Użytkownik Sosna dnia wtorek, 19 listopada 2019, 21:11 napisał
Ale stawia Jokera w innym świetle tylko przy okazji "Jokera", w którym Batmana nie ma. W innych filmach historia jest inna. Jeśli chcieliby rzeczywiście pokazać Batmana walczącego z kimś, kogo ukształtował senior Wayne, to musieliby to zrobić w kontynuacji, bo "Joker" na razie jest oderwany od głównej części uniwersum i trudno traktować go jako prolog do innych produkcji z Batmanem.
Wątek z Wayne'em, podobnie jak wątek prezentera, budzi moje wątpliwości, na ile to narzędzie, cyniczne wykorzystane, żeby dawać widzowi sprzeczne sygnały, a na ile przemyślany, pasujący element historii. Dla mnie bardziej to pierwsze. Nie ufam twórcom. Tylko tu każdy może mieć inne wrażenie. Zasadniczo zawsze postać czemuś służy, ale to nie powinno być tak widoczne, że czyni całość ulepioną mniej z bohaterów, a bardziej narzędzi fabularnych.
Przykłady miały pokazać, jak bardzo świadomym twórcą jest Phillips, który z rzeczy chwytliwych w kinie i telewizji tworzy film. Tylko moim zdaniem ta świadomość jest jednocześnie zgubą, bo włożył w "Jokera" za dużo tematów i potraktował je po macoszemu. I przy okazji wrzucił to wszystko w formę, która w wielu ujęciach krzyczy, jak jest wielka, ale nie ma za sobą wielkiej treści. Nie mogłem znieść tego wewnętrznego kontrastu. Przy czym nawet te ujęcia nie są takie super, jak myślałem, bo ostatnio przekonałem się, że można kręcić nie tylko ciekawsze sceny, lecz po prostu ładniejsze. "Columbus" tu wprawił mnie w absolutny zachwyt i przy spokojnych, statycznych scenach nie nudził nawet na chwilę, za to koił moją duszę harmonijną architekturą i ujęciem życia bohaterów w piękne ramy. A tu z dystansem podchodzę nawet do słynnej już sceny na schodach.
Lubię też kino rozrywkowe. Z DC świetnie bawiłem się na "Aquamanie". Ale "Joker" to dla mnie ani dobre kino rozrywkowe, ani dobre kino artystyczne czy poważne. A że można superhero potraktować poważnie, to już pokazał "Mroczny Rycerz" Nolana i niejeden komiks (polecam szczególnie "Miraclemana").