Poczytując sobie wrażenia z pokazów „Dragon Age 2” na targach Gamescom (bo z oczywistych względów do Kolonii pojechać nie mogłem i przekonać się na własne oczy, co zmajstrowali Kanadyjczycy), napisane przez naszych rodzimych redaktorów z Polygamii target="_blank" rel="nofollow noopener noreferrer">Polygamii i Gier-OnLine target="_blank" rel="nofollow noopener noreferrer">Gier-OnLine, dochodzę do wniosku, że coś mi tutaj brzydko pachnie.
Wiecie, co najbardziej mi się podobało w dwóch ostatnich dziełach BioWare? To, że oba tytuły idealnie trafiały w bardzo specyficzne i różnorodne gusta fanów komputerowych gier fabularnych. Zadeklarowani i wyposzczeni puryści gatunku, którzy z rozrzewnieniem wspominają czasy „Baldur’s Gate” czy „Planescape: Torment”, z otwartymi ramionami przywitali „Dragon Age: Początek”, słusznie nazywanego spadkobiercą legendarnych cRPGów. Zdecydowanie czuć było ten stary oraz sugestywny klimat gier sprzed dekady i dało się zaobserwować, że twórcy kierowali się dawnymi, acz sprawdzonymi zasadami, przenosząc je na nowoczesny grunt. Po prostu zrobili grę dla betonowych pasjonatów gatunku.
Jeżeli ktoś nie lubił ślęczenia przed tabelkami i taktycznego systemu walki, a pragnął skondensowanej dawki adrenaliny, połączonej ze smakowitą historią? Proszę bardzo, dla niego „Mass Effect 2” jest wręcz stworzony. Komu to było obojętne i gotów był przełknąć wszystkie niedogodności wynikające z tych skrajności, mógł cieszyć się obiema grami.
Generalnie rzecz biorąc, każdy był zadowolony i nikt nie został pokrzywdzony, więc co było w tym złego? Co oni sobie w tym BioWare do cholery pomyśleli?!
Więcej krwi? Jakby w poprzedniej części bohater nie latał cały zachlapany posoką i członki lokalnego tałatajstwa nie walały się po kątach. Przebić to można chyba tylko odwiedzając starego wujaszka Mefistofelesa w Kazamatach Nienawiści, lokacji znanej z „Diablo II”, gdzie flaki i rozkładające się ciała pięciokrotnie przekraczały normę przeholowania na centymetr kwadratowy. Skoro już przy „rąbankach” jesteśmy, walka w „Dragon Age II” ma być bardziej zręcznościowa i przypominać toporne masakrowanie przeciwników. Gdzie finezja i strategia? To przecież dla mięczaków i starych pierdzieli. Kamery z „lotu ptaka” też nie będzie, czekam jeszcze na klapki na oczy, abym mógł z socjalistyczną pieśnią na ustach rzucić się na Wrogów Ludu Mroczne Pomioty. Tak, taktyka Józefa Stalina będzie chyba tą jedyną słuszną.
Okrojony został interfejs (bo tamten był rzeczywiście arcyskomplikowany!), a system dialogów przypomina ten z „Mass Effect 2” (nawet mamy obrazki przypisane do każdego skrótu, abyśmy się, Boże uchowaj, nie pomylili i kliknęli nie w to, co trzeba!). Niby nie jest to jakaś tragiczna idea, ale naprawdę nie lubię, jak się ze mnie na siłę robi sierotę oraz imbecyla, który kilku okienek nie umie ogarnąć i nie potrafi przewidzieć konsekwencji danego zachowania. Już i tak starają się to zrobić wciskając mi kolejny raz historyjkę o kmiotku, który staje się Królem Świata.
Rozgrywka ma też być krótsza, ale bardziej intensywniejsza, coś na wzór „Mass Effect 2”. Zaraz, zaraz… Znów wspominam o grze z Shepardem w roli głównej. Czy, aby kiedyś nie były to dwa, diametralnie się od siebie różniące tytuły? Po kiego grzyba mam grać w to samo, tyle że w wersji fantasy? Czy „Dragon Age” sprzedał się tak słabo, że teraz starają się zrobić z niego „Mass Effecta”? Nie przypominam sobie takiej informacji, choć może to pierwsze stadium Alzheimera. Tak swoją drogą, to co jest złego w długich grach, prócz tego, że ich zrobienie wymaga większej pracy? Jakiś elementarny szacunek dla konsumenta trzeba mieć.
Nie piszę, że wszystko jest do kitu, bo kilka rzeczy, które wyczytałem, przypadły mi do gustu. Koncept z narracją uważam za niezwykle frapujący, a obietnica, że każdy wybór gracza w późniejszy terminie przyniesie jakieś plony, jest niezwykle kusząca, ale… No właśnie, o wiele więcej oferuje mi „Wiedźmin 2” i chyba nasi rodacy doskonale zrozumieli duszę komputerowych gier fabularnych. Kapitalizm to sprzedajna dziewka i skoro BioWare zaprosił ją do swojego tańca (puścił oko do miłośników konsol), to ja też nie będę gorszy stawiając na liście priorytetów właśnie polską grę, a zrzucają na dół „Dragon Age 2”. Wybacz Hawke, w tym momencie Geralt zjada Cię na śniadanie.