Każdy, kto choć na chwilę zanurzył się w nieprzyjaznym świecie „Deus Ex: Bunt Ludzkości”, szczerze przytaknie, że przygody Adama Jensena były pełne od gęstej cyberpunkowej atmosfery, która okazała się wykwintną ucztą dla pasjonatów futurystycznych klimatów. Nie ulega wątpliwości, iż na taki stan rzeczy musiało zapracować wiele elementów, jak nieprzeciętna intryga czy urokliwe scenerie, lecz jeden aspekt wybija się dość znacząco w tej zacnej grupie. Oczywiście, mowa tutaj o oprawie muzycznej autorstwa Michaela McCanna – prawdziwym dziele sztuki. Pozwolę sobie na akt stuprocentowego narcyzmu i zacytuje fragment swojej recenzji, gdzie odnoszę się do kunsztu kompozytora:
„Kawałków stworzonych z myślą o „Buncie Ludzkości” nie powstydziłby się sam mistrz Vangelis i sprawiają wrażenie, jakby Eidos Montreal tworzył lokacje oraz poszczególne sceny z myślą o tych utworach, a nie na odwrót. Ta muzyka działa na wszystkie zmysły. Przemierzając ciemne korytarze klubu „Gniazdo” wyczuwasz duszną atmosferę, czujne spojrzenia członków kartelu, dym papierosowy i smak taniej whiskey. Z kolei podczas potyczek muzyka umiejętnie zwiększa adrenalinę i uruchamia nasze uśpione instynkty przetrwania. Kiedy nie myślisz nad sposobem pokonania danego bossa, a zamykasz oczy i delektujesz się nad wyśmienitym kawałkiem wylewającym się z głośników, to wiesz, że kompozytor stworzył coś wiekopomnego.”
Zdania nie zmieniłem do dziś, dlatego też cieszy mnie niezmiernie, że już 15 listopada do sprzedaży trafi oficjalny soundtrack z „Deus Ex: Bunt Ludzkości”.
Na płycie znajdzie się dwadzieścia pięć klimatycznych kawałków, które mogliśmy usłyszeć podczas przemierzania futurystycznych lokacji i stopniowego odkrywania korporacyjnych machinacji. Pełną listę utworów wraz z próbkami, znajdziecie pod tym adresem.
Miły gest, osobiście jestem wielce ukontentowany i czekam na soundtrack z wypiekami na twarzy. Choć nabywcy edycji kolekcjonerskiej gry mogą się w tym momencie poczuć nabici w butelkę, gdyż zapłacili niemałe pieniądze, a otrzymali wybrakowaną płytę zawierającą jedynie połowę kawałków (dla przypomnienia – dwanaście). Chcesz pozostałą resztę? Nie ma problemu, dopłać następne kilka dolarów. Tani i niefairski chwyt, panowie z Eidos, za który powinno się wam wytargać uszy. No... oby ostatni raz! Szkoda szargać sobie dobrą reputację w wyniku tego typu nieprzyjemnych wpadek.