W żałosny głupi sposób było.
Moje wypociny - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
Woem do czego nawiązanie bylo ale nigdy to nie było śmieszne. XD
To było nawiązanie do kabla od internetu i hardkora. Teraz wydaje się to głupie, ale wtedy dla mnie takie nie było.
Cytat
Krócej wiele objawów pierwszych prac, pewnie napisałeś ją jakieś 6 lat temu pod wpływem nagłego impulsu.
Dokładniej to dwa lata temu i przez ten czas kisiła się w pamięci komputera.
Ok. Jeśli napisałeś to po mocnym ciosie w głowę przy użyciu stóp to powiedziałbym, że całkiem nieźle.
Może nie jestem ekspertem ale jakoś brak takiej spójności, taka wstawka humorystyczna na siłę, styl taki średni... Krócej wiele objawów pierwszych prac, pewnie napisałeś ją jakieś 6 lat temu pod wpływem nagłego impulsu.
Może nie jestem ekspertem ale jakoś brak takiej spójności, taka wstawka humorystyczna na siłę, styl taki średni... Krócej wiele objawów pierwszych prac, pewnie napisałeś ją jakieś 6 lat temu pod wpływem nagłego impulsu.
Gdzieś wspominałem o tym, że chciałbym być pisarzem. Dzisiaj grzebiąc w komputerze znalazłem parę starych próbek mojej twórczości. Co o niej sądzicie?
Roz.1
1470 r.
Walenie w drzwi wyrwało go z snu.
-O Taferze - jęknął w duchu- znaleźli mnie! Na samą myśl dostał drgawek, a ciało oblała fala zimnego potu.
„Nie, to nie byli oni…nie mogli być…, to było dawno temu”- wymamrotał do siebie. Uspokoił się trochę i przetarł wierzchem dłoni czoło. Purpurowi mieli swój kodeks, odpadają. Kto to do cholery jest?! Niech to diabli; pamięć nawiedziła wizja nocy… ostatnie zadanie? Knyx urwie mi łeb!
Całe szczęście, że po powrocie do mieszkania zmęczenie nie pozwoliło mu się przebrać i po prostu rzucił się na łóżko w rynsztunku. Teraz z kuszą w dłoni i mieczem przytroczonym do pasa ruszył do akcji. Podszedł do futryny i wyjrzał na korytarz prowadzący do wejścia. Dzięki znajomościom zostały „wzmocnione”, do ich wyważenia potrzebne były ładunki wybuchowe. Chociaż znając jego szczęście goście przywlekli ze sobą cały arsenał… Chwycił mocniej kuszę i czekał na rozwój wypadków. Miał rację, mieszkaniem wstrząsnął wybuch, a drzwi jęcząc wyleciały z zawiasów. Wychylił się za róg i wystrzelił w kierunku dymu; usłyszał jak bełt z mlaskiem zagłębia się w czyjeś ciało. Dobył miecza i rzucił się do ataku.Stanął jak wryty. Na podłodze z pociskiem sterczącym z brzucha leżał dozorca kamienicy. Napastnicy wykorzystali go jako żywą tarczę! Jeden z nich noszący kaptur z maską przeszedł nad zwłokami. Pchnął mieczem w kierunku piersi nadchodzącego. Cios został zablokowany sztyletem, drugi ruszył w kierunku tętnicy szyjnej. Odskoczył do tyłu i zalał przeciwnika serią krótkich, szybkich ciosów. Niech to diabli, sztylet lepiej nadawał się do walki w wąskim korytarzu niż miecz. Powoli wycofał się do sypialni. W momencie gdy napastnik przekroczył próg, zaatakował z całą możliwością daną przez długość miecza. Do chwili włączenia się drugiego atakującego był górą. Teraz zepchnięty do rozpaczliwej obrony, gorączkowo myślał jak wykaraskać się z tego. W głowie powstała pewna myśl; wykonał dwa kroki w kierunku otwartego okna i wyskoczył przez nie, lądując na położonej metr niżej rurze. Jak tylko stopy dotknęły powierzchni metalu z całych sił rzucił się do ucieczki.
Do ruin zamku, a potem przez Starą Dzielnicę do Dzielnicy Świątynnej; „Tam ktoś mi pomoże”. Całe Nadrzecze pokryte było siecią rur wychodzących z Rozdzielni Mocy, położonej na południowym skraju miasta. Jego trasa biegła ponad rzeką Palarą, która dwa kilometry dalej łączyła się z Axillą i potem płynęły wspólnie jako Palaxilla. Na skrawku lądu pomiędzy obydwoma dopływami zbudowano Nadrzecze, które następnie rozrosło się obejmując swoim obszarem resztę brzegów.
Bełt przeorał mu włosy. „Kurwa”-warknął, czując kropelki potu zwilżającą kark. Zeskoczył na rząd niższych rur, by stamtąd dostać się do ruin starego zamku. Dawniej mieszkali tu królowie teraz melinowała się biedota miejska, która jakimś cudem uniknęła zesłania do slumsów. Teraz odskakując przed nim zastanawiali się, kto wdarł się do ich gnijącego królestwa.
-Panie kochany…głodnym jestem…
-A idź stąd kurwi synu, urwiesz mi od prania sznur…
-Au, moje oczy….
Nozdrza zaatakował smród tego miejsca, potworna mieszanina fetoru niemytych ciał i odpadków. W miejscu, w którym zniknęła kamienna podłoga, wyrosła żółta, ledwie wegetująca trawa.
Wypadł na dziedziniec i przerażony zatrzymał się. Naprzeciw wyrosło dwóch nowych napastników z bronią broczącą świeżą krwią. Widząc go zawołali innych i rzucili się na niego. Wyminął atakujących uciekając w prawo, do pomieszczeń dla służby. Nie dość, że zewsząd otaczali go wrogowie, to poczuł jak dociera do granic wytrzymałości swojego ciała. Cholerna nie przespana noc.
Chwiejąc się na nogach dotarł do łaźni. To ślepa uliczka ! Przeczuwając koniec stanął plecami do ściany i przyjął pozycję obronną. Powinienem się pomodlić, ale do kogo…? Nadchodzą!
Wchodzący do pomieszczenia zabójcy ustawili się w półokręgu.
- To jak panowie, kto z nim kończy ?
-Ja- zaoferował się trzeci po lewej.
Pozostali kiwnęli głowami i odsunęli się dwa kroki w tył. Ich zachowanie uraziło jego ego.
„Myślisz, że to będzie łatwe ?”-spytał w myślach. Gniew przeszedł po jego ciele, eliminując zmęczenie, chwycił miecz oburęcznie i uderzył z nad głowy. Napastnik uniknął ciosu, i kopnął go w brzuch. Skulił i przeturlał się na bok, uderzył ostrzem w kolana. Na dłoń opadła stopa, przygwożdżając ją do ziemi. Przeciwnik podniósł jego miecz, stanął nad nim okrakiem, i wzniósł go do góry.
O ironio…
[Dodano po 3 dniach]
Ech czterdzieści osób przejrzało i nikt się nie wypowiedział. Wiem, że to straszne pierdoły, ale naprawdę nikt, nic?
Roz.1
1470 r.
Walenie w drzwi wyrwało go z snu.
-O Taferze - jęknął w duchu- znaleźli mnie! Na samą myśl dostał drgawek, a ciało oblała fala zimnego potu.
„Nie, to nie byli oni…nie mogli być…, to było dawno temu”- wymamrotał do siebie. Uspokoił się trochę i przetarł wierzchem dłoni czoło. Purpurowi mieli swój kodeks, odpadają. Kto to do cholery jest?! Niech to diabli; pamięć nawiedziła wizja nocy… ostatnie zadanie? Knyx urwie mi łeb!
Całe szczęście, że po powrocie do mieszkania zmęczenie nie pozwoliło mu się przebrać i po prostu rzucił się na łóżko w rynsztunku. Teraz z kuszą w dłoni i mieczem przytroczonym do pasa ruszył do akcji. Podszedł do futryny i wyjrzał na korytarz prowadzący do wejścia. Dzięki znajomościom zostały „wzmocnione”, do ich wyważenia potrzebne były ładunki wybuchowe. Chociaż znając jego szczęście goście przywlekli ze sobą cały arsenał… Chwycił mocniej kuszę i czekał na rozwój wypadków. Miał rację, mieszkaniem wstrząsnął wybuch, a drzwi jęcząc wyleciały z zawiasów. Wychylił się za róg i wystrzelił w kierunku dymu; usłyszał jak bełt z mlaskiem zagłębia się w czyjeś ciało. Dobył miecza i rzucił się do ataku.Stanął jak wryty. Na podłodze z pociskiem sterczącym z brzucha leżał dozorca kamienicy. Napastnicy wykorzystali go jako żywą tarczę! Jeden z nich noszący kaptur z maską przeszedł nad zwłokami. Pchnął mieczem w kierunku piersi nadchodzącego. Cios został zablokowany sztyletem, drugi ruszył w kierunku tętnicy szyjnej. Odskoczył do tyłu i zalał przeciwnika serią krótkich, szybkich ciosów. Niech to diabli, sztylet lepiej nadawał się do walki w wąskim korytarzu niż miecz. Powoli wycofał się do sypialni. W momencie gdy napastnik przekroczył próg, zaatakował z całą możliwością daną przez długość miecza. Do chwili włączenia się drugiego atakującego był górą. Teraz zepchnięty do rozpaczliwej obrony, gorączkowo myślał jak wykaraskać się z tego. W głowie powstała pewna myśl; wykonał dwa kroki w kierunku otwartego okna i wyskoczył przez nie, lądując na położonej metr niżej rurze. Jak tylko stopy dotknęły powierzchni metalu z całych sił rzucił się do ucieczki.
Do ruin zamku, a potem przez Starą Dzielnicę do Dzielnicy Świątynnej; „Tam ktoś mi pomoże”. Całe Nadrzecze pokryte było siecią rur wychodzących z Rozdzielni Mocy, położonej na południowym skraju miasta. Jego trasa biegła ponad rzeką Palarą, która dwa kilometry dalej łączyła się z Axillą i potem płynęły wspólnie jako Palaxilla. Na skrawku lądu pomiędzy obydwoma dopływami zbudowano Nadrzecze, które następnie rozrosło się obejmując swoim obszarem resztę brzegów.
Bełt przeorał mu włosy. „Kurwa”-warknął, czując kropelki potu zwilżającą kark. Zeskoczył na rząd niższych rur, by stamtąd dostać się do ruin starego zamku. Dawniej mieszkali tu królowie teraz melinowała się biedota miejska, która jakimś cudem uniknęła zesłania do slumsów. Teraz odskakując przed nim zastanawiali się, kto wdarł się do ich gnijącego królestwa.
-Panie kochany…głodnym jestem…
-A idź stąd kurwi synu, urwiesz mi od prania sznur…
-Au, moje oczy….
Nozdrza zaatakował smród tego miejsca, potworna mieszanina fetoru niemytych ciał i odpadków. W miejscu, w którym zniknęła kamienna podłoga, wyrosła żółta, ledwie wegetująca trawa.
Wypadł na dziedziniec i przerażony zatrzymał się. Naprzeciw wyrosło dwóch nowych napastników z bronią broczącą świeżą krwią. Widząc go zawołali innych i rzucili się na niego. Wyminął atakujących uciekając w prawo, do pomieszczeń dla służby. Nie dość, że zewsząd otaczali go wrogowie, to poczuł jak dociera do granic wytrzymałości swojego ciała. Cholerna nie przespana noc.
Chwiejąc się na nogach dotarł do łaźni. To ślepa uliczka ! Przeczuwając koniec stanął plecami do ściany i przyjął pozycję obronną. Powinienem się pomodlić, ale do kogo…? Nadchodzą!
Wchodzący do pomieszczenia zabójcy ustawili się w półokręgu.
- To jak panowie, kto z nim kończy ?
-Ja- zaoferował się trzeci po lewej.
Pozostali kiwnęli głowami i odsunęli się dwa kroki w tył. Ich zachowanie uraziło jego ego.
„Myślisz, że to będzie łatwe ?”-spytał w myślach. Gniew przeszedł po jego ciele, eliminując zmęczenie, chwycił miecz oburęcznie i uderzył z nad głowy. Napastnik uniknął ciosu, i kopnął go w brzuch. Skulił i przeturlał się na bok, uderzył ostrzem w kolana. Na dłoń opadła stopa, przygwożdżając ją do ziemi. Przeciwnik podniósł jego miecz, stanął nad nim okrakiem, i wzniósł go do góry.
O ironio…
[Dodano po 3 dniach]
Ech czterdzieści osób przejrzało i nikt się nie wypowiedział. Wiem, że to straszne pierdoły, ale naprawdę nikt, nic?