Wiele jest bez sensu, dosłownie utrudniają granie i sztucznie je wydłużają.
Wiele jest bez sensu, dosłownie utrudniają granie i sztucznie je wydłużają.
Blizzard Entertainment może być zadowolony z wyników "Diablo IV", bowiem przez Sanktuarium przewinęło się już 10 milionów graczy, stając się najszybciej sprzedającą grą w historii studia. Dobre wieści szybko zeszły na dalszy plan w obliczu ostatniego patcha, który, jakby to delikatnie powiedzieć, wcale nie spodobał się graczom. Na studio spadły liczne gromy, zaś wydawca przyznał się do błędu.
Wszystko to miało miejsce przy okazji aktualizacji oznaczonej numerkiem 1.1.0, będącej w zasadzie osłabieniem wszystkich klas postaci. Najmocniej oberwało się czarodziejowi, który i tak do tej pory nie był najczęstszym wyborem graczy. Narzekano na to, że dotychczasowe budily postaci można było wyrzucić do kosza, zaś wielu głośno mówiło o bojkocie pierwszego sezonu rozgrywek sieciowych.
W odpowiedzi na te zarzuty, Blizzard zorganizował specjalną sesję „czatu przy ognisku". gdzie twórca postanowił posypać głowę popiołem. Padły nawet stwierdzenia, że tego typu aktualizacje już nigdy nie będą miały racji bytu. Lekarstwem będzie łatka oznaczona numerem 1.1.1, co przywróci dotychczasową efektywność starych buildów.
Twórcy gry obiecali też, że patche będą się pojawiać w stałych odstępach czasu, jak chociażby start nowego sezonu, zaś ich zawartość będzie przedstawiana graczom za pośrednictwem stremów lub blogu z tygodniowym wyprzedzeniem. Co za ulga, bo jak coś złego wyjdzie, to dowiemy się o tym wcześniej.