Po 50 latach od swego scenicznego debiutu sir Ian McKellen powrócił do pierwszego teatru, na deskach którego w wieku 22 lat wystąpił w sztuce "A Man For All Seasons" – teatru "Belgrad" w brytyjskim Coventry. Przy tej właśnie okazji słynny dziś aktor udzielił wywiadu, w którym opowiada między innymi o roli Gandalfa oraz jej wpływie na jego karierę, a także o... tatuażu z nią związanym.
Mmmm... Tatuaże Iana McKellena. O tym wszyscy marzycie, prawda? Odrzućmy jednak (na moment) nasze perwersje i gusta, by dowiedzieć się o co chodzi z tą oraz innymi historiami, związanymi z wielką rolą Anglika.
Tatuaż oznacza "Dziewięć" w języku elfów. – tłumaczy sir Ian – To liczba członków Drużyny Pierścienia, ale z mojego punktu widzenia, gdy patrzę na tatuaż z góry, zdaje się, że oznacza "Gucci".
Zdecydowaliśmy się zrobić te tatuaże w salonie w Wellington, w Nowej Zelandii, i poszliśmy tam razem, żeby można było potrzymać się nawzajem za ręce. Mój tatuaż był nieco kłujący, ale było tam też kilku niegrzecznych Hobbitów, którzy zażyczyli sobie tatuaży w bardziej wrażliwych punktach ich anatomii, co bolało znacznie mocniej.
Sir Ian opowiada też o jednej z jego ulubionych scen – walce z Balrogiem na moście Khazad-dûm.
Filmowaliśmy tę konkretną scenę w studio w Wellington, a to, co później miało stać się mostem, było po prostu białym paskiem na podłodze. Miałem przeprowadzić Drużynę przez most i wszystko to wygląda bardzo ekscytująco w filmie, ale wówczas byliśmy w studio, wszystko dodano później.
Zapytałem reżysera, Petera Jacskona, "Możesz przynajmniej powiedzieć mi jak ten Balrog wygląda?", na co on odpowiedział 'Nie, bo jeszcze się w tej sprawie nie zdecydowaliśmy'. Powiedział też "Jest bardzo ognisty, bardzo duży i bardzo przerażający", po czym wziął żółtą piłkę tenisową, nabił ją na kij, który potem umieścił przede mną i oświadczył "To jest Balrog". Kiedy przyszło do kręcenia sceny z trudem powstrzymywałem się od krzyknięcia "Nie odbijesz się!".
Zawsze chciałem zagrać w klasycznym filmie jak "Casablanca", który będzie wyświetlany rok po roku i uważam się za wielkiego szczęściarza, że trafił mi się "Władca Pierścieni". Mogę pojechać w dowolne miejsce na świecie i znaleźć kogoś, kto będzie do mnie przyjacielsko nastawiony. Nie jest to przytłaczające. Nie jestem Tomem Hanksem. On nie może nawet zawołać taksówki bez zwracania uwagi tłumu, ale ja wciąż korzystam z publicznego transportu. Jestem bardziej sławny w Wielkiej Brytanii za rolę Mela w "Coronation Street".
Na koniec odtwórca głównych ról w filmach takich, jak "X-Man", czy "ATP Student", powiedział coś o sobie jako odtwórcy roli Gandalfa, który nigdy się nie spóźnia:
Na "Władcę Pierścieni" trafiłem we właściwym czasie. Gdybym miał na koncie tak wielką rolę na początku mej kariery, kto wie co zrobiłoby to z moim poczuciem własnej wartości. Miałem po prostu szczęście otrzymując tę rolę. John Hurt, Michael Gambon – są setki dobrych aktorów, którzy mogliby zagrać Gandalfa. Ja byłem tym fartownym.
To nie pierwszy raz, gdy McKellen wypowiada się w tym tonie na temat swej oscarowej kreacji. W dużo wcześniejszym wywiadzie dla telewizji TCM mówił: "To, że otrzymałeś za coś Oscara nie musi wcale oznaczać, że jesteś najlepszy. Po prostu nikt inny nie zagrał twojej roli. Pomyśl, że możesz być najgorszy". Bardzo możliwe, że podsumowaniem filmowej kariery aktora będzie nadchodzący niespiesznymi krokami Hobbit. Co zaś tyczy się zakończenia jego całej, życiowej kariery, sir Ian mówi, że prawdopodobnie podsumuje ją napis na jego nagrobku, który głosić będzie: "Tu leży Gandalf. Odszedł."