Właśnie tak będzie brzmiał podtytuł rodzimej wersji najnowszego dziecka Eidos Montreal. Czy gracze podniosą bunt, w wyniku dość kontrowersyjnego i niefortunnego tłumaczenia dwóch niewinnych słówek – „Human Revolution”? Czas pokaże, grupki pikietujących już krążą po mrocznych i zdradzieckich zakamarkach sieci, aby wykrzyczeć swój sprzeciw. Natomiast ja narzekać nie zamierzam, gdyż Cenega Polska już niejednokrotnie popisywała się w tym aspekcie taką fantazją, że zawstydzała autorów legendarnego „Wirującego seksu”, więc jak dla mnie w tym przypadku zmieścili się w granicach normy. Ten tytuł można spokojnie zaakceptować, nie wlewając w siebie nadmiernej ilości przedniej szkockiej whisky, więc przyjąłem to po męsku – w końcu to nie ten sam kaliber co „Dzióra”.
Skoro mówimy już o polonizacji – dystrybutor zapowiada, że ta będzie wyłącznie kinowa. Z jednej strony to dobrze, bo wiadomo jak z pełnymi lokalizacjami bywa, a na dodatek angielscy aktorzy przyłożyli się do swojej roboty (choć na ten moment to takie wróżenie z fusów, bo wszystkie wnioski można wysnuć tylko z różnej maści filmików) i nadają odpowiedni ton cyberpunkowemu dziełu. Natomiast z drugiej – trochę szkoda. Cenega zbyt często nie rozpieszcza nas rodzimym dubbingiem, a chętnie posłuchałbym naszą rodzimą śmietankę aktorską w futurystycznych klimatach. Tym bardziej, że jak dystrybutor chce i ma pewną wizję, to zdecydowanie potrafi odwalić kawał dobrej roboty – patrz „The Bard’s Tale” czy „Fallout 3”. No, ale skoro to miałoby opóźnić w jakimś stopniu rodzima premierę i powodować różne nieprzyjemności z DLC, to faktycznie lepiej ograniczmy się do polskich napisów.
Wykorzystując nadążającą się sposobność, przenieśmy się na krótki moment do mroźnej prowincji Quebec. David Anfossi, jeden z producentów „Deus Ex: Bunt Ludzkości”, który nadzoruje testy nad grą, zmyślnie zdradził ile czasu może zająć nam zabawa w futurystycznym świecie:
„Na ten moment większość testerów nie zdołała jeszcze ukończyć gry, pomimo tego, iż grała po sześć godzin dziennie.”
Należy nadmienić, że tydzień pracy testerów zajmuje sześć dni. Wynik mnożenia dwóch szóstek jest zaiste słodki i jak na dzisiejsze warunki (bo za moich czasów… *spazmatyczny kaszel starca*) prezentuje się bardzo przyzwoicie. Oczywiście, każdy tester otrzymuje inne zadanie i kilku z nich mogło dostać dość zabójcze zlecenie odblokowania wszystkich osiągnięć, więc nie nastawiałbym się na tak długą rozgrywkę. Twórcy oficjalnie przebąkują coś o 25 godzinach potrzebnych na ukończenie głównego wątku i tego się trzymajmy.