11. XI - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Dalejdoichgardelwyrzanacic,

Cytat

Analogia, którą tu usiłuję wskazać, polega własnie na lekceważeniu ekstremizmów, machaniu na to ręką, mówieniu "eeee tam, debile zawsze będą, nie ma co poświęcać im uwagi".

No właśnie... Tu się zaczyna problem i tu tkwi haczyk. Haczyk słabnięcia Polskości. Ignorowanie potencjalnego zagrożenia może skończyć się, na realizacji tegoż zagrożenia. Zacznijmy od rzeczy małych i pozornie niewinnych. Dzieci piszą hybrydami anglo-Polskimi, nie potrafią się poprawnie wyrażać, pisać bez (ogromnych, bo takie tam ,,u" na ,,ó" to się każdemu zdaży) błędów językowych i ortograficznych. Przęciętny Polak nie powie Ci chronologicznie (mniej więcej i bez dat) wydarzen ważnych w historii naszego narodu. Spotkałem się z przypadkiem gdzie koleś nie potrafił jednej trzeciej Hymnu. Wielu młodych nie nastawia się nawet na pracę w Polsce, to jest smutne i prawdziwe.

Nie jest dobry też brak samokrytyki. Wszystko wina polityków? Producentów? Może częściowo, ale dziesięć razy w drzewo siekierą rąbano. Kto wybrał rząd? My. To jest prawda, bezmyślnie, na ślepo. Od siebie powinniśmy zacząć, jeden głos (prawie) nic nie da, poza przykładem.

Nie pomaga też bierność w sprawie prawdy (10.04.2010). Brak podstaw (przykłady powyżej).

Tęsknie za kotem Filemonem, Bolkiem i Lolkiem oraz Reksiem (biedne dzieci rocznika powyżej 2004, muszą oglądać jakieś amerykańskie dziadostwa o przyjaźni). Mało przedszkolaków zna ,,Kto ty jesteś? Polak mały." Przerażający fakt.
Wiktul,
Bynajmniej, Withordzie, nie boję się mówić o Hitlerze oraz jego kompanii. Niedomówienie jest po prostu pewną retoryczną figurą, która niekiedy pozwala podkreślić coś mocniej, niż pisanie wprost, dodatkowo angażując uwagę odbiorcy Co zaś się tyczy analogii, to oczywiste, że nie jest ona możliwa do przełożenia w skali 1:1. Co by się nie stało, Polska nie podbije Europy i nie tego akurat się obawiam. Analogia, którą tu usiłuję wskazać, polega własnie na lekceważeniu ekstremizmów, machaniu na to ręką, mówieniu "eeee tam, debile zawsze będą, nie ma co poświęcać im uwagi". Porównanie skali tych debilistyczno-nacjonalistycznych wyskoków, ich siły, ilości, częstotliwości na przestrzeni ostatnich paru lat jasno wskazuje tendencję zwyżkową, która rośnie tym bardziej, im bardziej staramy się to bagatelizować jako przejaw zachowań równie skrajnych, co marginalnych i przez to nieistotnych. Tym zaś, co nie ulega wątpliwości, jest poruszony na początku charkter, sens i przebieg tego, teoretycznie najważniejszego ze wszystkich, święta. Nie jest ono festiwalem nazizmu i nacjonalizmu. Jeszcze. Ale już od dawien dawna nie jest, przynajmniej w mojej ocenie, świętem tego, co powinno być świętowane, a o czym pisałem w pierwszym poście.
Charon,
Oczywiście, oprócz pełnej zgody z przedmówcami, chciałbym także zwrócić uwagę na bolesną aktualność piosenki, jaką Wiciu przyozdobił swoją wypowiedź. Powstała ona lat temu naście, ale jej słowa nadal znakomicie obrazują naszą rzeczywistość i przedstawiają "typowego polaka", od wieków chyba niezmiennego.

U żyda pił, batożył żyda, a przed żydowską matką klękał. I czekał łaski malowidła - najświętsza ratuj go Panienko.

Tym, którzy głoszą nacjonalistyczne i faszystowskie hasła, chciałbym przypomnieć, że Polska swoje czasy świetności przeżywała w okresie, kiedy byliśmy państwem multinarodowym, multireligijnym, zaś na tronie zasiadał obcokrajowiec. Zabawnym jest, że partia wariatów, która chyba na następne wybory pójdzie z ze sloganem "Polska dla polaków i Jezusa", bardzo chętnie i często odwołuje się do naszej historii, tradycji itp. Niewygodnych faktów jednak nie dostrzegają.

W szczegółach przecież diabeł gości, a Polak gardzi szczegółami

Bodajże Sapkowski napisał "Największym zagrożeniem dla Polski są sami Polacy. Tak było, jest i będzie". Może nieco godzi w narodową dumę, ale patrząc chociażby na sposób obchodzenia Dnia Niepodległości, trudno się z tym zdaniem nie zgodzić.
Withord,
W związku z małą zawieruchą u mnie w domu spowodowaną zjazdem rodziny też nie mam zbytnio czasu ani siły napisać zbyt dużo teraz ale zauważyłem Wiktulu, że się boisz, do tego stopnia że unikasz w swojej wypowiedzi słów "Hitler", "Marsz Niepodległości", "Bronisław Komorowski", "Ruch Narodowy". Właściwie to nawet nie jestem pewien czy to o nie ci chodziło. Nie można tak prowadzić dyskusji w konspiracji bo nie ma takiej potrzeby, mamy zagwarantowaną wolność słowa, jesteśmy w internecie gdzie szansa na dostanie w mordę za powiedzenie czegoś jest bardzo mała, pozatym w ten sposób nadaje się tym słowom aurę jak Lordowi Voldemortowi.
Czy naprawdę jest się czego bać? Z tego co kojarzę większość ludzi i tak woli głosować na PO/PiS, taki Korwin Mikke też zbierał w sondażach niebotyczne poparcie a w faktycznych wyborach dostawał około 1%, wątpie aby partia którą masz na myśli faktycznie mogła zdobyć wpływ na politykę w państwie. NSDAP zdobyło poparcie (o ile dobrze pamiętam) z powodu poważnego kryzysu w Niemczech po wojnie oraz z powodu zagrożenia ze strony komunistów. Niby mieliśmy kryzys niedawno ale szczerze powiedziawszy nie odczułem tego prawie w cale. Jakieś skrajne idee występowały zawsze ale dopóki ludzie nie są zdesperowani nikt im nie udzieli poparcia. Pozatym przy obecnym stanie wojska polskiego powtórzenie militarnego wyczynu Hitlera jest wręcz niemożliwe do zrealizowania pewnie jeszcze przez jakieś sto lat
Także ten, uważam że mozna się wyluzować i wyłączyć telewizje w której oczywiście pokazywać będą najgorsze bo musi przecież się coś dziać. Ja nawet nie wiem co dziś działo się w warszawie i nie mam specjalnie ochoty się tego dowiadywać. Mam tylko nadzieję, że nikomu z was nie zachce się nagle zatrzymywać pochodu polskich faszystów i nie zapisze się do ludzi z przeciwnej strony barykady.

[Dodano po 50 sekundach]

PS. Za Legion też ban?
Lionel,
11 listopada jakoś już prawie w ogóle nie kojarzy mi się z Dniem Niepodlgłości. Już od prawie dekady jestem silnie związany z Poznaniem i raczej obchodzę imieniny św. Marcina niż właśnie Dzień Niepodległości. To znacznie lepsza forma lokalnego patriotyzmu niż wielkie, puczne pochody. Poza tym często wspomina się w trakcie tej imprezy o wielkopolskich powstańcach, ich walkach i ideach. Jakoś to wszytko obchodzone jest ze znacznie mniejszą sztuczną dumą, pysznością, a w znaczniej imprezowej, zabawnej scenerii... Może coraz bardziej komercyjnej, ale tego się nie uniknie, bo trzeba dać każdemu zarobić.
Tak więc jak już świętować, to raczej w Poznaniu.
Medivh,

Cytat

Jako człowiek młody, wciąż jeszcze pełny wielu, niekiedy już stytłanych, lecz wciąż okołoromantycznie gorących idei, mający pewne pojęcie o historii Polski i świata, czuję się systematycznie okradany z poczucia patriotyzmu i tożsamości narodowej przez tych, którzy arbitralnie starają się rozdzielać prawa do legitymowania się tymi pojęciami.


Nic dodać, nic ująć. A mimo to ciągle jestem z Nią.



Niestety, nie mam teraz czasu, żeby napisać cokolwiek mądrego, chciałem tylko dać wyraz temu, że mamy bardzo podobne poglądy na temat patriotyzmu czy dzisiejszego święta. Na szczęście temat nie straci na aktualności i gdy będę miał więcej czasu na poskładanie myśli, z pewnością się wypowiem.
Wiktul,
Temat tematyczny. Nie śliski, nie niepotrzebny, wręcz przeciwnie, przynajmniej w moim mniemaniu - odpowiedzialny. Dzień jest jaki jest, jak co roku szary, bury i ponury. Pomijając jednak cały entourage, jaki natura zwykła zapewniać nam w to właśnie święto, zastanawiam się mimowolnie, uciekając od kolejnych serwisów informacyjnych i straszących mnie z nich twarzy, co dla Was oznacza ten dzień, jego główna idea, "patriotyzm" jako taki?

Jest nas tu sporo, w tym równie wiele młodych lub bardzo młodych osób. Jak kształtuje się Wasze pojęcie tych terminów w wieku 18, 15, 20paru lat? W kontekście naszej krajowej rzeczywistości? W kontekście historii, zarówno jako niezależnego punktu odniesienia dla pytań i postaw, jak i produktu naszego systemu edukacji, percepcji społecznej i politycznej użytkowości?

Proponuję zilustrować swoje przemyślenia na ten temat odpowiednimi utworami. Zaznaczam tylko z powagą grabarza, że jeśli zobaczę tu "Honor", "Konkwistę" lub inne guano tego pokroju, nagrodzę permbanem.



Osobiste przemyślenia, skoro trzeba dać jakiś impuls i wzór do dyskusji - każda kolejna "edycja" narodowej defilady staje się dla mnie smutniejsza. Bynajmniej nie za sprawą samych parad, pokazów wojskowych czy państwowych obrzędów, dla których nie mam wielkiej estymy, zastąpionej przez wielki szacunek dla tradycji, służby obecnych i wcześniejszych ich wykonawców oraz tym podobnych, integralnych elementów samego Dnia Niepodległości. Ten staje się dla mnie smutniejszy z roku na rok za sprawą rozumienia, prezentowania i definiowania "polskości", "racji", "prawdy" i "patriotyzmu" na forum publicznym. Ponieważ jak najdalszy jestem od inicjowania pseudo-politycznej awantury, nie licującej z powagą jakiejkolwiek okazji ani godnością jakiegokolwiek człowieka na poziomie, nie zamierzam wytykać palcami, bo nie chodzi o jednostki, lecz ogół. Czy podobnie jak ja macie wrażenie, że właśnie dzisiaj niedostatki poczucia wspólnoty, jedności, braterstwa, "polskości" w rozumienia dumy i radości z przynależenia do tego samego "zbioru", co ogół, powiększają się z dnia na dzień, z roku na rok?
Jako człowiek młody, wciąż jeszcze pełny wielu, niekiedy już stytłanych, lecz wciąż okołoromantycznie gorących idei, mający pewne pojęcie o historii Polski i świata, czuję się systematycznie okradany z poczucia patriotyzmu i tożsamości narodowej przez tych, którzy arbitralnie starają się rozdzielać prawa do legitymowania się tymi pojęciami. Im więcej wskazań, mamrotanych przez zaciśnięte od gniewu zęby, wskazywanych palcem wraz z przydziałem etykiet "zdrajców", "wrogów", "nie-Polaków", tym większe moje poczucie, że coraz mniej miejsca dla mnie w coraz powszechniejszym rozumieniu narodowości i niepodległości. Podstawą świąt takich jak dzisiejsze jest wspomniane poczucie braterstwa, radości ze stania ramię w ramię z innym człowkiem, którego, choćby dzieliło nas milion różnic, w tym jednym dniu łączy wszystko to, co najważniejsze - czerwień walecznych serc i historii krwi, przelanej na rzecz bieli orlich piór i nieskazitelności ludzkiego honoru, będącego jak w niewielu innych miejscach szególną wizytówką "tych właśnie ludzi". Tych właśnie, z którymi identyfikujemy się dzisiaj. Tych właśnie, których z dumą powinniśmy wspominać, choć coraz częściej kategoryzujemy ich na właściwych i gorszych, przenosząc ten sam tok myślenia na ludzi wokół. Tych właśnie, z którymi powinniśmy stać ramię w ramię, a nie odsyłać ich tam, gdzie stało to czy tamto.

"Istnieją wewnętrzne siły, które zagrażają niepodległości Polski" - powiedział dziś jeden z najważniejszych ludzi w kraju, przewodnik, powiernik, autorytet, nadzieja dla milionów, być może niepomny, być może nieświadom faktu, że dokładnie te same słowa wypowiadał 80 lat wstecz człowiek, o podobnej do jego pozycji w Niemczech. W najnowszych sondażach partia, która w swym założeniu zrzesza osoby o poglądach znacznie skrajnieszych, niż radykalne, niejednokrotne niedające określić się inaczej, niż jako nazistowskie, wchodzi do polskiego sejmu. Zastanawiam się więc, gdzie leży błąd? Czy w traktowaniu historii od samego początku jako przykrego obowiązku, rozliczanego wedle równie przykrych schematów w drodze edukacji, bez celu innego, niż autoteliczny? W tej rzeszy ludzi, którzy nie chcą posiąść elementarnej wiedzy, pozwalającej im rozpoznać podobieństwa takie, jak powyższe i chwycić się za głowę? W tych, którzy tę wiedzę posiadają i z lubością powtarzają sobie, że to, co stało się 80 lat temu w realiach politycznych, do których nasze zaczynają się upodabniać, nie ma prawa się powtórzyć? Że to horror tak ohydny i niemożliwy, iż lepiej nie psuć sobie smaku i snu analizowaniem bezsensownych koncepcji powtórki z rozrywki? Czy też w końcu z mojego robienia wideł z igieł, bo wszystko jest w porządku, a w każdym razie nie jest i nie będzie aż tak źle?

Aleksander Gieysztor rzekł: "Historia jest pamięcią, a pamięć daje nam wiedzę kim i po co jesteśmy". W kontekście tego, jak nauczana, rozumiana i używana jest historia nie dziwi mnie taki stan naszej narodowej pamięci i narodowej tożsamości. Nie dziwi, lecz smuci, każdego "Jedenastego" coraz bardziej. Dla jasności, nie czuję się arbitrem, ekspertem, wykładowcą, jedynie obserwatorem wydarzeń, które prędzej czy później sięgną i po mnie. Których inicjatorzy prędzej czy później wskażą i na mnie, jako na... kogo? Jaka etykieta zostanie mi przypisana? Nie chciałbym się nad tym zastanawiać, ale wydaje mi się (może błędnie), że nie mam wyjścia, wobec opozycyjnych marszy (teoretycznie w tym samym celu, ale przeciwnych kierunkach), opozycycyjnych wystąpień (teoretycznie z tych samych powodów, ale pod innymi pomnikami i o innej treści), opozycyjnych wykładni słów "Polska", "prawda", "zbrodnia" itp. (teoretycznie tłumaczonych przez tych samych ludzi - wybranych do reprezentowania racji stanu).

Opozycyjność myśli, chęci, interpetacji, poglądów i uczuć, zwłaszcza tych negatywnych, staje się dziś, paradoksalnie, znacznie ważniejsza, a bez wątpienia powszechniejsza od jedności. Jedności, którą - to dopiero paradoks - z niemałym wysiłkiem trzeba dziś manifestować. Tak, pamiętam, że bardzo możliwe, iż jestem pseudo-intelektualnym, niedokształconym czarnowidzem. Czy jednak mylę się sądząc, że członek partii X (formalny lub ideologiczny), świadom, iż na sprawę Y mam zgoła odmienny od jego pogląd, uściśnie mi choćby - czy też ZWŁASZCZA - dziś rękę, radując się z tego, że obaj jesteśmy Polakami w wolnej, niepodległej Polsce, okupionej niezliczonym poświęceniem naszych wspólnych herosów? Że obaj jesteśmy braćmi, nawet jeśli nie darzącymi się wielką miłością, ale szacunkiem, respektem - już tak? Że niemozliwa będzie dla niego w stosunku do mnie ("zwłaszcza" lub "choćby" dziś) nienawiść, pogarda, antypatia?

Ostatnia, najczęściej ucianna i pomijana zwrotka "Murów" brzmi w mojej głowie dziś szczególnie mocno. Nie rwano jeszcze bruku, zamiast niego zapłonęły pochodnie, po czasie cierpliwie schowane na odpowiedni moment, być może bardzo nieodległy. Wskazywano i wskazuje się coraz mocniej "Ten z nami, ten przeciw nam". Dziś zaś, jeszcze bardziej niż poprzedniego "Jedenastego", czuję, że jestem tam, gdzie śpiewak.
Wczytywanie...