Historia Beowulfa

Słowem wstępu, chciałbym się ze wszystkimi przywitać i z góry poprosić o łagodniejsze traktowanie nowo przybyłego i surowe tępienie błędów. Teraz natomiast wypada przejść do rzeczy ważnych:

Otóż opowiadanie dzieje się w uniwersum warcrafta, chronologicznie jest to około 60 lat po śmierci Illidana, toteż pewne aspekty świata uległy zmianie (nie lubię się wykręcać licentia poetica). Głównym bohaterem jest nieczystej krwi tauren, Beowulf z Klanu Bloodhoof, syn Baina, tak jest on bękartem z półtaurenki, jednak jego genealogia nie jest materią ważną. Ważne jest natomiast iż ów jest paladynem, obecnie wdowcem, ojcem dwójki dzieci i... paladynem. Oczywiście była także moją ulubioną postacią, którą przez dwa lata bardzo przyjemnie mi się odgrywało.
Z góry ostrzegam opowiadanie ma jako jeden z głównych celów szlifowanie moich umiejętności literackich przed maturą, co może zaowocować częstymi aktualizacjami lub ich brakiem.

Po powyższych wyjaśnieniach zapraszam do lektury.

Są takie sytuacje, wobec których nawet najsilniejsza wiara może się załamać. Historia zna takie sekundy, kiedy najwięksi i najdzielniejsi załamywali się pod naporem okoliczności. Taka chwila miała dla Beo miejsce pięć lat temu. Teraz klęczał przed grobem, który był najsmutniejszym skutkiem tamtych zdarzeń.
Przychodził tu co roku, zawsze poświęcał jej trzy godziny, zawszę w rocznicę tego koszmarnego pożaru. Przeznaczał je na modlitwę i gdybanie: ,,Co by było gdybyś żyła Awne?" Był na tyle inteligentny, by wiedzieć, że nie ma to żadnego sensu, a jednocześnie kochał ją na tyle mocno by pozostać uzależnionym od tego pytania, od zadawania go sobie codziennie rano i tuż przed snem. Pewnie robiłby to znacznie częściej, gdyby nie fakt, że ich dzieci potrzebowały ojca. Jednakże nie odmówił go sobie, gdy wstawał ostatni raz czytając inskrypcję na nagrobku.

Aczkolwiek teraz czekały go zadania znacznie trudniejsze. Wychodząc z cmentarza poprawił miecz przy pasie, upewnił się, że srebrny pancerz leży zgodnie z podręcznikowym ideałem. Przyjrzał się swoim kopytom i wziął najgłębszy oddech jaki mógł, nim spokojnym, miarowym krokiem udał się w stronę katedry. Miał teraz tylko wysłuchać paru przemów i poznać werdykt, którego już od dawna był pewien. To miał być koniec ostatniego fragmentu jego starego, pięknego i ułożonego życia.
Postać otulona czarnym płaszczem, z potężnym mieczem dwuręcznym spoczywającym na grzbiecie, bynajmniej nie wyglądała na słynnego bohatera. Potężna szrama przez lewe oko, wskazywała długi i bolesny okres gojenia, a także szpeciła twarz. Sama postura taurena wzbudzała podziw oraz sugerowała, że paladyn nierzadko korzystał z rozwiązań siłowych. Tak, jego sylwetka nie budziła przyjemnych skojarzeń. Jednak liczył się fakt, że pod czarnym płaszczem i ponurą twarzą znajdował się Beo- wielki wojownik o nie swoje szczęście, obrońca słabych i uciśnionych, wielki fechmistrz zakonu, legenda. Wdowiec z dwójką dzieci na które przeznaczał cały czas jaki mógł, próbujący ułatwić w jak największym stopniu życie niewidomej córce. Gdy ktoś patrzył na niego z tego punktu widzenia, dostrzegał rozumne błękitne oczy oraz wyraźne rysy twarzy, wtedy zauważał przebłyskujący srebrny pancerz i brewiarz. Trzeba go było znać, by nie ulec pozorom. Wymogiem było wysłuchanie opowiadanych przez niego jego bajek. Dopiero wtedy można było pojąć jaką osobą jest paladyn.

Strażnicy wielkiej katedry jednak wiedzieli, zarówno Jasem jak i Fets byli jego uczniami, zresztą pojętnymi i uzdolnionymi, co zaprowadziło ich do gwardii honorowej. Jednak ważne było to, że darzyli wielkiego fechmistrza ogromnym szacunkiem i bez zwłoki obaj uderzyli się w piersi gdy przechodził przez bramę. On natomiast wiedział, że niedługo, dla każdego z nich będzie wspomnieniem. Z ponurą miną przemierzał korytarze pełne kolumn i zbroi, większość modeli pancerzy znał na pamięć, jednak nie miał zamiaru rozrzewniać się nad latami spędzonymi w służbie. Mistrzowie nie powinni czekać.
Raz rzucił okiem na szereg adeptów rytmicznie uderzających w manekiny. Młodzi uczniowie robili to zgodnie ze schematem, który on sam im pokazał. Od razu wiedział, że to drugi rok- sztywne nadgarstki i podręcznikowa linia ciosu. Ciągle brakowało im wyczucia, jednak, chcieli jak najlepiej wyglądać przed rycerzami. Nie dziwił im się, ponieważ o ile Beo wiedział kto zostanie jego mentorem, tak ci młodzi, chcieli zwrócić na siebie uwagę najlepszych.. Paladyn zbliżając się do wielkich dębowych drzwi wspominał jak kilka lat później sam dobierał giermka.. Sara była prawie, że jego pierwszym dzieckiem i właściwie dzięki niej nauczył się w sposób w miarę prosty i przystępny przekazywać wiedzę. Właśnie to ta umiejętność stanowiła czynnik dzięki, któremu otrzymał tytuł wielkiego fechmistrza. Jednak gdy Samuel i Grabin, jego towarzysze z pierwszych lat służby, z ponurymi minami otworzyli mocarne drzwi i światło przepuszczone przez piękny witraż przedstawiający założyciela zakonu uderzyło go w twarz, wszystkie szczęśliwe wspomnienia pierzchły. Spokojnym i dumnym krokiem powędrował na środek sali, tam przyklęknął i poważnym głosem oznajmił:
- Oddaję się do dyspozycji waszej i Światła, mistrzowie. - Jego głos, o ciepłej barwie i niskim brzmieniu rozszedł się po okrągłym pomieszczeniu, uderzając w każdą kolumnę i witraż. Jednak o ile posągi wielkich mężów nie zareagowały, tak pięciu starych rycerzy miało miny poważne i smutne. Na owo zawołanie odpowiedział prawdopodobnie najdostojniejszy z nich, siedzący naprzeciw taurena:
- Zapewne wiesz, Beowulfie, jak trudna jest sytuacja w której zakon został postawiony. Dlatego też wezwaliśmy cię tutaj. Czeka nas jedna z najtrudniejszych decyzji w historii Rycerzy Srebrnej Dłoni - Mistrz nie mówił bynajmniej powoli, on też pragnął mieć to spotkanie za sobą. Jednak paladyn odpowiedział:
- Decyzja w tej sprawie wydaje się oczywista, naciski na zakon związane z moją osobą są nie do przyjęcia, mistrzowie - Nie podniósł głowy, bo wiedział, że żaden z nich nie dałby teraz rady spojrzeć mu w oczy. Poza przywódcą zakonu, który dokończył wypowiedź:
- Więc wiesz także rycerzu, iż twoje szlachetne pochodzenie stało się kartą przetargową w polityce… Wiele osób z rady lordów pragnie by zakon dołożył wszelkich starań w umieszczeniu ciebie na pozycji twego ojca. Następnie zaś chcieliby wykorzystać przysięgę, którą złożyłeś dwadzieścia dwa lata temu, by uzyskać jak największe wpływy pośród tobie podobnych. Pierwszy raz w historii, śluby paladyna mogą zostać wykorzystane w celu nieuczciwej manipulacji. Co ty byś uczynił? - Mistrz i tak podjął decyzję, co do tego Beo nie miał wątpliwości. Pytał bo wiedział, że podjął najrozsądniejszą jaką mógł, a jednocześnie szukał usprawiedliwienia za…
- Jedynym wyjściem wydaje się wydalenie mnie z zakonu i unieważnienie moich zobowiązań wobec króla, światła i was mistrzowie - Mówił spokojnie i powoli. Dwadzieścia dwa lata wiernej służby, spędzone na wielkich czynach, dalekich podróżach, mistrzowskich pojedynkach i krucjatach do najmroczniejszych zakamarków. Po tym jak na dalekiej północy czołgał się przez śnieg z ropiejącą raną na twarzy i ryzykował życie walcząc w obronie bastionu druidów, po tym jak wyszkolił cztery pokolenia wojowników światła. Po tym wszystkim sam musiał przyznać- że to koniec. Wielki mistrz chciał zamaskować ulgę w swoim głosie, znalazł usprawiedliwienie, którego tak pragnął. Ciągle, żal było mu tracić tak znamienitego wojownika, jednak jego sumienie było spokojniejsze:
- Więc, w pełni rozumiesz naszą decyzje? Czy chciałbyś coś jeszcze dodać? - Odpowiedź nadeszła błyskawicznie - Tak mistrzowie, w pełni rozumiem i mam tylko dwie prośby. - Serce starego paladyna zabiło mocniej, mistrz przez chwilę obawiał się, że Beo ma lepszy plan - Czego więc pragniesz?- Beo był smutny, zmęczony, rozgoryczony, jednak zachował spokój. Dużo czasu zajęło mu pogodzenie się z tą decyzją, ale miał go dość:
- Chciałbym zasugerować by właśnie Sara Tregas zajęła moje miejsce i przejęła mój tytuł. Leonard i Maksymilian może i pozostają od niej lepszymi pojedynkowiczami oraz odważniejszymi rycerzami, jednakże to ona najlepiej przyjęła moje nauki i jako jedyna jest w stanie je udoskonalić. Oprócz tego, pragnąłbym przed moim oficjalnym wydaleniem z zakonu, pożegnać się z uczniami. Jeszcze, jako ich mentor. - Po tych słowach zapadła cisza.

Mistrzowie wiedzieli, że nie mogą mu odmówić, toteż z Sali wychodził gorzko uśmiechnięty. Jego prawa ręka była mocno zaciśnięta na brewiarzu, z którym miał się wkrótce pożegnać. Wiedział, że parę jego stron jest zagiętych, wiedział też iż twarda okuta żelazem okładka przyjęła niejeden cios, ale nie to wspominał. Wygrzebywał z zakamarków pamięci swoją pierwszą wizytę w Wielkiej Katedrze, kiedy jako dziesięciolatek z otwartymi ustami patrzył na dopiero co wstawiane witraże, na rzeźby i zbroje, kiedy czuł, że tak jak Brian zostanie paladynem. Dwa lata później był tu uczniem, dziwnym, nie przez wszystkich lubianym, jednak treningi, opowieści i paczka przyjaciół w pełni mu wystarczały. Był to też rok kiedy to pierwszy raz dostał do dłoni prawdziwy miecz, który sam musiał wykuć. Cztery wiosny potem ślubował, że nigdy nie skłamie, otrzymał swój brewiarz i został mianowany. Powrócił tutaj cztery lata później, jako jeden z pięciu, ale bitwa była wygrana. Wspominał chwilę kiedy pierwszy raz oprowadził Sarę po komnatach pamięci i uśmiechem obserwował jej minę, potem taką samą miał jego syn, gdy jako sześciolatek obok ojca przemierzał korytarze. Wspominał minę każdego z uczniów, gdy odkrywali, że wielki fechmistrz jest inny niż reszta instruktorów. Próbował wywołać tych wspomnień jeszcze więcej, gdy z nieco pogodniejszym uśmiechem przekraczał próg sali treningowej. Adepci jak na komendę zatrzymali się w miejscu, zaś rycerze wyprostowali się. On zaś wybrał się w stronę podestu, rzucając tylko zmartwione spojrzenie swojej byłej uczennicy. Ona już wiedziała, że nie przekaże im dobrej wiadomości. Wszystkie oczy były skupione na Beo, kiedy drewniane szczeble półokrągłego podestu trzeszczały pod jego kopytami, spojrzał na kolekcję broni wisząca na jednej ze ścian Sali treningowej, tej, która stanowiła dla niego tło gdy opierał się na barierce, ostatni raz taksując wzrokiem uczniów. Uśmiechnął się ciepło. Nie chciał ich jeszcze bardziej denerwować, przecież wiedział, że i tak mają trudny i męczący dzień. Wciągnął głęboko powietrze. Brakowało mu zapachu sosny, który towarzyszył mu podczas pierwszych dni. Gdy jego płuca były już pełne, patrząc każdemu z rycerzy w oczy powiedział:
- Ja Beowulf z klanu Bloodhoof, wielki fechmistrz, z dniem jutrzejszym nie będę już członkiem zakonu. - Szmer rozszedł się niczym fala po sali, zaś mina niejednego rycerza i ucznia wyrażała oprócz zdziwienia- gniew. Jednak paladyn nie mógł tego tak zostawić:
- Decyzja ta była konieczna, ponieważ moja przynależność do Zakonu wiąże się z możliwością wykorzystania mojego pochodzenia. Tak samo z powodu mojej osoby mógłby być narażony na różne naciski, zaś te, są niedopuszczalne. Na szczęście rada udzieliła mi pozwolenia bym jeszcze dzień dzisiejszy, pozostał z wami jako brat, oprócz tego, pozwoliła mi wyznaczyć następcę, który powinien godnie mnie zastąpić… - Sala ucichła, z taurenem nikt z obecnych nie miał zamiaru się spierać. Powszechnie wiadomym faktem było, iż ślubował mówić tylko prawdę. Zaś wielu spośród zebranych tutaj posiadaczy brewiarzy, z zaciekawieniem czekało na decyzje:
- Z wszelakimi honorami dla Leonarda i Maksymiliana, musze przyznać iż są jednymi z najlepszych szermierzy, jakich zakon kiedykolwiek znał, jednak, wątpię by kiedykolwiek dotarł do nich sens filaru dyscypliny - Westchnął widząc ironiczne uśmiechy na twarzach bruneta i blondyna, mimowolnie też się uśmiechnął, ponieważ, był jedynym szanowanym przez nich mentorem, a przez całe ich szkolenie wypominał ten nieszczęsny trzeci filar, nie mieli najmniejszego zamiaru go słuchać dopóki nie położył ich obu na maty, walcząc z nimi jednocześnie i demonstrując jak ważna jest wytrwałość i skupienie:
- Moją następczynią zostanie Sara, jako iż spędziła ze mną najwięcej czasu… I w rezultacie opanowała praktycznie całą moją wiedzę. Sądzę poza tym, że najlepiej przekaże ją dalej i rozwinie do stopnia godnego starych mistrzów. - Zebrani pokiwali potakująco głowami, Leo i Maks obdarzyli taurena szerokimi uśmiechami, klepiąc po plecach zszokowaną paladynkę. Beo zaś klasnął trzy razy w dłonie i dokończył wypowiedź:
- A teraz niech adepci wracają do manekinów i pokażą co potrafią, na razie, wszystkie cięcia są wyjęte z podręcznika- to za mało. Każdego rycerza, który odezwie się przed upływem godziny wyzywam na pojedynek. Bierzcie się do roboty i pokażcie, że czegoś was nauczyłem! - Oba łokcie spoczęły na balustradzie gdy przypominał sobie imiona tegorocznych adeptów. Przyznał się sobie w duchu, że będzie mu tej sali i tych ludzi brakować, jednak ten dzień miał mu przynieść tylko kolejne dobre wspomnienia. Jego najtrudniejsza część, była już za nim. Przynajmniej tak mu się wydawało.

Reszta pracy spędzona na doradzaniu rycerzom i motywowaniu uczniów, upłynęła mu tak jak setki poprzednich. Przepadał za takimi spokojnymi i rutynowymi dniami, zresztą, kto by nie pragnął spokoju po dziesięciu latach szalonych przygód. Z dumą stwierdził także, że ten rocznik należy do jednego z najlepiej wyszkolonych. Był prawie jak ten z przed sześciu lat, chociaż musiał sobie przyznać, że spore zasługi miała w tym Sara. Oprócz tego oczywiście musiała zadać mu milion i jeszcze jedno pytanie. On natomiast na każde odpowiadał, z większą lub mniejsza dawką uśmiechu. Dwa razy musiał przypomnieć, że honor, jest gwarantem pewności siebie, czterokrotnie powtórzyć, że na pewno się nadaje. Dopiero po chwili dotarło do niego, że sam gdyby mógł zadałby dokładnie te same pytania, ale zupełnie nie pasowały do uczennicy, którą przez dwa lata podejrzewał o robienie notatek z jego wypowiedzi. Kiedy oderwał wzrok od ścian sali treningowej, Dostrzegł na jej twarzy zwykłe, ludzkie współczucie. Znał ten wyraz twarzy niewysokiej brunetki, wtedy ładne, gładkie rysy twarzy nabierały ostrości, a usta, koloru wiśni, układały się w wymuszony uśmiech. Prawda wychodziła na jaw, gdy spojrzało się w jej piwne oczy. Zaczynały się wtedy błyszczeć i usiłowały złapać kontakt z rozmówcą. Dlatego Sara była świetnym wojownikiem i jeszcze lepszym paladynem- Nie była w stanie znieść cierpienia drugiej osoby. Wiedział, że jeżeli ktoś będzie w stanie włożyć tyle serca co on, w samą walkę, to właśnie ona. Teraz jednak ex uczennica wydusiła z siebie pytania, które od początku chodziło jej po głowie:
- Dziś jest piąta rocznica mistrzu? Jak się trzymacie? - Znowu podświadomie nazwała go mistrzem, jednak ten odruch był zjawiskiem tak popularnym, że nigdzie już nie traktowano go jako przewinienia. Jednak młoda wojowniczka była poważna w każdym calu.
- Tak to dziś… - Nie miał pojęcia jak kontynuować wypowiedź, więc dopiero po chwili dorzucił - Mogło być gorzej, po remoncie Leyo radzi sobie z poruszaniem po domu, zaś młodego lepiej spytać osobiście. - Powoli zaczęło docierać do niego, jak wiele się zmieni w jego życiu, że zupełnie nie ma pojęcia co zrobi, że będzie musiał jeszcze przekazać nowinę swoim dzieciom. Ze wszystkich uczuć które w nim wzbierały, żadnego nie był w stanie nazwać radością. Tylko jedne zdanie cisnęło mu się na usta:
- Jak widać to dopiero początek traumatycznych przeżyć na dzisiaj. - Zawsze mówił to co myślał, dlatego Sara, trochę uspokojona jego tonem głosu odpowiedziała:
- Poradzisz sobie mistrzu, oboje zrozumieją. - Ciepły sympatyczny ton głosu, ciężko mu było nie zaufać.
- Oby tak było, może zapewnisz mi trochę wsparcia? Sądzę, że dziś mógłbym wypróbować swoje siły w kuchni - Ona natomiast wiedziała, jakie uczucia wzbudzało w nim to pomieszczenie. Tam ją znalazł.
- Może nawet ja spróbuje to zrobić, w końcu Leyo potrzebuje nauczyciela bardziej wprawnego niż pewnego taurena, którego finezja w kuchni ogranicza się do gotowania rosołu, nie sądzisz mistrzu? - Uśmiech wkradł się na jej usta
- Możliwe, że masz pewną rację… - Nawet on się uśmiechnął, trochę smutno, jednak czuł się lepiej, naprawdę nie chciał wchodzić do tamtego pomieszczenia.
- Więc ustalone. Za dwie klepsydry mistrzu. -Wiedziała, że nic tak nie poprawi humoru jej staremu nauczycielowi, jak prosty dialog, obecność kogoś, z kim powspomina lepsze chwile.
- Świetnie, prawie jak małe przyjęcie pożegnalne. - Beo nie przyznał się, że na takowe miał nadzieje, był na tyle dorosły by nie oczekiwać od świata spełnienia wszystkich marzeń. Jednak trochę zabolał go fakt, że jedyną osobą, która naprawdę przejęła się jego sytuacją, była jego była uczennica. Przynajmniej to stanowiło jakąś poprawę stanu.
- Oj mistrzu uważaj, bo trafisz na duże. Leonard i Maks chyba tak łatwo nie odpuszczą jedynemu mentorowi, który nad nimi górował. - Ulżyło jej, mistrzowi powoli zbierał się w garść. Zresztą, za to go ceniła- zawsze się podnosił.
- Byle nie próbowali zjeść mojej porcji tortu na przyjęciu, to będzie dobrze. Poza tym, dalej uważam, że jakbyś popracowała na blokiem i postawą, żaden z nich by ci nie dorównał.
- Mistrzu…
- Bez wymówek, chodź! Czeka cię jeszcze ostatni trening. - Dotarło do niego, że jeszcze dziś, to on jest wielkim fechmistrzem, a ona ma być jego godnym następcą. Oprócz tego, wiedział, że porządna sesja treningowa oczyści jego umysł z niepotrzebnych myśli. Sara natomiast nie chciała przegapić okazji, rzeczywiście, Beo nigdy nie mylił się gdy przychodziło do walki, od zawsze wiedział co można poprawić, co należy udoskonalić i gdzie tkwi błąd. Jego niegdysiejsza uczennica pojęła wiele z tej sztuki, jednak, bała się samodzielnie stawiać diagnozy, brakło jej do tego pewności siebie. Dlatego teraz, musiała wygrać, tauren był tego pewien, jednak nie zamierzał tej walki celowo oddać, miał zamiar wydobyć ze swojej byłej uczennicy, wszystko co najlepsze. Bynajmniej nie planował jednak robić tego powoli i z taryfą ulgową. Kiedy stanęli naprzeciw siebie, każde z nich w jakimś stopniu próbowało zaplanować walkę, próbowało przypomnieć wszystkie ciosy, finty i gardy. Każda postawa, którą widzieli wcześniej. On robił to zawsze, ona nauczyła się tego właśnie od niego.
Słońce wpadało do sali tworząc złudzenie świetlistych pasów, przecinających halę na wiele mniejszych części, tworząc siatkę, która przypominała tą sprzed piętnastu lat.
Obydwoje dobywając mieczy zmierzyło się wzrokiem, Sara zmieniła się od tamtego dnia znacznie, wypiękniała, stała się rycerzem godnym zakonu, zmężniała i przestała się bać walki. Zaś na Beo upływ czasu odcisnął inne piętno, mniej widoczne. Podczas pierwszych dni gdy udzielał nauk, na jego przypominającym byczy, pysku często gościł uśmiech, teraz, nawet jeśli takowy by się pojawił, byłby smutnym cieniem dawnego. Wtedy ona była młodą, trochę strachliwą i skłonną do płaczu nastolatku, już wtedy tauren był już znanym bohaterem. Ustawiła gardę, unosząc miecz nad głowę, by następnie, pozwolić mu opaść wzdłuż prawego, wysuniętego barku. Chwyciła miecz oburącz, znając siłę ciosów swojego ex-mentora. Natomiast Beo wysunął lewą nogę, zacisnął prawą dłoń na mieczu i wsparł ją lewą, potem uniósł go do klatki piersiowej. Powtórzyła się scena z tej Sali z przed dziesięciu lat, kiedy ona przed ostatnimi testami trenowała z mistrzem, rozwijając i tak doskonałą formę i perfekcyjną technikę. Wtedy i tak ją pokonał. Wymierzył pierwsze uderzenie, słabe i markowane pchnięcie w okolice podbrzusza, Sara odpowiedziała tak jak wtedy, gwałtownie zrzucając miecz z barku, z całą siłą uderzyła w miecz mentora, by następnie wykonać piruet, zakończony zamaszystym ciosem wymierzony w gardło. Znał ten ruch, ponieważ niejednokrotnie widział jak silniejszy od niej przeciwnik padał nim rażony. Odpowiedź była błyskawiczna, prawa noga cofnęła się stawiając Beo bokiem do przeciwniczki, miecz, został błyskawicznie pociągnięty tuż przy ciele, blok wzmocnił wspierając ostrze drugą ręką. Dokładnie tak jak dziesięć lat temu, usłyszał szczęk metalu i spojrzał jej w oczy, by następnie rzucić krótkie:
- Nie odsłaniaj pleców i kontroluj uderzenie, siła to nie wszystko - wtedy powiedział to ciepłym, spokojnym tonem, teraz jego głos był surowy. Zobaczył jak mięśnie karku ex-uczennicy stężały, on wiedział jak bardzo takie uwagi, skierowane wręcz jak do adepta, godziły w jej ambicje. Beo spróbował zastosować starą sztuczkę z podrzuceniem miecza przeciwnika, jednak ona była szybsza. Raptownie cofnęła ostrze by z minimalnego dystansu wymierzyć pchnięcie. Spodziewał się tego, jego miecz poderwany do góry zatoczył w dłoni łuk, by stanąć na drodze uderzenia. Silnym ruchem odparł miecz Sary, by z uśmiechem odkryć, że tak jak poprzednio, dotarł do sedna. Normalnie rozluźniłaby nadgarstki i cofnęła się kilka kroków, teraz zaś pozwoliła dla prawego ramienia zatoczyć szeroki łuk, jej lewa dłoń natomiast uderzyła w prawy nadgarstek wielkiego fechmistrza, również odsłaniając go. Pionowy wręcz cios zbliżał się do paladyna, lecz ten lewą dłonią uderzył w jej bark, dosłownie stawiając ją plecami do siebie, wprost do ucha rzekł:
- Czyżbyś przestała się uczyć? Popełniasz stare błędy! - Jego miecz wracał wymierzony w pachę. Dziesięć lat wcześniej to byłby koniec Teraz jednak Dziewczyna nie miała zamiaru odpuścić. Jej miecz zatoczył łuk w dłoni, by osłonić prawy bok, ona zaś, raptownie wymierzyła lewą dłonią cios, tuż nad swoją głową, prosto w nos fechmistrza. Zamroczony cofnął się krok i ledwo zastawił się przed cięciem na wysokości gardła. Sara jednak tylko puściła miecz i pozwoliła mu upaść do drugiej dłoni, sekundę potem, bym pod gardłem paladyna. On zaś zamiast czuć goryczy porażki, czuł dumę. Starym dobrym, może i zmęczonym, ale ciepłym głosem powiedział:
- Mówiłem, pewniejsza postawa i mocniejszy blok. - Uśmiechnął się. Patrząc na szok na twarzy uczennicy. Dziesięć lat temu miałaby miecz obok żeber, dziś, to on miał miecz pod gardłem. Wystarczyło rzucić jej wyzwanie. Dopiero po chwili cofnęła miecz.
- Udało mi się? - Na jej twarzy zagościł uśmiech, zaprawiony nutką niedowierzania, jednak wywołany niesamowitym szczęściem.
- Tak, udało ci się moja droga. Pamiętaj, jeżeli zaczniesz uciekać i oddawać pole, możesz już nigdy nie przestać. Jestem z Ciebie dumny, w końcu pojęłaś o co mi chodziło. - Nim jego miecz wrócił do pasa przyjrzał się wysłużonemu jednoręcznemu ostrzu, pokrytemu w tej chwili ząbkami. Znał je na pamięć, tak jak ono znało wszystkie jego bohaterskie czyny. Odłożył je do pochwy i spojrzał na potężny miecz dwuręczny na stojaku. Kiedyś należał do innego wojownika, posłużył do uczczenia jego pamięci i pozostał w rękach paladyna. Ciągle wyglądał jakby był dopiero co wyjęty z kuźni. Spojrzał na uczennicę i błyskiem powiedział:
- Nie, nie dostałaś tego zwycięstwa, zdobyłaś je. Pamiętaj, za dwie klepsydry w moim domu.
Najpierw czarny płaszcz, potem dwuręczny miecz. Dziesięć lat temu wraz z nią świętowałby jej sukces i klepał ją po plecach. Dziś, zostawiając ją zdumioną, dudniącym krokiem opuszczał mury wielkiej katedry, Odprowadzało go wiele par oczu, w niejednej można było dostrzec smutek, bądź współczucie. Beo już nie dbał, teraz chciał zwyczajnie wrócić do domu. Jedyne co przykuło jego uwagę, to fakt, że drzwi katedry strasznie skrzypiały podczas zamykania, jakby nie chciały pełnić swojego obowiązku. Chyba tylko one podniosły jakikolwiek sprzeciw, ale to już się nie liczyło. Jego stare życie właśnie zostało za nimi.


Słowo podsumowania. Mam nieodparte wrażenie swoistej ,,czerstwości" dialogów i koślawości opisu walki... jednak do tej pory nikt mi tego nie zarzucił, bardzo ucieszyłbym się z porad dotyczących tych dwóch.

Z poważaniem
Beo.
Odpowiedz
Ja zbytni nie miałem czasu na czytanie takich dłuższych fragmentów ale przejrzałem go nieco i znalazłem kilka byków typu: niegdysiejsza czy licencia no i wielu spacji nima .

[font="Georgia"]Każdy z nas jest śniącym, lecz tylko niektórzy są lunatykami.[/font]
Głaszcze muchy, jem pająki w sygnaturze mam danonki.
Jeśli ciągle masz zły dzień to przypakuj z dyńki w cień.
Czy to Tesco czy Biedronka - mamo, mamo kup danonka.
[color="#A0522D"]Mam 0 ShoutBoxów i jestem z tego dumny!
ZORG daje, ZORG odbiera.[/color]
Oddaj cześć wodzowi i złóż pokłon ZORG'owi!
Nie cuda tworzą wiarę lecz wiara cuda.
Buffalo Soldier Dreadlock Rasta
My name is...
Vrishnak Merkulash

\"Strach przed głupotą stanowi początek mądrości.\" - Morrowind!
\"Nikt inny ale tylko my sami możemy być wolni od naszych myśli.\" - Bob Marley
\"Mam małe królestwo
gdzie myśli i uczucia są moim ludem
I ledwie potrafię
władać nim z trudem ..\" - Louisa May Alcott
Odpowiedz
Przepraszam za takowe błędy właśnie z nimi chciałbym walczyć, jeżeli byś mógł prosiłbym o wzskazanie braków spacji ponieważ cały tekst dwukrotnie sprawdziłem w wordzie.

Co do wymienionych błędów, rzeczywiście niegdysiejsza nie jest chyba odpowiednim słowem, jednak nie dostrzegam tu błędu, zaś Licentia poetica jest łacińskim określeniem, źle przeze mnie użytym, dziękuję za poprawienie.
Odpowiedz
Aha no to spox. A tych spacji to duuużo brakuje - myślę, że musisz mieć jakieś oparcie w interpunkcji dlatego polecam wzorowanie się na innych dziełach czytelników np: Teksty Razora są niezłe, no i oczywiście możesz zajrzeć na moją pracę.

[font="Georgia"]Każdy z nas jest śniącym, lecz tylko niektórzy są lunatykami.[/font]
Głaszcze muchy, jem pająki w sygnaturze mam danonki.
Jeśli ciągle masz zły dzień to przypakuj z dyńki w cień.
Czy to Tesco czy Biedronka - mamo, mamo kup danonka.
[color="#A0522D"]Mam 0 ShoutBoxów i jestem z tego dumny!
ZORG daje, ZORG odbiera.[/color]
Oddaj cześć wodzowi i złóż pokłon ZORG'owi!
Nie cuda tworzą wiarę lecz wiara cuda.
Buffalo Soldier Dreadlock Rasta
My name is...
Vrishnak Merkulash

\"Strach przed głupotą stanowi początek mądrości.\" - Morrowind!
\"Nikt inny ale tylko my sami możemy być wolni od naszych myśli.\" - Bob Marley
\"Mam małe królestwo
gdzie myśli i uczucia są moim ludem
I ledwie potrafię
władać nim z trudem ..\" - Louisa May Alcott
Odpowiedz
Dobrze spróbuje rozbić tekst, wrzuciłem wszystko wczoraj o północy, toteż nie miałem sił sprawdzić jakości czytania... Już zajmuje się edycją.
Co do interpunkcji, niestety mam zły nawyk popadania w skrajności, bardzo długo walczyłem z uzależnieniem od wielokropków. Dziękuję za wsparcie
Odpowiedz
Wielkoropków to nie jest tam dużo. Jesteś od nich uzależniony? - nie martw się ja też...

[font="Georgia"]Każdy z nas jest śniącym, lecz tylko niektórzy są lunatykami.[/font]
Głaszcze muchy, jem pająki w sygnaturze mam danonki.
Jeśli ciągle masz zły dzień to przypakuj z dyńki w cień.
Czy to Tesco czy Biedronka - mamo, mamo kup danonka.
[color="#A0522D"]Mam 0 ShoutBoxów i jestem z tego dumny!
ZORG daje, ZORG odbiera.[/color]
Oddaj cześć wodzowi i złóż pokłon ZORG'owi!
Nie cuda tworzą wiarę lecz wiara cuda.
Buffalo Soldier Dreadlock Rasta
My name is...
Vrishnak Merkulash

\"Strach przed głupotą stanowi początek mądrości.\" - Morrowind!
\"Nikt inny ale tylko my sami możemy być wolni od naszych myśli.\" - Bob Marley
\"Mam małe królestwo
gdzie myśli i uczucia są moim ludem
I ledwie potrafię
władać nim z trudem ..\" - Louisa May Alcott
Odpowiedz
Jestem nie kropkującym wielokropkoholikiem. Przez owe moje niektóre teksty graniczyły z totalną grafomanią opowiadaną przez barda maratończyka, zaś co do spacji, przyjrzałem się łowom Loxa i domyślam się, że chodzi przede wszystkim o rozłożenie dialogów. Niestety pojawia się tu pewien problem. Mianowicie niejednokrotnie po narracji postać kontynuuje wypowiedź i wydzielenie owej mogłoby wprowadzić chaos... Sądzisz że mimo wszystko należy próbować?
Odpowiedz
Po prostu dawaj spacje po znakach int.
Dialogi mają wyglądać tak:
- Hej! Kup se klej.
- Dobrze - odparł Wacław.
Rozumiesz?

[font="Georgia"]Każdy z nas jest śniącym, lecz tylko niektórzy są lunatykami.[/font]
Głaszcze muchy, jem pająki w sygnaturze mam danonki.
Jeśli ciągle masz zły dzień to przypakuj z dyńki w cień.
Czy to Tesco czy Biedronka - mamo, mamo kup danonka.
[color="#A0522D"]Mam 0 ShoutBoxów i jestem z tego dumny!
ZORG daje, ZORG odbiera.[/color]
Oddaj cześć wodzowi i złóż pokłon ZORG'owi!
Nie cuda tworzą wiarę lecz wiara cuda.
Buffalo Soldier Dreadlock Rasta
My name is...
Vrishnak Merkulash

\"Strach przed głupotą stanowi początek mądrości.\" - Morrowind!
\"Nikt inny ale tylko my sami możemy być wolni od naszych myśli.\" - Bob Marley
\"Mam małe królestwo
gdzie myśli i uczucia są moim ludem
I ledwie potrafię
władać nim z trudem ..\" - Louisa May Alcott
Odpowiedz
Stało się, liczba spacji wzrosła, mam nadzieje że uatrakcyjnia to kompozycje.
Każda rada/konstruktywna krytyka jest mile widziana.
Odpowiedz
No teraz jest chyba dobrze - oprócz tego:

Cytat

nie wszystko. - Wtedy

Bez kropki i dużej litery.

[font="Georgia"]Każdy z nas jest śniącym, lecz tylko niektórzy są lunatykami.[/font]
Głaszcze muchy, jem pająki w sygnaturze mam danonki.
Jeśli ciągle masz zły dzień to przypakuj z dyńki w cień.
Czy to Tesco czy Biedronka - mamo, mamo kup danonka.
[color="#A0522D"]Mam 0 ShoutBoxów i jestem z tego dumny!
ZORG daje, ZORG odbiera.[/color]
Oddaj cześć wodzowi i złóż pokłon ZORG'owi!
Nie cuda tworzą wiarę lecz wiara cuda.
Buffalo Soldier Dreadlock Rasta
My name is...
Vrishnak Merkulash

\"Strach przed głupotą stanowi początek mądrości.\" - Morrowind!
\"Nikt inny ale tylko my sami możemy być wolni od naszych myśli.\" - Bob Marley
\"Mam małe królestwo
gdzie myśli i uczucia są moim ludem
I ledwie potrafię
władać nim z trudem ..\" - Louisa May Alcott
Odpowiedz
Edycja została dokonana, jednak pytanie brzmi dlaczego akurat tutaj znika kropka i duża litera?
Odpowiedz
Bo w Quo Vadis jest napisane:

Cytat

- Obiecałem im - rzekł - zboże, oliwę, otwarcie ogrodów i igrzyska.

A Sienkiewicz się raczej nie pomylił.

[font="Georgia"]Każdy z nas jest śniącym, lecz tylko niektórzy są lunatykami.[/font]
Głaszcze muchy, jem pająki w sygnaturze mam danonki.
Jeśli ciągle masz zły dzień to przypakuj z dyńki w cień.
Czy to Tesco czy Biedronka - mamo, mamo kup danonka.
[color="#A0522D"]Mam 0 ShoutBoxów i jestem z tego dumny!
ZORG daje, ZORG odbiera.[/color]
Oddaj cześć wodzowi i złóż pokłon ZORG'owi!
Nie cuda tworzą wiarę lecz wiara cuda.
Buffalo Soldier Dreadlock Rasta
My name is...
Vrishnak Merkulash

\"Strach przed głupotą stanowi początek mądrości.\" - Morrowind!
\"Nikt inny ale tylko my sami możemy być wolni od naszych myśli.\" - Bob Marley
\"Mam małe królestwo
gdzie myśli i uczucia są moim ludem
I ledwie potrafię
władać nim z trudem ..\" - Louisa May Alcott
Odpowiedz
Sienkiewiczowi ciężko nie zaufać... po prostu zastanawiam się na jakiej zasadzie to działa, bo wydaje mi się, że chodzi o narrację w środku zdania. A poza tym? Jakieś opinie na temat treści?
Odpowiedz
To dość dziwne z ta kropką ale chyba tak właśnie jest. W opie Tamca jeszcze nad tym dyskutujemy - możesz tam zajrzeć. A treść jest troszkę za długa a ja nie mam czasu na czytanie wszystkich tekstów - dlatego wybacz...

[font="Georgia"]Każdy z nas jest śniącym, lecz tylko niektórzy są lunatykami.[/font]
Głaszcze muchy, jem pająki w sygnaturze mam danonki.
Jeśli ciągle masz zły dzień to przypakuj z dyńki w cień.
Czy to Tesco czy Biedronka - mamo, mamo kup danonka.
[color="#A0522D"]Mam 0 ShoutBoxów i jestem z tego dumny!
ZORG daje, ZORG odbiera.[/color]
Oddaj cześć wodzowi i złóż pokłon ZORG'owi!
Nie cuda tworzą wiarę lecz wiara cuda.
Buffalo Soldier Dreadlock Rasta
My name is...
Vrishnak Merkulash

\"Strach przed głupotą stanowi początek mądrości.\" - Morrowind!
\"Nikt inny ale tylko my sami możemy być wolni od naszych myśli.\" - Bob Marley
\"Mam małe królestwo
gdzie myśli i uczucia są moim ludem
I ledwie potrafię
władać nim z trudem ..\" - Louisa May Alcott
Odpowiedz
Przeczytałem i wedle prośby autora mam kilka uwag. Na start - więcej akapitów, więcej przecinków i pilnuj wielkich oraz małych liter, bo czasem gubisz zasady i piszesz wpierw wielką, a potem małą literą.
Kolejna sprawa odnośnie słów - paladyn, rycerz i fechmistrz to są słowa, które nie oznaczają dokładnie tego samego. Dobrze, że chciałeś urozmaicić treść, ale nie wiem, czy po prostu nie jest to efekt nieuwagi.
Teraz taki mały fragment:

Cytat

To miał być koniec ostatniego fragmentu jego starego, pięknego i ułożonego życia.

Postać otulona czarnym płaszczem, z potężnym mieczem dwuręcznym spoczywającym na grzbiecie, bynajmniej nie wyglądała na słynnego bohatera.

Jedno nie pasuje do drugiego - chodzi mi o styl. Zbyt szybko przeskoczyłeś, bądź początek po prostu nie pasuje.
Tak samo tutaj:

Cytat

Strażnicy wielkiej katedry jednak wiedzieli, zarówno Jasem jak i Fets byli jego uczniami, zresztą pojętnymi i uzdolnionymi, co zaprowadziło ich do gwardii honorowej.

Nie zrozumiałem, jakbyś zgubił myśl, połączył dwa obce sobie zdania.
Dialogi. "Czerstwość" pojawia się, przeszkadza mi, iż zaczynasz zdania od "dlatego" i strasznie dużo wrzucasz w linie dialogowe. Postać coś mówi, a ty zaraz objaśniasz dlaczego tak powiedziała (to akurat dobre), ale zaraz potem snujesz kolejne historyjki, przez co wydłużasz linie dialogowe i możesz czytelnika tak zmęczyć, jak i zagubić w historii.
Zakończę też słownictwem, czy też określeniami jak: "gorzko uśmiechnięty" (sztuczne i słabo brzmi), "dawką uśmiechu" ("dozą" brzmi lepiej). Znalazłem też salę i halę, więc zdecyduj się, bo hala to nie zawsze taka nasza hala sportowa
Ex-mentor i ex-uczennica niepotrzebnie nadały dziełu zbyt nowoczesny wydźwięk.

Czyta się dobrze, jak każde dzieło może być lepsze.
7/10 jeśli miałbym oceniać.
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
Dziękuję za uwagi.

Przeskok stylowy był trochę celowy, wstęp był swojego czasu oddzielnym kawałkiem tekstu.
Co do stosowania rycerza, fechmistrza i paladyna jako synonimów- Beo jest tytułowany wielkim fechmistrzem toteż nie widzę problemu, natomiast zakon nosi nazwę rycerzy srebrnej dłoni (wspomniane w tekście), czy w takim wypadku dalej pozostaje to błędem?

Zdanie rzeczywiście, trochę koślawe, jest nawiązanie do poprzedniego akapitu, poprzednio tego nie zauważyłem, jaką poprawkę byś sugerował?

Zaś co do dialogów, najbardziej martwiła mnie wypowiedź na sali treningowej, jednak uwaga na pewno się przyda.

Sala i hala, no cóż, mea culpa , jakoś z przyzwyczajenia zastosowałem jako synonimy, czy mógłby prosić o podanie jakiegoś bardziej adekwatnego?

A ex... Rzeczywiście nie brzmi najlepiej w opowiadaniu fantasy. Na dużymi i małymi literami w chwili obecnej pracuje.

Dziękuję za uwagi, każda jest cenna, poza tym pewnie niedługo pojawi się aktualizacja.
Odpowiedz
Nie jest to błąd, ale tych informacji w tekście nie było zbyt widocznych, więc nie wiedziałem dokładnie, że nosi takie miana.
Według mnie może to zdanie brzmieć następująco:
"Strażnicy wielkiej katedry doskonale ich znali - Jasem, jak i Fets, byli jego uczniami, do tego nad wyraz pojętnymi i uzdolnionymi, co zaprowadziło ich do gwardii honorowej."
Miast hala może być: pomieszczenie
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
← Fan Works

Historia Beowulfa - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...