Runic Games w końcu potwierdził smutną informację, która kołatała się po głowach wszystkich graczy oczekujących na premierę jednego z najpoważniejszych konkurentów „Diablo III” do korony króla gatunku hack'n'slash. Pomimo wcześniejszych obietnic „Torchlight II” z pewnością nie ukaże się w tym roku, choć twórcy podkreślają, że walczyli jak lwy o dotrzymanie tego terminu. Powód kolejnego poślizgu nie jest zaskoczeniem – chęć dopracowania każdego aspektu produkcji do perfekcji, a w szczególności najmniejszych detali w trybie dla wielu graczy.
Trudno jest ciskać gromy na chłopców z Runic Games, gdyż ewidentnie chcą dla graczy jak najlepiej, a jako małe i niezależne studio nie mają dostatecznych środków, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik w błyskawicznym tempie – to w końcu tylko ludzie. Poza tym, ciężko nie pochwalić starego pragmatyzmu braci Schaefer, wyniesionego jeszcze z czasów, gdy dłubali nad „Diablo” w Blizzard North. Strategia „będzie jak będzie” ma swoje rozliczne plusy i jest całkowicie zrozumiała w tym przypadku. O ile potentaci elektronicznej rozrywki mogą pozwolić sobie na małą wpadkę, to Runic Games zawsze gra „va banque” – albo sukces, albo bruk.
Boję się tylko jednego. W oficjalnym oświadczeniu Travis Baldree starał się obrócić ten poślizg w żart, wskazując, że i tak wszyscy gramy w „Skyrim” czy „Dark Souls”, więc nikt nie będzie płakał, gdy „Torchlight II” ukaże się trochę później. Jest w tym trochę prawdy, ale gdy nadejdzie premiera dziecka Runic Games możemy już na dobre tkwić w szponach „Diablo III” i wtedy też niewielu uroni łzę za pokonanym konkurentem, który nie wykorzystał swojej szansy, kiedy ją miał. Oby tytuł faktycznie został dopracowany, był odpowiednio zbalansowany i oczarowywał klasycznym klimatem jak jego ojciec, bo inaczej może nie być wesoło.