Bo czasem trzeba się sprawdzić. Napisałem to z czystą przyjemnością. Bez powołania czy większych celów. Po prostu. Enjoy (Część jest z polskimi znakami, część nie. Temu, że ta bezpolska pisana na obczyźnie.)
I'm sick in mind and spirit
The mirror tells me lies
Could I mistake myself for someone
Who lives behind my eyes
Will he escape my soul
Or will he live in me
Is he tryin' to get out or tryin' to enter me
Ozzy Osbourne - Diary of A Madman
Nikt nie umrze dwa razy
Typowo angielska, chłodna, deszczowa pogoda w Kirkdale, dzielnicy Liverpoolu nie zmienia się od dłuższego czasu. Przyzwyczajeni Anglicy chodzą w krótkich spodenkach i w swoich szarych dniach kibicują Evertonowi albo w mniejszych jednostkach FC Liverpool. Ich życie kreci się wokół shoppingu, picia piwa i obstawiania zakładów u Williama Hilla. Ostry wiatr od wpływającej do morza Północnego Mersey River zatrzymywał przechodniów i rozrzucał śmieci po całej Brewster Street a ciężki deszcz przesiąkał przez najtwardsze parasole. Anglicy się tym nie przejmowali, zwłaszcza, ze jeszcze wczoraj cale hrabstwo Merseyside drżało od makabrycznej zbrodni dokonanej na Kingsway Bridge. "The Times" bil na alarm i nawoływał do ostrożności, skauci przegadywali cale dnie w grupach pijąc piwo i oglądając telewizje rozkoszując się ciepłem barowych wnętrz. Polacy jak zwykle w dobrych humorach albo nic nie rozumieli albo bardziej byli zajęci wyklinaniem na pogodę toteż niezbyt obchodził ich jakiś tam morderca. Niektórzy śmiali się, ze to Polak, inni, ze tylko Anglik może być tak stuknięty. W każdym razie, cieszyli się z "holiday" i nie w głowie im było rozwodzenie się nad tym czy morderca zaatakuje po raz drugi, poza tym, mało kto porywał się tu na Polaka.
Jakub, wysoki i dość chudy brunet o bystrym brązowym spojrzeniu siedział na krawędzi lóżka i zastanawiał się ile wczoraj wypił. "Jebani Angole" jak zwykle rozpoczął dzien. optymistyczna myślą. Dzisiaj jednak brzmiała dość ponuro. Coraz częściej nie pamięta co robił dzień wcześniej mimo, ze nic nie pil. Coraz częściej budzi się w łóżku z nieznajoma kobieta, która dziwi się, ze wypędza ja ze swojego mieszkania i wręcza plik funtów z wizerunkiem siwej królowej. Najczęściej odpowiadały mu "Fochen Lazy Bastard! Yesterday I Was Your Love, Today you are kicking me out?!" Nic z tego nie rozumiał, był w Anglii dopiero od dwóch miesięcy, z angielskiego znal tylko "Fuck you" i "thanks". Denerwujace, ze normalnie może powiedzieć "Spierdalaj" i "Pierdol się" a Anglik i tak zrozumie te zwroty. Po co wiec pytał się kumpla jak kogoś obrazić i podziękować? Gdzie nie pójdzie tam Polak, nie tak wyobrażał sobie prace na wyspach,
liczył, ze nauczy się tu języka. Nic bardziej mylnego. Podszedł do lustra. Od jakiegoś czasu patrzy w te swoje oczy i widzi kogoś innego, nie żeby się zmienił, po prostu czuje, ze w jego głowie siedzi ktoś inny. Na domiar złego w radiu właśnie Ozzy wykrzykuje pierwsze wersy "Diary of a Madman" a deszcz rytmicznie "napierdala" pomyślał Kuba, o parapet. Nic, tylko pozostaje mu zeswirować. Nie ma z kim rozmawiać, niezbyt lubiany wśród Skautów za swoje zamiłowanie do pracy i niezbyt lubiany wśród Polaków za swoje zamiłowanie do siedzenia samemu w kacie i picie piwa iście po angielsku. Trzymał w ręku bilet dobowy i powtarzał sobie słowa "terms & conditions" próbujac udawać akcent wzorowego skauta. Słowa przenikały jego usta ale myślami był już gdzieś indziej. "Co dzis robimy?" Spytal sam siebie. Sam sobie równiez odpowiedzial - "A na co masz ochote?" - "Na to co Ty" - "To chyba oczywiste, jestes przeciez mna" - wyjrzal przez okno na jadacy torami pociag i glos jego mysli znów przemówil. "Jest 9ta rano, moze bym cos zjadl?" - "Znowu pieprzone "English Breakfast?" - "Przeciez wiesz, ze jestes zbyt leniwy by sam sobie cos zrobic." - "Racja, tam przynajmniej na szybko mozemy sie niezle najesc" - "Zastanawiasz sie kim byla ta kurwa, która wczoraj wypedzalem z lózka?" - "Nie wypedzalem nikogo, najebalem sie i wrócilem spac sam." - "Nie wierzysz mi?" - "Lepiej pójde na to sniadanie". Nawet nie zastanawial sie czy to nie glupie rozmawiac ze soba, ale kogo to obchodzi? Jest sam, nikt nie bedzie sie z niego smiac. Wzial szybki prysznic, ubral sie w jeansy i koszulke z logo Black Sabbath i wyszedl. Ciagle zapomina o parasolu. Uwielbia spacery, nawet w deszcz, ze sluchawkami na uszach. Zdecydowal, ze przejdzie sie na sniadanie na Anfield. Anglicy to nudny naród, nie zwracali na niego uwagi, nikt z nim nie rozmawial, nikt nie spojrzal w oczy, nie szturchnal ani nie poprosil o ogien... którego i tak nie mial. Po 15tu minutach dotarl do baru, niewielkiego, bez nazwy, prowadzonego przez jakiegos araba, jak wiekszosc barów w Liverpoolu. To smieszne, mówic "Jak wiekszosc rzeczy w Liverpoolu" kiedy to on, ten, który wyjechal do Anglii po majatek wychodzi poza Kirkdale tylko na sniadanie. Wiecej posilków nie jada. Od dwóch tygodni nie pracuje, na skraju zalamania nerwowego mówi sobie, ze to po prostu ta pogoda... kiedys to sie musi skonczyc. Ciagle nachodza go mysli czy ktos bedzie pamietal o nim gdyby umarl. Nagle wpatrzony w bekon i jajka powiedzial do siebie w myslach "Przeciez wiesz, ze nie" - "Rodzina sie zapewne cieszy, ze wyjechalem i nie daje znaku zycia" - "Zabawne prawda?" - "Zaiste, zabawne" - "Ej, od kiedy uzywam takich slów jak zaiste?" - "Czas jesc, po co sie nad tym zastanawiac?". Po zjedzonym posilku Jakub krecil sie jeszcze po ulicach, odwiedzil park w Bootle i wrócil do domu. W mieszkaniu byl spokój i cisza, jak zwykle. Czego sie spodziewal? Przeciez mieszkal sam. Przechodzac przez korytarz raz jeszcze spojrzal w lustro, przeszyl go zimny dreszcz, szybko odwrócil wzrok i ruszyl dalej. Cieszyl sie, ze ma chociaz polska telewizje. Przesiedzial tak caly dzien az do 17tej kiedy zmeczone oczy powoli sie zamknely. Kube obudzil szept wiatru, tylko skad tu do cholery wiatr? Powoli otworzyl oczy, poczul zimny pot na karku i zmusil swoje nogi do ruszenia w kierunku drzwi. Byly otwarte. Zamknal je wiec pospiesznie i przechodzac obok lustra wbil oczy prosto w podloge. Bylo ciemno. Blekitne swiatlo ksiezyca wpadalo do mieszkania przez zaluzje czego nigdy nie zauwazal. Ludzie zawsze widza najgorsze kiedy sie czegos boja. Dom byl calkowicie cichy... grobowo cichy. Jakub uslyszal jakis glos, sadzil, ze to wiatr. Ale wiedzial, ze prawda rysowala sie troche innymi kredkami. Calkowicie przerazony zlapal za parasol i nagle zauwazyl blekitna postac obok lustra. Nogi skamienialy mu z przerazenia a usta otworzyly sie mimowolnie wsysajac powietrze. Kiedy mrugnal kilka razy oczami zauwazyl, ze to tylko gra swiatla i cienia jego postaci i swiatla padajacego z lazienki. Nagle, zdal sobie sprawe, ze nigdy nie zostawia otwartych drzwi od lazienki. Sparalizowany strachem bal sie odwrócic i bal sie spojrzec w lustro. Nie wiedzial co sie z nim dzieje. Dopiero po chwili kiedy wrócila mu swiadomosc uslyszal harczenie dochodzace z za pleców, dzwiek tak przerazajacy, ze Jakub mial nadzieje, ze zniknie albo obudzi sie w lózku, pomyslal, ze to tylko sen. "To nie sen" - uslyszal w swojej glowie i az podskoczyl ze strachu - "Odwróc sie, nic sie nie bój". Jakub sparalizowany nie wiedzial co robic, mówi sam do siebie i boi sie wlasnej lazienki, co sie z nim dzieje? Byl caly spocony, mimowolnie zaczal sie odwracac. Zaczerpnal powietrza i wkroczyl do lazienki. Na poczatku pomyslal, ze to jego chora wyobraznia, nie mial czym sie martwic. Nagle jednak poczul jak jego nogi unosza sie ku górze i laduje na podlodze. Odwrócil glowe i zobaczyl to czego najbardziej sie obawial... na calej posadce rozlana byla krew a pod sciana siedzial mezczyzna. Z poczatku Jakub chcial wstac i zaatakowac napastnika kiedy zorientowal sie, ze ten nie ma oczu... i dolnej czesci twarzy a cale cialo poruszalo sie w niekontrolowanym spazmie. A raczej - ta czesc ciala, która jeszcze trzymala sie nerwów. Nogi i czesc podbrzusza oderwane od reszty korpusu ciagnely sie niciami jelit i narzadów wewnetrznych wzdlóz lazienki. Odbijajac blask ksiezyca tworzyly obrazy jakich zaden czlowiek nie chcialby ogladac. Jakub poczul silne skurcze w zoladku i zwymiotowal.
Byl ranek. Anglicy, Polacy, Rosjanie, Turcy i inni mieszkancy Kirkdale i okolic ruszali do pracy. Jakub obudzil sie w swoim fotelu przy wlaczonym telewizorze. Otworzyl oczy i zlapal powietrze lapczywiej niz topiacy sie w oceanie czlowiek. "To byl tylko sen! Pieprzony sen!" Szybko pobiegl do lazienki i zauwazyl idealny porzadek. Odetchnal z ulga, wszystko bylo na swoim miejscu. Ubral sie i wyszedl z domu, musial cos zjesc, byl strasznie glodny. W progu przystanal w pólkroku odwrócil sie i kopnal z calej sily w lustro. Szklo posypalo sie po podlodze i odbijalo promienie slonca ukladajac wspaniale wzory w calym przedpokoju. Jakub usmiechnal sie do siebie i wyszedl. Stanal przed domem pelen energii i zadowolenia, zauwazyl nawet, ze nie pada deszcz i pogoda jest calkiem ladna. Zarzucil w empetrójce "The Wizard" i siegnal do kieszeni po gumy do zucia. Otworzyl szeroko oczy a wszystkie jego miesnie
znieruchomialy. Nogi odmówily wspolpracy a powieki baly sie mrugnac. Powoli i ostroznie Jakub wyjal z kurtki dwie blekitne... galki oczne. Szybko wrócil do mieszkania, potykajac sie o schody wbiegl do przedpokoju i z bijacym sercem rozgladal sie po lokalu. Powoli, jak w zwolnionym tempie jego oczy skierowaly sie ku lustrze. Jego zrenice najpierw rozszerzyly sie a potem znów wrocily do normalnej postaci. Za tym, ktore zbil bylo kolejne. Ogladal w zyciu wiele horrorów ale nie zdawal sobie sprawy, ze takie rzeczy moga istniec naprawde. Patrzyl w zwierciadlo. Na postac z pustymi oczodolami. Z szyderczym usmiechem na twarzy zdawala sie kpic z niego obserwujac blekitnymi oczami ulozonymi na dloni. Po chwili odezwal sie glos w jego glowie... "Nie mysl, ze uda Ci sie od tego uwolnic. Jak myslisz, kto go zabil?" - "Przeciez nikt nikogo nie zabil!" - "A facet, ktorego widzialem wczoraj w lazience?" - "To byl sen, nikogo tam nie widzialem" - "A to co trzymam w reku to moze cukierki?" - "Come Down" - "Oooo, probujesz angielskiego, ciekawe". Jakub zdecydowanie odwrocil wzrok. Spogladal teraz na rzeczy, ktore trzymal na dloni. Dwie galki oczne rowno ulozone spogladaly w lustro. Kuba szybko schowal je do kieszeni i wyszedl. Zdecydowal, ze trzeba zglosic to na policje. Tylko, co zglosic? Morderstwo? Urojenie? Panie wladzo, mialem sen? Sam nie byl pewien czy wierzy w to, czy tez nie. Niczego nie byl juz pewien.
Kiedy dotarl na posterunek policji pierwszy umundurowany czlowiek, ktory probowal go zrozumiec przewrocil oczami i krzyknal "Polish Translator!". Zupelnie nie przejmowal sie tym, ze Jakub dusi sie powietrzem i stara sie powiedziec trzy slowa na raz. Rece lataly mu ze zdenerwowania tak, ze gdy siedzial na krzesle podparty lokciami na kolanach dwa razy o malo nie dal sobie w nos. W koncu podszedl do niego jakis policjant i po polsku zaprosil go do gabinetu. Prosty, niewielki pokoj z bialymi scianami, biurkiem i szafka wydawal sie byc bardziej cela niz pomieszczeniem posterunku policji. Jakub usiadl na krzesle. Policjant, jak sie okazalo jest polakiem co z pewnoscia ulatwia sprawe reszcie jego wspolpracownikow. Kuba zdenerwowany opowiedzial mu cale zajscie, bal sie jednak oskarzen nie powiedzial nic o urojeniach czy tez galkach oczu, ktore mial w kieszeni. Opowiedzial funkcjonariuszowi o czlowieku, ktorego znalazl w lazience i zapewnial, ze to nie byl sen. Po skrzetnym, skladajacym sie z trzech zdan zeznaniu oficer podlozyl Jakubowi pod nos jakis formularz i kazal wypelnic. Papiery nie byly dla niego problemem, mial to na kursie. Szybko uzupelnil odpowiednie rubryki i odkladajac dlugopis spojrzal na policjanta. Ten wpisal dane do komputera i gdy ujrzal wyniki najpierw przetarl oczy i mrugnal dla zasady. To co zobaczyl najwyrazniej go zdziwilo, wpisal dane po raz drugi a nastepnie trzeci. Na koncu spojrzal na Kube i spytal czy nie robi sobie zartow i czy dane sa prawdziwe. Jakub wyraznie zaskoczony tym pytaniem zapewnial, ze wszystko wypelnil dokladnie i nie mogl sie pomylic. Kolejne krople potu splywaly oficerowi po czole, wyraznie zastanawial sie co zrobic. Kiedy w koncu dal za wygrana powiedzial do Kuby "Jestes w tarapatach stary" i zawolal dwoch innych policjantow by zatrzymali go w areszcie. Jakub niczego nie podejrzewal, nie zdawal sobie sprawy, ze osoba, ktora calkiem niedawno zostala zamordowana w bestialski sposob na Kingsway to byl wlasnie on. Formalnie Jakub nie zyje. Zostal takze ponoc zidentyfikowany przez rodzine a jego pogrzeb odbyl sie wczoraj rano. Bylo kilka szczegolow, ktore sie nie zgadzaly, ale w takiej tragedii byly one nieistotne. Mlody polak, ktory pojechal do Anglii zdobyc wielkie pieniadze i zaczac nowe zycie zginal niewiele ponad tydzien temu a nagle pojawia sie na posterunku zglaszac rownie makabryczna smierc innego czlowieka. Jakub bal sie, ze zostal zdemaskowany i uznany za morderce. Nikt nie powiedzial mu dlaczego i na jak dlugo zostal zatrzymany. Pozostawalo tylko czekac. Siedzial tak na lozku gdy odezwal sie glos w jego glowie...
"Co tak pochmurno? Siedzę w miłej celi za chwilę przyjdzie tu jakiś człowiek i stwierdzi, że udaję kogoś kim nie jestem. Czym się martwić? Trzeba się rozchmurzyć". Jakubowi nie chciało się słuchać swojego drugiego ja. Był już całkowicie z tym pogodzony. Zaczął się zastanawiać co zrobić, co powiedzieć, jakie zadadzą mu pytania. Kazdy przeciez ma jakis wybor. Dobry, albo zly. Gorzej, kiedy losem mozemy pokierowac na cztery sposoby - dwa zle i dwa dobre. I nie chodzilo mu bynajmniej o zycie jego i... jego. Raczej o swoje i innych ludzi, dla ktorych stal sie zagrozeniem. Nie byl idealista, nie potrafil oddac zycie za innych, nie byl tez egoista i bal sie konsekwencji kazdego ze swoich ruchow. Postanowil czekac. Czemu w takich chwilach jest sam? Podejrzewal, ze po prostu jest nudny. To bardzo powazna sprawa - nie miec poczucia humoru. Daje ono przeciez wielkie mozliwosci w kontaktach miedzyludzkich. Czy on jest jeszcze czlowiekiem? Minęło parę dobrych godzin kiedy do celi podszedł poznany wcześniej oficer. Spokojnie recytował formułki, które ćwiczył w gabinecie przez ostatnie czterdziesci piec minut. Wyjasnial, ze angielska policja zbada te sprawe, chce jednak czesniej spisac zeznania. Znaczylo to kolejne godziny opowiadania co i jak, gdzie i kiedy. Policjant byl jednak dosc spokojny co dodawalo Jakubowi otuchy i nadzieji. Nikt nie mial zamiaru wolac niewiadomo jakich slozb do sprawdzenia zaistnialej sytuacji. Zadnych badan psychiatrycznych. Anglia byla spokojnym krajem a angielskiej policji zalezy na szybkim zakonczeniu sprawy. Pozwolono Kubie wyjsc do lazienki, bez obstawy. Wiadome bylo, ze nie ucieknie bo nie mial ktoredy. Polak najpierw skorzystal z ubikacji. Kiedy poszedl umyc rece i twarz w umywalce spojrzal w lustro. Na poczatku mimowolnie sie wzdrygnal. Znow patrzyla na niego twarz bez oczu. Usmiechnal sie do niej i zastanawial sie jak jego drugie ja zostalo slepcem, czy to moze jakas metafora? "Mr. Hyde" Jakuba poszerzyl lustrzany usmiech. Podniosl rece do gory i zauwazyl, ze jego skora jest czarna a zyly kontrastowo wyraznie niebieskie wytyczaja siec na jego ciele "Nie mam czasu sie teraz nad tym zastanawiac". Wrocil do celi i czekal na przesluchanie, ktore wkrotce mialo nadejsc.
Z braku zadnych dowodow po trzech dniach pobytu na posterunku zostal zwolniony do domu. Zabroniono mu jednak wyjezdzac z wysp do wyjasnienia a Policja stwierdzila fakt, ze przy identyfikacji zwlok zaszla jakas pomylka. Jakub zdawal sobie sprawe, ze o pomylce nie moglo byc mowy, poprosil wiec funkcjonariuszy o nie informowanie jego rodziny. Dochodzila pierwsza w nocy gdy Jakub spokojnym krokiem wracal z Anfield na Brewster Street sluchajac Genesis w empetrojce. Po 5minutach marszu dzwiek w sluchawkach nagle sie urwal - rozladowala sie bateria. Przez moment Kuba ze zdenerwowania mial zamiar rzucic odtwarzaczem o ziemie, szybko sie jednak opanowal. Niedaleko do domu. Przechodzil obok kawiarni Jumbo, zamknietej o tej porze i zanucil sobie "Murzynek Jumbo w Anglii mieszka". Stwierdzil jednak szybko, ze zart niezbyt mu sie udal, ruszyl wiec dalej. Wszedl juz na Brewster i zauwazyl nadchodzaca z naprzeciwka zakapturzona postac Mlodego mezczyzny zblizajacego sie dosc szybko w kierunku, z ktorego nadchodzil Kuba. Polakowi przyspieszyl puls a adrenalina zaczela pobudzac jego miesnie. Kiedy jedyni spacerowicze Kirkdale zblizyli sie do siebie o pol kroku Jakub wstrzymal oddech a w momencie gdy obaj zrobili krok dalej szybko wypuścił powietrze i... upadł. Uderzyl glowa o chodnik i ostatnie co slyszal to tupot adidasow nalezacych do uciekiniera.
Jakub przebudzil sie z ogromnym bolem glowy. Otworzyl oczy ale widzial tylko ciemnosc. Poczul, ze jest w niewielkim metalowym, zimnym pudle i ogarnela go panika. Bal sie, ze wytna mu nerke albo zrobia cos gorszego. W naplywie mysli stwierdzil nawet, ze to Policja chcac sie pozbyc niewygodnego sledztwa wsadzila go do jakiejs skrzyni i pozwoli mu tu zdechnac. Zaczal walic nogami i rekami. Po mocniejszym kopnieciu uslyszal zgrzyt wysuwajacej sie szuflady i poczul chlod pomieszczenia. Wyszedl z pojemnika, odszukal wlacznik i zapalil swiatlo. Kiedy zorientowal sie w jakim jest miejscu nogi odmowily posluszenstwa i usiadl mimowolnie na ziemi. Przy scianie, od ktorej odszedl widzial od gory do dolu pelno niebieskich drzwiczek i jedno otwarte, wysuniete, zimne metalowe loze dla trupa. Znajdowal sie w kostnicy. Na stole, na srodku pomieszczenia lezal jakis inny martwy czlowiek po nieskonczonej sekcji zwlok. Jakub wstal, uznal, ze musiala to byc jakas pomylka, wiele razy slyszal historyjki o ludziach uznanych za martwych i budzacych sie w kostnicy. Spojrzal na swoja prawa reke i znow upadl na ziemie. Byla czarna. Niebieskie zyly rozciagaly sie po nadgarstku wzdloz ramienia i ginely poza zasiegiem wzroku. Szybko sobie przypomnial co widzial w lustrze. Pomacal oczodoly. Bal sie oderwac dlonie. "O Boze! Nie mam oczu! Nie mam oczu!" W glowie wirowalo mu z przerazenia gdy nagle spytal "TO jak widze?" "Ja widze za Ciebie". Odpowiedzialo mu jego drugie ja. Przypomnial sobie jak tu trafil. Powoli dotknal reka plecow i poczul po lewej stronie kregoslupa otwor po dosc duzym nozu. Przypomnial sobie twarz przechodnia, ktora zablysla pod kapturem od blasku latarni. "Spokojnie, znajdziemy go..." Odpowiedzialo jego drugie ja. Dosc szybko jego czarny charakter nabieral nad nim wladzy, Jakub usmiechniety szukal drogi wyjscia. Po krotkiej chwili odnalazl drzwi, ktorych nawet nie otworzyl. Jednym uderzeniem reki potezne zamkniecia majace na celu trzymanie odglosow i zapachow wydzielajacych sie z pomieszczenia puscily a mocny kawal grubego zeliwa upadl na ziemie. Postac wyszla na korytarz gdy nagle z lewej strony wyszla pielegniarka. Nie zdazyla nawet krzyknac z przerazenia, powalona jednym uderzeniem ze zmiazdzona czaszka niczym pileczka ping-pongowa w agonii wydawala harczenie, ktore nioslo sie po calym holu. Jakub dotarl do jakiegos gabinetu i zaczal grzebac w papierach. Szybko odkryl, ze jego cialo lezy tu juz od jakiegos czasu i z poczatku sluzylo do badan srodkow chemicznych na skorze, po uzyskaniu jednak niepozadanych, widocznych efektow czekalo na kremacje. Ponownie podazal ciemnym holem szukajac jakiegos wyjscia a glos w jego glowie szeptal "Znajdziemy go i zrobimy z nim to co on z nami". "A potem znajdziemy jego przyjaciol i rodzine i ich tez spotka kara". "Taaak! To na pewno przez niego bylismy sami, bez znajomych. Pozwolmy mu sie poczuc tak samo jak my!". "Pozwolmy." Byla noc, taka sama jak wtedy. Jakub wyszedl na powietrze. Resztkami rozumu zdawal sobie sprawe ze swojego wygladu, szybko przeniosl sie na dachy buynku by stamtad spokojnie dotrzec do mieszkania i czekac na swoja ofiare. Mijaly dni, szybko znudzony bezczynnoscia zaobserwowal stojace na ulicy dziwki czekajace na kazdego kto bedzie gotow zaplacic drogie funty za odrobine przyjemnosci. Wyszedl przed dom w plaszczu z kapturem i czekal az ktoras z tych puszczajacych sie szmat zauwazy jego obecnosc. W koncu, jakas wysoka brunetka powoli skierowala sie w jego strone a on zaczal sie cofac w ciemny zaulek. Zrozumiala o co mu chodzi, poszla za nim. Bez wymiany zdan zdjela z siebie garderobe a wyglodnialy kobiet Jakub nie czekal zbyt dlugo. Po chwili zaczal sie zastanawiac czemu ta tania szmata nie krzyczy albo nie szepce, ze chce jeszcze. Przeciez one tak wlasnie robia. Zorientowal sie, ze jest martwa. Mocny uscisk na szyi zmiazdzyl jej krtan juz jakis czas temu. Zdenerwowany Jakub z calej sily uderzyl jej czaszką o sciane pozostawiajac w popekanych ceglach resztki mozgu i czaszki. Byl zly, chcial krwi, chcial zabijac. Cala sila swych pluc zawyl przerazajacym dzwiekiem, polaczeniem warkotu, pisku, ludzkiego krzyku i wielu innych odglosow jakie tylko mogloby rozpoznac ludzkie ucho. Nie mogl sie doczekac kiedy dopadnie ofiare, ktora sobie wybral. Musial byc cierpliwy, musial czekac.
Nazajutrz w okolicach kamienicy pojawilo sie tyle policji, ze wydawac by sie moglo, ze mamy wspaniala pogode a tak naprawde w ten pochmurny i beznadziejny dzien swiatlo odbijalo sie od jaskrawych kamizelek. Mieszkanie Jakuba zostalo skrzetnie przeszukane. Anglicy wcale nie byli tacy glupi, czlowiek, ktory najpierw umiera a potem pojawia sie u nich na komendzie staje sie pierwszym podejrzanym, zwlaszcza jezeli jakiekolwiek morderstwo zostaje popelnione w poblizu jego domu. Policjanci przeoczyli fakt, iz Jakub nie zyje... ponownie. Nie wiedzieli, ze od jakiegos czasu jego cialo lezy w kostnicy. Niedlugo sie dowiedza, kiedy ktos raczy zejsc do tajnej sypialni trupow labolatorium dermatologicznego, w ktorym prowadzono badania nad bardzo drogimi kosmetykami dla kobiet. Z uslug firmy korzystaly najwieksze slawy show-biznesu na calym swiecie, na szczescie nie wiedzialy w jaki sposob owe produkty sa testowane i z czego sa robione. W koncu... gdzie sa oczy Jakuba? Mloda blondynka siedzaca w pociagu jadacym do londynu nie zdawala sobie sprawy z czego jest zrobiony jej nawilzajacy krem do twarzy. Nikt nie mial o tym pojecia.
Mijaly tygodnie. Jakub powoli rozmyslal nad innym planem polowania kiedy nagle, o pierwszej w nocy na Brewster Street pojawila sie zakapturzona postac. Rozpoznal ja od razu. Zeskoczyl z dachu budynku i z hukiem uderzyl w ziemie. Mezczyzna sie odwrocil i kiedy zorientowal sie, ze to co widzi moze byc dla niego potencjalnym zagrozeniem zaczal uciekac. Jakubowi przelecial przed oczami obraz uciekajacych bialych adidasow gdy ten lezal umierajacy na chodniku dokladnie w miejscu, ktorym teraz stal. Coz za ironia losu. Predko ruszyl w pogon, plyty chodnikowe pod jego stopami zalamywaly sie. Kiedy dogonil przestraszonego anglika uderzyl z dalej sily w jego bok a ten huknal poteznie o sciane stojacego obok domu. Mial zlamana reke i noge i conajmniej wszystkie zebra. Jakub dumnie rozejrzal sie dookola nie zdajac sobie sprawy, ze dobiegli tak daleko - znajdowali sie w dokach. Spojrzal jeszcze raz na chlopaka, mial moze 19lat i ladne, blekitne oczy. Rzucil mu sie na szyje. Wgryzajac w sciegna i miesnie oderwal kawal miesa, które powoli odklejalo sie i urywalo konczace nici zóltej mazi by ostatecznie odlaczyc sie od ciala. Zanim oszolomiony, umierajacy mezczyzna upadl na ziemie Jakub zdazyl go zlapac wgryzajac sie w obojczyk i odrywajac czesc barku wraz z szyjnym odcinkiem kregoslupa od reszty korpusu. Wypluwajac resztki miesa stanal martwemu chlopcu na glowie i odlamal reszte kregoslupa silujac sie by oderwac go od miednicy. Kiedy zatrzeszczala lamana kosc Jakub szybko szarpnął ręką i posród wystrzeliwujacych w powietrze jak fajerwerki narzadów trzymal w dloni podstawe ludzkiego szkieletu. Krew splywala do kanalów sciekowych tworzac ogromna, karmazynowa plame, w której odbijalo sie zachodzace slonce i bezkresne morze Pólnocne. Jakub zawyl z zachwytu.
Nagle, otworzyl oczy. Patrzyl na sufit swojego mieszkania, pospiesznie obejrzal rece - byly normalne. Nie mogl zlapac oddechu, byl caly spocony. "To był tylko sen". Pomyślał. "Jestem cały, nikogo nie zabilem, nikt nie zabil mnie. Moj Boze...".
"Jesteś pewien, że to tylko sen?" Odpowiedział głos w jego głowie...
I'm sick in mind and spirit
The mirror tells me lies
Could I mistake myself for someone
Who lives behind my eyes
Will he escape my soul
Or will he live in me
Is he tryin' to get out or tryin' to enter me
Ozzy Osbourne - Diary of A Madman
Nikt nie umrze dwa razy
Typowo angielska, chłodna, deszczowa pogoda w Kirkdale, dzielnicy Liverpoolu nie zmienia się od dłuższego czasu. Przyzwyczajeni Anglicy chodzą w krótkich spodenkach i w swoich szarych dniach kibicują Evertonowi albo w mniejszych jednostkach FC Liverpool. Ich życie kreci się wokół shoppingu, picia piwa i obstawiania zakładów u Williama Hilla. Ostry wiatr od wpływającej do morza Północnego Mersey River zatrzymywał przechodniów i rozrzucał śmieci po całej Brewster Street a ciężki deszcz przesiąkał przez najtwardsze parasole. Anglicy się tym nie przejmowali, zwłaszcza, ze jeszcze wczoraj cale hrabstwo Merseyside drżało od makabrycznej zbrodni dokonanej na Kingsway Bridge. "The Times" bil na alarm i nawoływał do ostrożności, skauci przegadywali cale dnie w grupach pijąc piwo i oglądając telewizje rozkoszując się ciepłem barowych wnętrz. Polacy jak zwykle w dobrych humorach albo nic nie rozumieli albo bardziej byli zajęci wyklinaniem na pogodę toteż niezbyt obchodził ich jakiś tam morderca. Niektórzy śmiali się, ze to Polak, inni, ze tylko Anglik może być tak stuknięty. W każdym razie, cieszyli się z "holiday" i nie w głowie im było rozwodzenie się nad tym czy morderca zaatakuje po raz drugi, poza tym, mało kto porywał się tu na Polaka.
Jakub, wysoki i dość chudy brunet o bystrym brązowym spojrzeniu siedział na krawędzi lóżka i zastanawiał się ile wczoraj wypił. "Jebani Angole" jak zwykle rozpoczął dzien. optymistyczna myślą. Dzisiaj jednak brzmiała dość ponuro. Coraz częściej nie pamięta co robił dzień wcześniej mimo, ze nic nie pil. Coraz częściej budzi się w łóżku z nieznajoma kobieta, która dziwi się, ze wypędza ja ze swojego mieszkania i wręcza plik funtów z wizerunkiem siwej królowej. Najczęściej odpowiadały mu "Fochen Lazy Bastard! Yesterday I Was Your Love, Today you are kicking me out?!" Nic z tego nie rozumiał, był w Anglii dopiero od dwóch miesięcy, z angielskiego znal tylko "Fuck you" i "thanks". Denerwujace, ze normalnie może powiedzieć "Spierdalaj" i "Pierdol się" a Anglik i tak zrozumie te zwroty. Po co wiec pytał się kumpla jak kogoś obrazić i podziękować? Gdzie nie pójdzie tam Polak, nie tak wyobrażał sobie prace na wyspach,
liczył, ze nauczy się tu języka. Nic bardziej mylnego. Podszedł do lustra. Od jakiegoś czasu patrzy w te swoje oczy i widzi kogoś innego, nie żeby się zmienił, po prostu czuje, ze w jego głowie siedzi ktoś inny. Na domiar złego w radiu właśnie Ozzy wykrzykuje pierwsze wersy "Diary of a Madman" a deszcz rytmicznie "napierdala" pomyślał Kuba, o parapet. Nic, tylko pozostaje mu zeswirować. Nie ma z kim rozmawiać, niezbyt lubiany wśród Skautów za swoje zamiłowanie do pracy i niezbyt lubiany wśród Polaków za swoje zamiłowanie do siedzenia samemu w kacie i picie piwa iście po angielsku. Trzymał w ręku bilet dobowy i powtarzał sobie słowa "terms & conditions" próbujac udawać akcent wzorowego skauta. Słowa przenikały jego usta ale myślami był już gdzieś indziej. "Co dzis robimy?" Spytal sam siebie. Sam sobie równiez odpowiedzial - "A na co masz ochote?" - "Na to co Ty" - "To chyba oczywiste, jestes przeciez mna" - wyjrzal przez okno na jadacy torami pociag i glos jego mysli znów przemówil. "Jest 9ta rano, moze bym cos zjadl?" - "Znowu pieprzone "English Breakfast?" - "Przeciez wiesz, ze jestes zbyt leniwy by sam sobie cos zrobic." - "Racja, tam przynajmniej na szybko mozemy sie niezle najesc" - "Zastanawiasz sie kim byla ta kurwa, która wczoraj wypedzalem z lózka?" - "Nie wypedzalem nikogo, najebalem sie i wrócilem spac sam." - "Nie wierzysz mi?" - "Lepiej pójde na to sniadanie". Nawet nie zastanawial sie czy to nie glupie rozmawiac ze soba, ale kogo to obchodzi? Jest sam, nikt nie bedzie sie z niego smiac. Wzial szybki prysznic, ubral sie w jeansy i koszulke z logo Black Sabbath i wyszedl. Ciagle zapomina o parasolu. Uwielbia spacery, nawet w deszcz, ze sluchawkami na uszach. Zdecydowal, ze przejdzie sie na sniadanie na Anfield. Anglicy to nudny naród, nie zwracali na niego uwagi, nikt z nim nie rozmawial, nikt nie spojrzal w oczy, nie szturchnal ani nie poprosil o ogien... którego i tak nie mial. Po 15tu minutach dotarl do baru, niewielkiego, bez nazwy, prowadzonego przez jakiegos araba, jak wiekszosc barów w Liverpoolu. To smieszne, mówic "Jak wiekszosc rzeczy w Liverpoolu" kiedy to on, ten, który wyjechal do Anglii po majatek wychodzi poza Kirkdale tylko na sniadanie. Wiecej posilków nie jada. Od dwóch tygodni nie pracuje, na skraju zalamania nerwowego mówi sobie, ze to po prostu ta pogoda... kiedys to sie musi skonczyc. Ciagle nachodza go mysli czy ktos bedzie pamietal o nim gdyby umarl. Nagle wpatrzony w bekon i jajka powiedzial do siebie w myslach "Przeciez wiesz, ze nie" - "Rodzina sie zapewne cieszy, ze wyjechalem i nie daje znaku zycia" - "Zabawne prawda?" - "Zaiste, zabawne" - "Ej, od kiedy uzywam takich slów jak zaiste?" - "Czas jesc, po co sie nad tym zastanawiac?". Po zjedzonym posilku Jakub krecil sie jeszcze po ulicach, odwiedzil park w Bootle i wrócil do domu. W mieszkaniu byl spokój i cisza, jak zwykle. Czego sie spodziewal? Przeciez mieszkal sam. Przechodzac przez korytarz raz jeszcze spojrzal w lustro, przeszyl go zimny dreszcz, szybko odwrócil wzrok i ruszyl dalej. Cieszyl sie, ze ma chociaz polska telewizje. Przesiedzial tak caly dzien az do 17tej kiedy zmeczone oczy powoli sie zamknely. Kube obudzil szept wiatru, tylko skad tu do cholery wiatr? Powoli otworzyl oczy, poczul zimny pot na karku i zmusil swoje nogi do ruszenia w kierunku drzwi. Byly otwarte. Zamknal je wiec pospiesznie i przechodzac obok lustra wbil oczy prosto w podloge. Bylo ciemno. Blekitne swiatlo ksiezyca wpadalo do mieszkania przez zaluzje czego nigdy nie zauwazal. Ludzie zawsze widza najgorsze kiedy sie czegos boja. Dom byl calkowicie cichy... grobowo cichy. Jakub uslyszal jakis glos, sadzil, ze to wiatr. Ale wiedzial, ze prawda rysowala sie troche innymi kredkami. Calkowicie przerazony zlapal za parasol i nagle zauwazyl blekitna postac obok lustra. Nogi skamienialy mu z przerazenia a usta otworzyly sie mimowolnie wsysajac powietrze. Kiedy mrugnal kilka razy oczami zauwazyl, ze to tylko gra swiatla i cienia jego postaci i swiatla padajacego z lazienki. Nagle, zdal sobie sprawe, ze nigdy nie zostawia otwartych drzwi od lazienki. Sparalizowany strachem bal sie odwrócic i bal sie spojrzec w lustro. Nie wiedzial co sie z nim dzieje. Dopiero po chwili kiedy wrócila mu swiadomosc uslyszal harczenie dochodzace z za pleców, dzwiek tak przerazajacy, ze Jakub mial nadzieje, ze zniknie albo obudzi sie w lózku, pomyslal, ze to tylko sen. "To nie sen" - uslyszal w swojej glowie i az podskoczyl ze strachu - "Odwróc sie, nic sie nie bój". Jakub sparalizowany nie wiedzial co robic, mówi sam do siebie i boi sie wlasnej lazienki, co sie z nim dzieje? Byl caly spocony, mimowolnie zaczal sie odwracac. Zaczerpnal powietrza i wkroczyl do lazienki. Na poczatku pomyslal, ze to jego chora wyobraznia, nie mial czym sie martwic. Nagle jednak poczul jak jego nogi unosza sie ku górze i laduje na podlodze. Odwrócil glowe i zobaczyl to czego najbardziej sie obawial... na calej posadce rozlana byla krew a pod sciana siedzial mezczyzna. Z poczatku Jakub chcial wstac i zaatakowac napastnika kiedy zorientowal sie, ze ten nie ma oczu... i dolnej czesci twarzy a cale cialo poruszalo sie w niekontrolowanym spazmie. A raczej - ta czesc ciala, która jeszcze trzymala sie nerwów. Nogi i czesc podbrzusza oderwane od reszty korpusu ciagnely sie niciami jelit i narzadów wewnetrznych wzdlóz lazienki. Odbijajac blask ksiezyca tworzyly obrazy jakich zaden czlowiek nie chcialby ogladac. Jakub poczul silne skurcze w zoladku i zwymiotowal.
Byl ranek. Anglicy, Polacy, Rosjanie, Turcy i inni mieszkancy Kirkdale i okolic ruszali do pracy. Jakub obudzil sie w swoim fotelu przy wlaczonym telewizorze. Otworzyl oczy i zlapal powietrze lapczywiej niz topiacy sie w oceanie czlowiek. "To byl tylko sen! Pieprzony sen!" Szybko pobiegl do lazienki i zauwazyl idealny porzadek. Odetchnal z ulga, wszystko bylo na swoim miejscu. Ubral sie i wyszedl z domu, musial cos zjesc, byl strasznie glodny. W progu przystanal w pólkroku odwrócil sie i kopnal z calej sily w lustro. Szklo posypalo sie po podlodze i odbijalo promienie slonca ukladajac wspaniale wzory w calym przedpokoju. Jakub usmiechnal sie do siebie i wyszedl. Stanal przed domem pelen energii i zadowolenia, zauwazyl nawet, ze nie pada deszcz i pogoda jest calkiem ladna. Zarzucil w empetrójce "The Wizard" i siegnal do kieszeni po gumy do zucia. Otworzyl szeroko oczy a wszystkie jego miesnie
znieruchomialy. Nogi odmówily wspolpracy a powieki baly sie mrugnac. Powoli i ostroznie Jakub wyjal z kurtki dwie blekitne... galki oczne. Szybko wrócil do mieszkania, potykajac sie o schody wbiegl do przedpokoju i z bijacym sercem rozgladal sie po lokalu. Powoli, jak w zwolnionym tempie jego oczy skierowaly sie ku lustrze. Jego zrenice najpierw rozszerzyly sie a potem znów wrocily do normalnej postaci. Za tym, ktore zbil bylo kolejne. Ogladal w zyciu wiele horrorów ale nie zdawal sobie sprawy, ze takie rzeczy moga istniec naprawde. Patrzyl w zwierciadlo. Na postac z pustymi oczodolami. Z szyderczym usmiechem na twarzy zdawala sie kpic z niego obserwujac blekitnymi oczami ulozonymi na dloni. Po chwili odezwal sie glos w jego glowie... "Nie mysl, ze uda Ci sie od tego uwolnic. Jak myslisz, kto go zabil?" - "Przeciez nikt nikogo nie zabil!" - "A facet, ktorego widzialem wczoraj w lazience?" - "To byl sen, nikogo tam nie widzialem" - "A to co trzymam w reku to moze cukierki?" - "Come Down" - "Oooo, probujesz angielskiego, ciekawe". Jakub zdecydowanie odwrocil wzrok. Spogladal teraz na rzeczy, ktore trzymal na dloni. Dwie galki oczne rowno ulozone spogladaly w lustro. Kuba szybko schowal je do kieszeni i wyszedl. Zdecydowal, ze trzeba zglosic to na policje. Tylko, co zglosic? Morderstwo? Urojenie? Panie wladzo, mialem sen? Sam nie byl pewien czy wierzy w to, czy tez nie. Niczego nie byl juz pewien.
Kiedy dotarl na posterunek policji pierwszy umundurowany czlowiek, ktory probowal go zrozumiec przewrocil oczami i krzyknal "Polish Translator!". Zupelnie nie przejmowal sie tym, ze Jakub dusi sie powietrzem i stara sie powiedziec trzy slowa na raz. Rece lataly mu ze zdenerwowania tak, ze gdy siedzial na krzesle podparty lokciami na kolanach dwa razy o malo nie dal sobie w nos. W koncu podszedl do niego jakis policjant i po polsku zaprosil go do gabinetu. Prosty, niewielki pokoj z bialymi scianami, biurkiem i szafka wydawal sie byc bardziej cela niz pomieszczeniem posterunku policji. Jakub usiadl na krzesle. Policjant, jak sie okazalo jest polakiem co z pewnoscia ulatwia sprawe reszcie jego wspolpracownikow. Kuba zdenerwowany opowiedzial mu cale zajscie, bal sie jednak oskarzen nie powiedzial nic o urojeniach czy tez galkach oczu, ktore mial w kieszeni. Opowiedzial funkcjonariuszowi o czlowieku, ktorego znalazl w lazience i zapewnial, ze to nie byl sen. Po skrzetnym, skladajacym sie z trzech zdan zeznaniu oficer podlozyl Jakubowi pod nos jakis formularz i kazal wypelnic. Papiery nie byly dla niego problemem, mial to na kursie. Szybko uzupelnil odpowiednie rubryki i odkladajac dlugopis spojrzal na policjanta. Ten wpisal dane do komputera i gdy ujrzal wyniki najpierw przetarl oczy i mrugnal dla zasady. To co zobaczyl najwyrazniej go zdziwilo, wpisal dane po raz drugi a nastepnie trzeci. Na koncu spojrzal na Kube i spytal czy nie robi sobie zartow i czy dane sa prawdziwe. Jakub wyraznie zaskoczony tym pytaniem zapewnial, ze wszystko wypelnil dokladnie i nie mogl sie pomylic. Kolejne krople potu splywaly oficerowi po czole, wyraznie zastanawial sie co zrobic. Kiedy w koncu dal za wygrana powiedzial do Kuby "Jestes w tarapatach stary" i zawolal dwoch innych policjantow by zatrzymali go w areszcie. Jakub niczego nie podejrzewal, nie zdawal sobie sprawy, ze osoba, ktora calkiem niedawno zostala zamordowana w bestialski sposob na Kingsway to byl wlasnie on. Formalnie Jakub nie zyje. Zostal takze ponoc zidentyfikowany przez rodzine a jego pogrzeb odbyl sie wczoraj rano. Bylo kilka szczegolow, ktore sie nie zgadzaly, ale w takiej tragedii byly one nieistotne. Mlody polak, ktory pojechal do Anglii zdobyc wielkie pieniadze i zaczac nowe zycie zginal niewiele ponad tydzien temu a nagle pojawia sie na posterunku zglaszac rownie makabryczna smierc innego czlowieka. Jakub bal sie, ze zostal zdemaskowany i uznany za morderce. Nikt nie powiedzial mu dlaczego i na jak dlugo zostal zatrzymany. Pozostawalo tylko czekac. Siedzial tak na lozku gdy odezwal sie glos w jego glowie...
"Co tak pochmurno? Siedzę w miłej celi za chwilę przyjdzie tu jakiś człowiek i stwierdzi, że udaję kogoś kim nie jestem. Czym się martwić? Trzeba się rozchmurzyć". Jakubowi nie chciało się słuchać swojego drugiego ja. Był już całkowicie z tym pogodzony. Zaczął się zastanawiać co zrobić, co powiedzieć, jakie zadadzą mu pytania. Kazdy przeciez ma jakis wybor. Dobry, albo zly. Gorzej, kiedy losem mozemy pokierowac na cztery sposoby - dwa zle i dwa dobre. I nie chodzilo mu bynajmniej o zycie jego i... jego. Raczej o swoje i innych ludzi, dla ktorych stal sie zagrozeniem. Nie byl idealista, nie potrafil oddac zycie za innych, nie byl tez egoista i bal sie konsekwencji kazdego ze swoich ruchow. Postanowil czekac. Czemu w takich chwilach jest sam? Podejrzewal, ze po prostu jest nudny. To bardzo powazna sprawa - nie miec poczucia humoru. Daje ono przeciez wielkie mozliwosci w kontaktach miedzyludzkich. Czy on jest jeszcze czlowiekiem? Minęło parę dobrych godzin kiedy do celi podszedł poznany wcześniej oficer. Spokojnie recytował formułki, które ćwiczył w gabinecie przez ostatnie czterdziesci piec minut. Wyjasnial, ze angielska policja zbada te sprawe, chce jednak czesniej spisac zeznania. Znaczylo to kolejne godziny opowiadania co i jak, gdzie i kiedy. Policjant byl jednak dosc spokojny co dodawalo Jakubowi otuchy i nadzieji. Nikt nie mial zamiaru wolac niewiadomo jakich slozb do sprawdzenia zaistnialej sytuacji. Zadnych badan psychiatrycznych. Anglia byla spokojnym krajem a angielskiej policji zalezy na szybkim zakonczeniu sprawy. Pozwolono Kubie wyjsc do lazienki, bez obstawy. Wiadome bylo, ze nie ucieknie bo nie mial ktoredy. Polak najpierw skorzystal z ubikacji. Kiedy poszedl umyc rece i twarz w umywalce spojrzal w lustro. Na poczatku mimowolnie sie wzdrygnal. Znow patrzyla na niego twarz bez oczu. Usmiechnal sie do niej i zastanawial sie jak jego drugie ja zostalo slepcem, czy to moze jakas metafora? "Mr. Hyde" Jakuba poszerzyl lustrzany usmiech. Podniosl rece do gory i zauwazyl, ze jego skora jest czarna a zyly kontrastowo wyraznie niebieskie wytyczaja siec na jego ciele "Nie mam czasu sie teraz nad tym zastanawiac". Wrocil do celi i czekal na przesluchanie, ktore wkrotce mialo nadejsc.
Z braku zadnych dowodow po trzech dniach pobytu na posterunku zostal zwolniony do domu. Zabroniono mu jednak wyjezdzac z wysp do wyjasnienia a Policja stwierdzila fakt, ze przy identyfikacji zwlok zaszla jakas pomylka. Jakub zdawal sobie sprawe, ze o pomylce nie moglo byc mowy, poprosil wiec funkcjonariuszy o nie informowanie jego rodziny. Dochodzila pierwsza w nocy gdy Jakub spokojnym krokiem wracal z Anfield na Brewster Street sluchajac Genesis w empetrojce. Po 5minutach marszu dzwiek w sluchawkach nagle sie urwal - rozladowala sie bateria. Przez moment Kuba ze zdenerwowania mial zamiar rzucic odtwarzaczem o ziemie, szybko sie jednak opanowal. Niedaleko do domu. Przechodzil obok kawiarni Jumbo, zamknietej o tej porze i zanucil sobie "Murzynek Jumbo w Anglii mieszka". Stwierdzil jednak szybko, ze zart niezbyt mu sie udal, ruszyl wiec dalej. Wszedl juz na Brewster i zauwazyl nadchodzaca z naprzeciwka zakapturzona postac Mlodego mezczyzny zblizajacego sie dosc szybko w kierunku, z ktorego nadchodzil Kuba. Polakowi przyspieszyl puls a adrenalina zaczela pobudzac jego miesnie. Kiedy jedyni spacerowicze Kirkdale zblizyli sie do siebie o pol kroku Jakub wstrzymal oddech a w momencie gdy obaj zrobili krok dalej szybko wypuścił powietrze i... upadł. Uderzyl glowa o chodnik i ostatnie co slyszal to tupot adidasow nalezacych do uciekiniera.
Jakub przebudzil sie z ogromnym bolem glowy. Otworzyl oczy ale widzial tylko ciemnosc. Poczul, ze jest w niewielkim metalowym, zimnym pudle i ogarnela go panika. Bal sie, ze wytna mu nerke albo zrobia cos gorszego. W naplywie mysli stwierdzil nawet, ze to Policja chcac sie pozbyc niewygodnego sledztwa wsadzila go do jakiejs skrzyni i pozwoli mu tu zdechnac. Zaczal walic nogami i rekami. Po mocniejszym kopnieciu uslyszal zgrzyt wysuwajacej sie szuflady i poczul chlod pomieszczenia. Wyszedl z pojemnika, odszukal wlacznik i zapalil swiatlo. Kiedy zorientowal sie w jakim jest miejscu nogi odmowily posluszenstwa i usiadl mimowolnie na ziemi. Przy scianie, od ktorej odszedl widzial od gory do dolu pelno niebieskich drzwiczek i jedno otwarte, wysuniete, zimne metalowe loze dla trupa. Znajdowal sie w kostnicy. Na stole, na srodku pomieszczenia lezal jakis inny martwy czlowiek po nieskonczonej sekcji zwlok. Jakub wstal, uznal, ze musiala to byc jakas pomylka, wiele razy slyszal historyjki o ludziach uznanych za martwych i budzacych sie w kostnicy. Spojrzal na swoja prawa reke i znow upadl na ziemie. Byla czarna. Niebieskie zyly rozciagaly sie po nadgarstku wzdloz ramienia i ginely poza zasiegiem wzroku. Szybko sobie przypomnial co widzial w lustrze. Pomacal oczodoly. Bal sie oderwac dlonie. "O Boze! Nie mam oczu! Nie mam oczu!" W glowie wirowalo mu z przerazenia gdy nagle spytal "TO jak widze?" "Ja widze za Ciebie". Odpowiedzialo mu jego drugie ja. Przypomnial sobie jak tu trafil. Powoli dotknal reka plecow i poczul po lewej stronie kregoslupa otwor po dosc duzym nozu. Przypomnial sobie twarz przechodnia, ktora zablysla pod kapturem od blasku latarni. "Spokojnie, znajdziemy go..." Odpowiedzialo jego drugie ja. Dosc szybko jego czarny charakter nabieral nad nim wladzy, Jakub usmiechniety szukal drogi wyjscia. Po krotkiej chwili odnalazl drzwi, ktorych nawet nie otworzyl. Jednym uderzeniem reki potezne zamkniecia majace na celu trzymanie odglosow i zapachow wydzielajacych sie z pomieszczenia puscily a mocny kawal grubego zeliwa upadl na ziemie. Postac wyszla na korytarz gdy nagle z lewej strony wyszla pielegniarka. Nie zdazyla nawet krzyknac z przerazenia, powalona jednym uderzeniem ze zmiazdzona czaszka niczym pileczka ping-pongowa w agonii wydawala harczenie, ktore nioslo sie po calym holu. Jakub dotarl do jakiegos gabinetu i zaczal grzebac w papierach. Szybko odkryl, ze jego cialo lezy tu juz od jakiegos czasu i z poczatku sluzylo do badan srodkow chemicznych na skorze, po uzyskaniu jednak niepozadanych, widocznych efektow czekalo na kremacje. Ponownie podazal ciemnym holem szukajac jakiegos wyjscia a glos w jego glowie szeptal "Znajdziemy go i zrobimy z nim to co on z nami". "A potem znajdziemy jego przyjaciol i rodzine i ich tez spotka kara". "Taaak! To na pewno przez niego bylismy sami, bez znajomych. Pozwolmy mu sie poczuc tak samo jak my!". "Pozwolmy." Byla noc, taka sama jak wtedy. Jakub wyszedl na powietrze. Resztkami rozumu zdawal sobie sprawe ze swojego wygladu, szybko przeniosl sie na dachy buynku by stamtad spokojnie dotrzec do mieszkania i czekac na swoja ofiare. Mijaly dni, szybko znudzony bezczynnoscia zaobserwowal stojace na ulicy dziwki czekajace na kazdego kto bedzie gotow zaplacic drogie funty za odrobine przyjemnosci. Wyszedl przed dom w plaszczu z kapturem i czekal az ktoras z tych puszczajacych sie szmat zauwazy jego obecnosc. W koncu, jakas wysoka brunetka powoli skierowala sie w jego strone a on zaczal sie cofac w ciemny zaulek. Zrozumiala o co mu chodzi, poszla za nim. Bez wymiany zdan zdjela z siebie garderobe a wyglodnialy kobiet Jakub nie czekal zbyt dlugo. Po chwili zaczal sie zastanawiac czemu ta tania szmata nie krzyczy albo nie szepce, ze chce jeszcze. Przeciez one tak wlasnie robia. Zorientowal sie, ze jest martwa. Mocny uscisk na szyi zmiazdzyl jej krtan juz jakis czas temu. Zdenerwowany Jakub z calej sily uderzyl jej czaszką o sciane pozostawiajac w popekanych ceglach resztki mozgu i czaszki. Byl zly, chcial krwi, chcial zabijac. Cala sila swych pluc zawyl przerazajacym dzwiekiem, polaczeniem warkotu, pisku, ludzkiego krzyku i wielu innych odglosow jakie tylko mogloby rozpoznac ludzkie ucho. Nie mogl sie doczekac kiedy dopadnie ofiare, ktora sobie wybral. Musial byc cierpliwy, musial czekac.
Nazajutrz w okolicach kamienicy pojawilo sie tyle policji, ze wydawac by sie moglo, ze mamy wspaniala pogode a tak naprawde w ten pochmurny i beznadziejny dzien swiatlo odbijalo sie od jaskrawych kamizelek. Mieszkanie Jakuba zostalo skrzetnie przeszukane. Anglicy wcale nie byli tacy glupi, czlowiek, ktory najpierw umiera a potem pojawia sie u nich na komendzie staje sie pierwszym podejrzanym, zwlaszcza jezeli jakiekolwiek morderstwo zostaje popelnione w poblizu jego domu. Policjanci przeoczyli fakt, iz Jakub nie zyje... ponownie. Nie wiedzieli, ze od jakiegos czasu jego cialo lezy w kostnicy. Niedlugo sie dowiedza, kiedy ktos raczy zejsc do tajnej sypialni trupow labolatorium dermatologicznego, w ktorym prowadzono badania nad bardzo drogimi kosmetykami dla kobiet. Z uslug firmy korzystaly najwieksze slawy show-biznesu na calym swiecie, na szczescie nie wiedzialy w jaki sposob owe produkty sa testowane i z czego sa robione. W koncu... gdzie sa oczy Jakuba? Mloda blondynka siedzaca w pociagu jadacym do londynu nie zdawala sobie sprawy z czego jest zrobiony jej nawilzajacy krem do twarzy. Nikt nie mial o tym pojecia.
Mijaly tygodnie. Jakub powoli rozmyslal nad innym planem polowania kiedy nagle, o pierwszej w nocy na Brewster Street pojawila sie zakapturzona postac. Rozpoznal ja od razu. Zeskoczyl z dachu budynku i z hukiem uderzyl w ziemie. Mezczyzna sie odwrocil i kiedy zorientowal sie, ze to co widzi moze byc dla niego potencjalnym zagrozeniem zaczal uciekac. Jakubowi przelecial przed oczami obraz uciekajacych bialych adidasow gdy ten lezal umierajacy na chodniku dokladnie w miejscu, ktorym teraz stal. Coz za ironia losu. Predko ruszyl w pogon, plyty chodnikowe pod jego stopami zalamywaly sie. Kiedy dogonil przestraszonego anglika uderzyl z dalej sily w jego bok a ten huknal poteznie o sciane stojacego obok domu. Mial zlamana reke i noge i conajmniej wszystkie zebra. Jakub dumnie rozejrzal sie dookola nie zdajac sobie sprawy, ze dobiegli tak daleko - znajdowali sie w dokach. Spojrzal jeszcze raz na chlopaka, mial moze 19lat i ladne, blekitne oczy. Rzucil mu sie na szyje. Wgryzajac w sciegna i miesnie oderwal kawal miesa, które powoli odklejalo sie i urywalo konczace nici zóltej mazi by ostatecznie odlaczyc sie od ciala. Zanim oszolomiony, umierajacy mezczyzna upadl na ziemie Jakub zdazyl go zlapac wgryzajac sie w obojczyk i odrywajac czesc barku wraz z szyjnym odcinkiem kregoslupa od reszty korpusu. Wypluwajac resztki miesa stanal martwemu chlopcu na glowie i odlamal reszte kregoslupa silujac sie by oderwac go od miednicy. Kiedy zatrzeszczala lamana kosc Jakub szybko szarpnął ręką i posród wystrzeliwujacych w powietrze jak fajerwerki narzadów trzymal w dloni podstawe ludzkiego szkieletu. Krew splywala do kanalów sciekowych tworzac ogromna, karmazynowa plame, w której odbijalo sie zachodzace slonce i bezkresne morze Pólnocne. Jakub zawyl z zachwytu.
Nagle, otworzyl oczy. Patrzyl na sufit swojego mieszkania, pospiesznie obejrzal rece - byly normalne. Nie mogl zlapac oddechu, byl caly spocony. "To był tylko sen". Pomyślał. "Jestem cały, nikogo nie zabilem, nikt nie zabil mnie. Moj Boze...".
"Jesteś pewien, że to tylko sen?" Odpowiedział głos w jego głowie...