Nie da się ukryć, że rok 2011 zapowiada się na jeden z najlepszych od wielu lat i już się zastanawiam, skąd ja wezmę pieniądze na te wszystkie tytuły. Pierwszy kwartał zwiastuje epicką wojnę polsko-kanadyjską pomiędzy „Wiedźminem 2” oraz „Dragon Age 2” (co z tego, że mają go uprościć, jak i tak każdy czeka, by zagrać w tę grę). Nie zapominajmy o cyberpunkowym „Deus Ex: Human Revolution”, który również ma ambicje, by podbić serca wielomilionowej rzeszy graczy.
W przypadku gier hack'n'slash zapowiada się równie smakowicie. „Torchlight II” na dobre rozgrzał głowy graczy zapowiedzią trybu sieciowego, „Darkspore” mający ambicje być czymś więcej niż tylko ciekawostką czy majaczący gdzieś w oddali „Diablo III” (data premiery wciąż niepotwierdzona, ale głośno mówi się właśnie o 2011 roku).
Jednakowoż jest jeszcze jeden gracz, o którym w tej informacji będzie szerzej – „Dungeon Siege III”. Legendarna marka, nowi ludzie (nad grą pracuje Obsidian Entertainment) i jedna wielka niewiadoma. Pierwszy zwiastun produkcji pozostawiał wiele do życzenia i nie zdradzał rozmachu, jaki zapowiadają buńczucznie twórcy. Dziś to się jednak zmieniło, bo w końcu możemy obejrzeć filmik, który odkrywa, jak epickie mordowanie tałatajstwa wygląda w praktyce.
Jest dobrze, ale szału zdecydowanie nie ma. Niby czuć tę moc, która sprawia, że zabijanie potworów jest przyjemne i nie nudzi się po kilkunastu minutach, ale czegoś jednak brakuje. Może dlatego, że w umyśle pojawił mi się obraz „Sacred 2”, który prawdę powiedziawszy, okazał się ogromnym rozczarowaniem. Nie, nie, nie… stanowczo nie poczułem charakterystycznych ciarek na plecach. Na dodatek ten metroseksualny koleś i mordercza paniusia z dużym biustem. Hej, to pokaz mody czy mamy tutaj ratować świat, pozostawiając po sobie trupy mrocznego plugastwa?
Za to graficznie gra prezentuje się prześlicznie, aż mi ślinka poleciała na ten widok. W sumie to nie powinno dziwić – tytuł w końcu jakoś trzeba sprzedać na rynku konsolowym. Choć patrząc na to trochę szerzej, perfekcyjna oprawa graficzna była zawsze dobrą wizytówką serii.
To co, jest na co czekać?