Generalnie, bywa różnie, ale coraz bardziej niebezpiecznie na siłę nie tak, jak być powinno.
Generalnie, bywa różnie, ale coraz bardziej niebezpiecznie na siłę nie tak, jak być powinno.
Oczekiwanie na kolejny sezon zmagań w ramach serialu Gra o Tron to doskonałą okazja dla fanów, by spróbować wyciągnąć od twórców informacje odnośnie fabuły nowych odcinków. Czy w piątej serii powrócą ulubieńcy, których dawno nie było nam dane oglądać?
Z czysto redaktorskiego obowiązku ostrzegam przed spoilerami. Jak pewnie pamiętacie, finałowy odcinek czwartego sezonu pokazał nam Aryę podróżującą do Braavos. Pewnie nie udałoby się jej tam dotrzeć bez specjalnej monety, będącej podarunkiem od Jaqena H'ghara. Człowieka bez twarzy po raz ostatni widzieliśmy także w finałowym odcinku, lecz wieńczył on drugi sezon.
Wcielający się w tę postać aktor Tom Wlaschiha zdaniem niemieckiej agencji zrzeszającej aktorów pojawi się na planie serialu w sierpniu. Jaqen ma podobno dołączyć do stałej obsady, chociaż rewelacji tych jeszcze oficjalnie nie potwierdziło samo HBO. Twórcy serialu ostrzegali, że będą powoli odchodzić od wydarzeń pokazanych w książce, bowiem na kartach sagi Martina człowiek bez twarzy pojawia się ostatni raz w Starciu Królów.
Owe odstępstwo tyczyć się będzie także postaci Catelyn Stark. Żona Eddarda co prawda zginęła podczas sławnego wesela, jednak Martin dał jej drugie życie. Postać ta została wskrzeszona dzięki ofierze Berica Dondarriona, czyli przywódcy Bractwa Bez Chorągwi. Lady Stoneheart, bowiem takie miano nosi teraz Catelyn, przejęła władzę nad tym ugrupowaniem i obiecała zemstę wszystkim, którzy doprowadzili do śmierci jej syna. Twórcy serialu postanowili jednak, że postaci tej nie zobaczymy ponownie i pani Winterfell pozostanie na zawsze martwa. Informacje te potwierdziła sama Michelle Fairley, która w serialu wcielała się w matkę Robba.
Wygląda na to, że twórcy serialu coraz mocniej zaczynają odbiegać od książkowego oryginału. Zapewne mocno zapatrzyli się w True Blood, które właściwie poza nazwami bohaterów i samym tytułem nic już nie łączy z drukowanymi perypetiami Sookie Stackhouse.