Immersja już tuż tuż – nowy fragment - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

krzyslewy,

Szybkimi krokami zbliża się premiera "Immersji". O książce pisaliśmy już tutaj, gdzie znajdziecie jej wcześniejszy fragment. Dziś mamy nowy fragment zachęcający do sięgnięcia po powieść. Możecie ją kupić m.in. pod tym linkiem target="_blank" rel="nofollow noopener noreferrer">pod tym linkiem.

immersja class="lbox">immersja

Czy ludzki umysł jest w stanie bezbłędnie odróżnić rzeczywistość od fikcji?

Niedaleka przyszłość, czas sztucznych inteligencji. Ben, pracownik instytutu badawczego, bierze udział w eksperymencie naukowym, dzięki któremu jego umysł wkroczy w świat Fajstos, 1627 lat p.n.e. System AIAM, do którego zostały wprowadzone dane archeologiczne, tworzy świat, jaki istniał wiele lat temu na Krecie. Dla Bena ma to być niczym udział w doskonałej grze komputerowej, w której będzie mógł badać przeszłość wszystkimi zmysłami, a zdarzenia będą się toczyć w interakcji wirtualnego świata z nim jako uczestnikiem gry.

Tymczasem do gry wkraczają kolejni uczestnicy: wybitna sportsmenka Arnike, zaproszona przez instytut, wysłannik wojska John, agentka Kiri Nakai oraz wirtualni turyści, wśród których jest Luigi Badson, jeden z najbardziej wpływowych ludzi na świecie, wcześniej hierarcha, później likwidator majątku kościelnego.

Idylliczny, wydawałoby się, świat rozsypuje się jak domek z kart, gdy wybucha wulkan na wyspie Thera (obecnie Santoryn). Dotychczasowe zasady, którymi kierowała się społeczność, zaczynają tracić swą moc, a do głosu dochodzą przemoc oraz strach...

Erik Pol – Immersja (fragment 1)

Weszli do dużej i wysokiej sali, której strop podpierały ustawione na planie kwadratu cztery niebieskie kolumny. Złotowłosa zatrzymała się, wymieniając pozdrowienia z dwiema osobami. Ben stał za nią, oglądając z zaciekawieniem wnętrze bogatego domu. Z jednej ze ścian, wyłożonej alabastrowymi płytami, z otworu w kształcie dzioba ptaka wąskim strumieniem wylewała się woda, wypełniając z pluskiem wielką kamienną misę. Stąd otworem wydrążonym na wysokości trzech czwartych głębokości zbiornika woda przelewała się do niewidocznego pod posadzką kamiennego korytka. Pozostałe ściany w dolnej części obłożone były gładkimi, prostokątnymi płytami z marmuru, a wyżej suszone cegły pokryte były tynkiem ozdobionym freskami o jaskrawych kolorach. Malowidła przedstawiały wyobrażenia przeróżnych stworzeń morskich i statków. W rogu pomieszczenia na białych płytach posadzki, pod zarysowaną pęknięciem ścianą, leżały okruchy gliny, tynku i kamienia.

Mocniejszy podmuch wiatru przyniósł niespodziewanie zapach dymu. Ben odruchowo poruszył nosem i wciągnął powietrze. Z zewnątrz dolatywały zapachy pieczonych warzyw i ryby. Przez chwilę wyobraził sobie przyrumienioną rybę i poczuł głód.

Pod niewielką palmą o szerokich liściach rosnącą w ozdobnym wazonie naprzeciw okna stało kilka postaci. Widząc zwrócone na siebie ich spojrzenia, Ben skłonił głowę na powitanie. Niektórzy oddali mu ledwo zauważalny ukłon, jednak większość tylko popatrzyła na niego uważnie.

Hm, jak na razie to chyba nie jestem tu zbyt mile widziany – zauważył w myślach i rozejrzał się wokół.

Kilka innych osób stojących pod ścianą ozdobioną freskiem przedstawiającym statek żaglowy rozmawiało ze sobą, żywo gestykulując.

– Zobaczymy się na sali narad. – Usłyszał, jak Złotowłosa skończyła rozmowę i nie oglądając się, ruszyła w kierunku ozdobnych drzwi.

Ben szedł tuż za nią. Zauważył, że większość zgromadzonych to dojrzałe kobiety ubrane w kolorowe spódnice i kaftany oraz mężczyźni w sile wieku, najczęściej owinięci w biodrach przepaską z brązowego materiału wypuszczonego dodatkowo z przodu i z tyłu w formie fartuszka. Niektórzy nosili chitony. Nikt oprócz Złotowłosej nie był uzbrojony. Uwagę Bena swoim wyniosłym zachowaniem zwrócił niemłody już, szczupły, ale dobrze zbudowany mężczyzna o szlachetnych rysach i wygolonej głowie. Nosił trochę inny rodzaj przepaski, jakby spódniczkę owijaną na zakładkę. Na piersiach miał naszyjnik ze złotych blaszek, a na stopach sandały przymocowane rzemieniami sięgającymi aż do łydek. Miał też ciemniejszą, bardziej brązową skórę niż pozostali.

Złotowłosa przeszła przez drzwi o rzeźbionych w kształty szamanek lub zielarek drewnianych ościeżach, umocowanych w grubym murze. Ben wszedł za nią do wysokiej sali o posadzce wyłożonej gładkimi płytami ze skał wapiennych. Przez okna wpadało światło dnia. Po prawej stronie, zakręcając wzdłuż ścian narożnika, prowadziły do górnych apartamentów białe kamienne schody. Pod ścianami stały długie ławy bez oparcia. Tynki pomieszczenia pokryte kolorowymi malowidłami roślin, zwierząt i kobiet przyciągały wzrok. Ben zdumiał się, widząc wyobrażenia zwierząt, których nie spodziewał się tu ujrzeć. Niektóre były zupełnie fantastyczne i mogły świadczyć o nieokiełznanej wyobraźni artysty lub o tym, że jest to miejsce kultu, w którym ożywają najniezwyklejsze symbole.

Na przykład ta lwica z głową ptaka – pomyślał Ben. – Wygląda jak...

– Stój tu pod ścianą, nie ruszaj się i nie odzywaj, dopóki Wyrocznia ci nie pozwoli. A teraz pokłoń się – przerwała jego rozmyślania Złotowłosa.

Zaskoczony rozejrzał się. Dopiero teraz dostrzegł niezwykłą postać. Tak, to musiała być ona, Strzegąca Zasad i Wyrocznia w jednej osobie. Pojawiła się na górnym skraju schodów. Na jaskrawym tle z promieni słońca wpadających przez świetlik górnego apartamentu jej postać była niewyraźna i tajemnicza. Zaczęła powoli, majestatycznie schodzić. Teraz światło wpadające przez okna sali odsłaniało coraz więcej szczegółów jej wyglądu.

Nagle napotkał jej wzrok. Przez chwilę miał wrażenie, jakby ta kobieta próbowała odczytać jego myśli. Uciekł spojrzeniem. Przyjrzał się jej całej postaci. Wyglądała olśniewająco w obcisłym kaftanie podkreślającym nagie piersi i tkanej przebogatym wzorem spódnicy. Cały strój, w tym wyszywane złotą nicią lamówki, mienił się odcieniami niebieskiego. Głowę trzymała prosto. Włosy miała upięte wysoko w kok objęty sznurami koralików i przyozdobiony kwiatami, wśród których siedział mały ptak. Na ramionach, wokół szyi i na piersiach tuliły się do niej trzy węże, które głaskała delikatnie i miarowo dłońmi o długich, delikatnych palcach.

Popatrzył na jej twarz. Nie spuszczała go z oczu.

– Witaj, Wyrocznio! Oto obcy, o którym wiesz. Zgodnie z zasadami przyprowadziłam go, żebyś mogła zdecydować o jego losie, szczególnie że przychodzi w czas rytuałów inicjacyjnych przed świętem Matki Ziemi Płodnej – powiedziała Złotowłosa. – Czy nasza Matka Ziemia się niepokoi? – zapytała jeszcze.

– Witaj, Wilczyco – rzekła Wyrocznia, nadal schodząc i nie zmieniając swojej wyprostowanej, dostojnej postawy. – Cieszę się, że cię widzę – dodała i uśmiechnęła się do niej.

Wyrocznia zeszła na poziom posadzki i podeszła blisko do Bena. Stanęła tuż przed nim i przez dłuższą chwilę kierowała hipnotyczne spojrzenie między jego brwi. Ben nigdy nie przepadał za wężami, więc teraz ich bliskość i wyraźne zainteresowanie jego osobą ze strony gadów spowodowały niezamierzone napięcie i chęć odsunięcia się. Tymczasem otoczył go odurzający zapach ziół i innych substancji eterycznych, którymi Wyrocznia, jak się domyślał, nacierała swoją skórę, nieznacznie lśniącą teraz oliwką. Twarz, a szczególnie oczy zdradzały, że nie jest już dziewczyną. Uwiedziony jej czarem Ben zaczął się przyglądać włosom i brwiom Wyroczni, gdy nagle z uśmiechem widocznym tylko w jej oczach odwróciła się. Podeszła do wąskiej kamiennej ławeczki z oparciem, na której usiadła wygodnie, szeroko rozstawiając kolana. Długa spódnica w różnokolorowe falbany zakrywała całe jej nogi, odsłaniając jedynie nagie stopy.

– Witaj, wędrowcze – powiedziała. – Kim jesteś i skąd jesteś? – Jej głos zabrzmiał nisko i miękko. – Co cię sprowadza do Fajstos?

Ben otwierał już usta, aby odpowiedzieć.

– Zanim odpowiesz, pamiętaj, że cenimy tutaj prawdę, a ja jestem Strzegącą Zasad.

– Wyrocznia znowu patrzyła mu prosto w oczy.

Ben zaczął się gorączkowo zastanawiać nad właściwą odpowiedzią. Przypomniał sobie, że mówił już o Zakros, nie miał jednak dalszych punktów zaczepienia. Wtem usłyszał jakby swoje własne myśli, jak gdyby jakieś jego drugie ja, tajemniczy sufler, podpowiadało mu jego kwestię.

– Witaj Wyrocznio. Jestem synem Zbierającej Kwiaty z pałacu w Zakros – zaczął mówić bez zastanowienia. – Ojciec mój jest sternikiem statku przewożącego towary przez morze. Dużo czasu spędziłem w porcie i przy wiosłach, ale morze mnie nie pociągało. Szczególnie u boku ojca, który był dla mnie bardzo surowy. Wolałem pomagać moim braciom i siostrom w tkactwie, na budowach i przy uprawach roślin. Jest tyle ciekawych rzeczy, które chciałbym poznać i zrozumieć. Lubię stawać w zawodach, wędrować po dzikich górach i patrzeć na tajemnicze obrzędy, w których szamanki oddają się mocy Matki Ziemi. Nie mam jeszcze żony, choć byłem wybierany i znam miłość, ale szukam swojej drogi i miejsca. Jakaś siła gna mnie po tej wyspie w poszukiwaniu poznania. Zawsze chciałem zobaczyć Fajstos, miasto znane z niezrównanego piękna. Jestem szczęśliwy, że tu dotarłem. Chętnie pomogę w pracach żniwiarzy, pasterzy czy rzemieślników za jadło i kąt do spania. Wiem, że dzisiaj Matka Ziemia pokazała swoją potęgę, ale uwierz mi, że jeśli to był jej gniew, to nie zrobiłem niczego, bym mógł być tego przyczyną.

Ben zamilkł i zastanawiał się, czy mógłby jeszcze coś rzec, gdy Wyrocznia podniosła się i powiedziała:

– Widzę, że mówisz prawdę, ale ponieważ ludzie są w tej chwili przestraszeni i niepewni swego losu, zostań tutaj pod moją ochroną do czasu podjęcia przez Radę decyzji, jak teraz postąpić dla dobra wszystkich naszych rodzin i klanów. Nasze matki i matki naszych matek przekazywały nam przez pokolenia, że na tej ziemi jak i na Therze i innych znanych wyspach nieraz przez wieki trzęsły się domy i góry. Tak jest i teraz. Jednak ludzie często wolą myśleć, że za zdarzeniami stoją tajemne moce. Nie chcę, aby pod wpływem złych emocji ktoś wskazał ciebie jako winnego gniewu mrocznej bogini.

Wyrocznia zamilkła i popatrzyła z uwagą na Bena, sprawdzając, czy zrozumiał. Ich oczy się spotkały. Ben się zmieszał. Nie wiedząc, co zrobić, w jakimś odruchu skrzyżował ręce na piersiach i lekko skłonił głowę, opuszczając wzrok. Gdy spojrzał na nią znowu, wydało mu się, że uśmiech zadowolenia zagościł na jej ustach. Na ten widok odetchnął jak po zdanym egzaminie.

Wczytywanie...