych głąbów w przypływie niezasłużonego szczęścia strąci wam gumę, rozpieprzy bak lub ewentualnie twoją głowę. Do tego jednak trzeba było wyjechać z centrum, minąć jeszcze kilka zakrętów, a potem bez szwanku i przeszkód wypruć autostradą jak najdalej w piach.
Kule świszczały, na zegarze biła 12. Był piękny dzień, słoneczny, idealne warunki do jazdy.
Doskonale wiedziałeś co to oznacza dla was i waszej nagłej potrzeby pustej, łatwej drogi przed wami.
← Sesja Neuroshimy
Wczytywanie...